[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zrewanżował się równie drapieżnym spojrzeniem.
- Nie mam zamiaru niczego jej komplikować -oświadczył.
- Ale nie od razu przyznałeś się jej, kim jesteś, prawda? Nie
zdradziłeś swojej tożsamości? Próbowałeś zachować ją w tajemnicy.
Nie jesteś uczciwym człowiekiem, Adamie Ryder.
Słysząc to, Elena poderwała głowę i postąpiwszy krok naprzód,
stanęła między oboma mężczyznami.
- Wystarczy, Gino. Decyzja, czy wynająć Adamowi domek,
należy do mnie, nie do ciebie.
Gino nie dawał za wygraną.
- Eleno, wiem, że jesteś silna. Ale czasem potrzebujesz
pomocy...
- Gino... - szepnęła ostrzegawczo.
Chwycił ją za ręce i kontynuował, nic sobie nie robiąc z jej
sprzeciwu.
- Posłuchaj, zdaję sobie sprawę, że straciłaś połowę dochodów i
martwisz się, skąd zdobyć nowe zródło utrzymania. Tym bardziej że
wciąż próbujesz uzbierać forsę na ten kurs terapii muzycznej w
Nowym Jorku.
- No właśnie - warknęła. - Więc nie powinno cię dziwić, że
rozważam...
71
RS
- Skarbie, nie rozważaj. Nie tędy droga. - W jego głosie
pobrzmiewała błagalna nuta, a jednocześnie presja, aby postąpiła tak,
jak on tego żąda. - Znajdziemy inny sposób. Lepszy. Sprzedam obraz.
Proszę cię, nie działaj zbyt pochopnie.
Adam w milczeniu przysłuchiwał się tej rozmowie. Bacznie
obserwował twarz Eleny, kiedy Gino zwracał się do niej
rozkazującym tonem. Zauważył, że po pierwsze, Elena Valerio bardzo
nie lubi, gdy ktoś wydaje jej polecenia. A po drugie, nie jest
zachwycona, gdy jej się wmawia, że potrzebuje pomocy.
Adam uśmiechnął się pod nosem. Czyli nie wszystko stracone;
jeszcze ma szansę. Musi jedynie poczekać, aż Gino wyjdzie, a potem
dobrze rozegrać tę partię. Od lat prowadził negocjacje. Był w tym
mistrzem. Dokładnie wiedział, jak ma postąpić.
- Eleno, bądz rozsądna. Nie zachowuj się jak dziecko - ciągnął
niestrudzenie Gino. Wyglądał tak, jakby miał wielką ochotę tupnąć
nogą. - Nie możesz mu wynająć domku dla gości.
Elena nie zamierzała potulnie przytakiwać. Uniosła butnie
głowę.
- Ja o tym zadecyduję.
Gino westchnął zrezygnowany i odwrócił się w stronę drzwi.
- No dobra, nie mam czasu na pogaduszki - rzekł zirytowanym
tonem. - Jestem umówiony w gabinecie odnowy. Obiecałem Natalii,
że udzielę jej paru fachowych rad. Postanowiła zmienić wystrój sal do
ćwiczeń.
Posłał Adamowi złowrogie spojrzenie.
72
- A tobą zajmę się pózniej - dodał ostrym tonem. Po chwili drzwi
się za nim zatrzasnęły.
Adam wyszczerzył zęby. Wiedział, że Elena nie zobaczy
uśmiechu na jego twarzy, ale podejrzewał, %7łe usłyszy rozbawienie w
jego głosie.
- Co właściwie twój przyjaciel miał na myśli, mówiąc, że zajmie
się mną pózniej?
- Och, nie przejmuj się nim - odparła Elena, nie kryjąc
rozdrażnienia. - Gino uwielbia dramatyzować. Ale jego pogróżki
zwykle kończą się na niczym.
- Zwykle, powiadasz? Czyli pozostaje drobny element
niepewności?
Oczywiście nie bal się Gina ani jego grózb. Stawał do walki i
wygrywał z większymi i silniejszymi facetami. Ale co mu szkodzi
dolać oliwy do ognia? Skoro Elena jest zła, że Gino traktuje ją jak
kalekę, że usiłuje podjąć za nią decyzję, należy troszkę podsycić jej
złość na przyjaciela...
Z uwagą słuchał, kiedy Gino mówił o jej kłopotach finansowych.
Z doświadczenia znał uczucie, kiedy człowiek rozpaczliwie
potrzebuje pieniędzy, a nie ma ich skąd wziąć. Oczywiście jego
problemy i problemy Eleny miały zupełnie inny wymiar.
Jemu nie brakowało na drobne luksusy.
Już chciał obiecać, że jako król zrobi wszystko, aby ułatwić jej
życie, ale w porę ugryzł się w język. Musi postępować mądrze,
rozważnie. Po chwili namysłu doszedł do wniosku, że tego typu
73
RS
obietnice podziałają na jego niekorzyść. Na pewno nie zjednają mu
przychylności Eleny. Nie, lepiej nic nie kombinować, lepiej grać
uczciwie, w otwarte karty. Wtedy osiągnie upragniony cel.
- Ile?
Przystanęła w pół kroku i niczym łabędz pochyliła z wdziękiem
głowę.
- Co ile? - zapytała.
- Ile by cię satysfakcjonowało za wynajęcie domku? Jestem
gotów zapłacić...
Wymienił sumę. Elena wciągnęła z sykiem powietrze.
- To dwukrotnie więcej niż płacę dziennie w Ritzu - dodał.
- Aż tyle byś mi dał? Za jeden nędzny pokoik? - Elena nie mogła
otrząsnąć się ze zdumienia.
Wzruszył ramionami.
- I za możliwość korzystania z głównego domu. Bo w domku dla
gości nie ma, zdaje się, łazienki. No i rzecz najważniejsza... -
Westchnął teatralnie. - Nie ma kuchni.
Elena podrapała się po brodzie; w kącikach jej ust igrał uśmiech.
- A tobie kuchnia jest bardzo potrzebna, tak?
- Przydaje się. Kiedy w środku nocy człowieka nagle dopadnie
głód...
Powtórzyła w myślach sumę, jaką Adam wymienił. Hm, gdyby
został na Niroli chwilę dłużej, to kto wie, może uzbierałaby na przelot
do Nowego Jorku? Boże, do czego to doszło! Zawsze uważała się za
realistkę, za osobę, która twardo stąpa po ziemi. A teraz powoli
74
RS
przeobrażała się w pazerną marzycielkę. Czy rano będzie czuła do
siebie nienawiść?
- Jesteś jak wąż w rajskim ogrodzie, wiesz? Zmrużył oczy.
Chyba nie bardzo mu się podobało porównanie do węża.
- Dlaczego?
- Bo kusisz. Podsuwasz mi pod nos wielkie, soczyste i czerwone
jabłko.
Miała rację. Ale i tak porównanie wydało mu się dziwne.
- Chyba kolor nie robi ci różnicy? - spytał cicho.
- Ależ robi, ogromną. Zielone by mnie tak nie kusiło - odparła. -
A ty mi podsuwasz pyszne czerwone jabłuszko. I teraz pytanie: czy
się złamię? Czy wbiję w nie zęby?
Było coś niesamowicie seksownego w jej głosie, gdy dumała
nad tym, czy zdoła się oprzeć i nie skosztować owocu. Adam
uśmiechnął się w duchu. Całe szczęście, pomyślał, że Elena nie widzi,
co się z nim dzieje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •