[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podeszła do kanapy, zrzuciła buty i rozsiadła się wygodnie,
podwijając nogi pod siebie. Jack spoglądał na nią z drugiego końca
pokoju.
A więc został ekspertem od spraw męsko-damskich, lecz cóż on, do
diabła, o tym wiedział? Kari nie zdawała sobie sprawy, że wybrała osobę
absolutnie nieodpowiednią do tego celu. Co mądrego może powiedzieć
ktoś, kto dobrze sobie radził jedynie podczas weekendowych miłosnych
eskapad, natomiast gdy spróbował stworzyć prawdziwy związek, poniósł
sromotną klęskę. Mógł co najwyżej powiedzieć, czego należy unikać.
Albo że nie warto się angażować, bo i tak nic z tego nie wyjdzie. Lub że
Kari nie powinna nikomu wierzyć. Takie były jego doświadczenia i tylko
to mógł jej przekazać.
Ale nie wolno mu było tego zrobić. Może Kari będzie miała więcej
szczęścia i znajdzie kogoś wartościowego na tym paskudnym świecie. Nie
chciał pozbawiać jej tej szansy.
- Przede wszystkim powinnaś wiedzieć, że jako kobieta dysponujesz
większą siłą.
- Siłą? - Zamrugała ze zdziwienia. - To niemożliwe. Mężczyzni są
więksi i silniejsi!
62
RS
- Fizycznie tak, ale mam na myśli inną siłę. To kobieta zawsze
kontroluje sytuację. - Zbliżył się do kanapy, nagle zainteresowany tym
tematem nie mniej niż Kari. Dziwne, że nigdy się nad tym nie zastanawiał,
ale teraz mnóstwo myśli cisnęło mu się do głowy. Jesteś młoda, piękna i
bardzo seksowna - wyznał szczerze. - Mężczyzni mocno na to reagują, a
przy takiej kobiecie jak ty są po prostu bezradni.
Przygryzła wargę, żeby się nie roześmiać. Bezradni mężczyzni - co
za pomysł! Jeśli są tacy bezradni i tak łatwo ich kontrolować, to dlaczego
Jack jej teraz nie całuje?
- Przyjmijmy, że tak jest - mruknęła..
- Przez to mogą stać się niebezpieczni. Bezradny facet czuje się jak
w pułapce i może zrobić coś głupiego. Musisz więc nauczyć się traktować
ich surowo, ale nie bezdusznie. - Zmarszczył czoło. - Czy rozumiesz coś z
tego? Chodzi o to, byś nigdy nie odkrywała swych kart i cały czas
obserwowała reakcje partnera.
Roześmiała się.
- Och, Jack. Jesteś prawdziwym policjantem. Podejrzewasz
wszystkich, prawda?
Nie spodobało mu się to.
- Przecież prosiłaś o radę.
- To prawda. Nie gniewaj się. - Uśmiechnęła się przepraszająco. -
Mów dalej.
Namyślał się przez chwilę, po czym zaczął znów przemierzać pokój.
- Co do kandydatów ubiegających się o twoją rękę... Cóż, każdy z
nich, o ile jest prawdziwym facetem, będzie chciał cię pocałować.
63
RS
Pamiętaj jednak, nie rozdawaj na prawo i lewo pocałunków, bo są zbyt
wiele warte. Musisz sama zdecydować, kogo nimi obdarzysz.
Zwiesiła stopę z kanapy.
- A jeśli uznam, że powinnam całować się ze wszystkimi? - spytała
radośnie.
- Nie! - Zatrzymał się, piorunując ją wzrokiem. -Pocałunek to nie jest
tylko taka sobie igraszka.
- Czymś więcej? - Spojrzała na niego ze zdziwieniem, unosząc brwi.
- Kari, to obietnica. I zaproszenie. Kobieta uchyla drzwi do swej
duszy.
Westchnęła cicho. Nie sądziła, że Jack potrafi być taki poetycki.
- Tyle może znaczyć jeden mały pocałunek?
I nagle coś zrozumiała. Poczuła w sobie moc, za pomocą której
przyciągała Jacka do siebie. To było niesamowite... i całkiem nowe.
Podniosła się z kanapy i zagrodziła mu drogę. Odwrócił się i omal na
nią nie wpadł. Instynktownie położył dłonie na jej ramionach.
- Pokaż mi, jak się całuje - poprosiła cicho. Błysk w jego oczach
mógł oznaczać alarm lub coś o wiele bardziej niebezpiecznego. Nie była
pewna. Ale i tak odpowiedz była przecząca.
- Nie chcę cię całować - powiedział bezbarwnym głosem.
Kąciki jej ust uniosły się.
- Ależ chcesz - stwierdziła dobitnie. - Bądz uczciwy, dobrze? Chcesz
mnie pocałować. I ja tego chcę. Więc w czym problem?
Próbował się odwrócić, ale to było niemożliwe. Stała zbyt blisko. Jej
zapach uderzył mu do głowy. Nie miał siły zdjąć rąk z jej ramion. Jednak
nie mógł pozwolić, żeby wszystko wymknęło mu się spod kontroli.
64
RS
- Księżniczko...
- Boisz się - rzuciła wyzywająco, uśmiechając się do niego.
Wydawała się taka lekka, tak cudownie delikatna. Lekka jak
wietrzyk i słodka jak róża.
- Nie - odparł. Do diabła, ma dość siły, żeby oprzeć się pokusie. To
nic wielkiego. - Nie możemy tego zrobić.
- Jack - powiedziała, przechylając głowę na bok i zaglądając mu
głęboko w oczy. - Jeśli mnie nie pocałujesz, ktoś inny będzie tym
pierwszym. Nie chcę tego.
Jego opór nagle zniknął. Poczuł ukłucie w serce.
- Może jedynie jeden mały pocałunek - zdecydował. - Tak szybko,
żebyś tylko zobaczyła... - Och, kogo próbował oszukać! - Bez dotykania
się rękami -ostrzegł, puszczając ją.
Splotła ręce z tyłu, a on zacisnął pięści. Pochylili się ku sobie. Kari
zamknęła oczy.
Zaskoczyło ją, że jego usta są takie miękkie. Przecież był silny i miał
muskularne ciało. A usta były miękkie jak jedwab. Ale wcale nie mogła
się odprężyć. Po jej ciele przebiegały dreszcze.
Z rękami splecionymi z tyłu, wygięła się ku niemu, instynktownie
pragnąc, by jej piersi dotknęły jego ciała. Rozchyliła usta i przez chwilę
poczuła na nich język Jacka.
Oddychał szybko i skrzywił się, jakby było mu przykro za to, co
zrobił.
- Nie chciałem - rzucił przepraszająco i zaklął cicho, odwracając
głowę.
65
RS
Stała z rozchylonymi ustami i wiedział, że oczekuje czegoś więcej.
Tak samo jak on. Zrobił grymas jak ktoś, kogo zalewa słodki nektar, który
nie pozwala wypłynąć na powierzchnię. Ale przecież zwykle robił to, co
należało. Kiedy mógł już normalnie oddychać, spojrzał surowo na Kari.
- Myślę, że pora powiedzieć sobie parę rzeczy. Chcesz znać prawdę?
- Spojrzał na nią oskarżycielsko.
- Pochodzisz z królewskiego rodu. Należysz do elity.
- Przegarnął ręką włosy. - Ja wręcz przeciwnie. Jestem nikim. Nie
mam nic.
Zabolały ją jego słowa.
- Ależ Jack...
- Wziąłem tę pracę tylko dlatego, że zostałem zawieszony w
czynnościach. Po śledztwie mogą nawet wyrzucić mnie z policji.
Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.
- To bez znaczenia, Jack. I tak wiem, jakim jesteś człowiekiem.
- Naprawdę? - Potrząsnął głową. - Czasem sam nie jestem pewien.
Ty wiesz, skąd pochodzisz. Znasz całe swoje drzewo genealogiczne. A ja
wiem tylko tyle, że któryś z moich przodków pochodził z Włoch, bo
wskazuje na to nazwisko. Wychowałem się bez rodziny, bez pieniędzy. - I
bez miłości, chciał dodać, ale prędzej by umarł, niżby się do tego przyznał.
- Nie możemy... Wiesz, że nie mamy żadnych szans.
Kari zwróciła wzrok ku niebu i z westchnieniem wsunęła nogi w
pantofle. Próbowała. Ale teraz zaczęła ją ogarniać złość.
- Daruj sobie - powiedziała spokojnie, odgarniając do tyłu włosy i
mijając go. - Nie jestem małym dzieckiem. Nie zakocham się w tobie.
66
RS
Traktujesz to wszystko zbyt poważnie. - Zatrzymała się w progu i
odwróciła się. - Chciałam tylko nauczyć się całować. To wszystko.
Z wyprostowaną dumnie głową otworzyła drzwi i zniknęła w mroku.
Jack wpatrywał się przez chwilę w ciemność, a potem ruszył za Kari.
Minął ją bez słowa i podszedł do Grega, który stał na warcie. Wdał się z
nim w rozmowę, umożliwiając Kari bezpieczny odwrót.
Kiedy znów znalazł się u siebie, zamknął drzwi i oparł się o nie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]