[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wiem, co miałabym odpowiedzieć. Nie musimy
wychodzić. Mogę coś ugotować.
- Ciekawe z czego? - Zaśmiał się. - Zaglądałaś do lodówki?
Prowadzenie gospodarstwa nigdy nie było moją mocną stroną. Chyba
że, w co bardzo wątpię, tobie udało się w trakcie dyżuru wpaść na
chwilę do supermarketu.
140
RS
Amy mimo woli się uśmiechnęła.
- Nie, nie zrobiłam zakupów. I nie musisz mi przypominać, że
prowadzenie domu to nie twoja specjalność. Jako prawdziwy Włoch
zawsze uważałeś, że kuchnią powinna się zajmować kobieta.
Kiedyś uwielbiała dla niego gotować. Była szczęśliwa, że
nareszcie może komuś stworzyć prawdziwy dom.
Rozejrzała się wokół siebie. To był dom, który sama wybrała i w
którym miały się wychowywać ich dzieci.
Marco pochwycił jej spojrzenie.
- Nie jestem aż takim tradycjonalistą - zaprotestował. - Nie
miałbym nic przeciwko temu, żebyś nadal pracowała, gdybyś tego
naprawdę chciała. Ale tobie na tym nie zależało. Przyznaj, że nie.
Poruszyła się niecierpliwie.
- Chcesz się kłócić czy idziemy do pubu?
- Widzę, że wolisz unikać drażliwych tematów. No dobrze,
idziemy. Za pięć minut będę gotowy.
Amy uznała, że na niezobowiązującą kolację u Przemytników
wystarczą dżinsy. Ograniczyła więc przygotowania do obmycia
twarzy chłodną wodą i zrobienia lekkiego makijażu. Ale ponieważ
tyle osób zwracało ostatnio uwagę na jej bladość, nałożyła na policzki
trochę różu. Kiedy jednak spojrzała w lustro, doszła do wniosku, że
przypomina cyrkowego klowna i szybko starła róż.
- Gotowa? - W drzwiach łazienki stał Marco. Miał na sobie
czarny sweter z golfem, znakomicie podkreślający wyraziste rysy jego
twarzy. Amy przez chwilę nie mogła oderwać od niego wzroku.
141
RS
Wyobraznia podsuwała jej wspomnienia namiętnych chwil
dzisiejszego poranka i wczorajszego wieczoru.
Dobrze, że wychodzą z domu. Gdyby znowu mu uległa, do
czego by to doprowadziło? Tylko do dalszych, niepotrzebnych
komplikacji uczuciowych.
Ten wieczór nie będzie łatwy, myślała, wychodząc z Markiem
do samochodu. Na dworze poczuła chłód i owinęła się ciasno
płaszczem.
- Myślisz, że znowu spadnie śnieg? - zapytała, wsiadając szybko
do auta, w którym było cierpło i pachniało skórą.
- Mam nadzieje, że nie. Znieg jest mi potrzebny tylko do
jeżdżenia na nartach, a w północnej Kornwalii prawie nie ma miejsc
dla narciarzy.
Amy uśmiechnęła się na myśl o nartach w Penhally.
- Widzę, że twój włoski samochód radzi sobie z mrozem -
zauważyła.
- Różnie bywa. Czasami ona jest kapryśna i złośliwa. - Marco
zapiął pas i pieszczotliwym gestem przesunął ręką po kierownicy.
- Mówisz o swoim aucie  ona"? Traktujesz je jak kobietę?
- Oczywiście. - Wprawnym ruchem zmieniając biegi, jechał
coraz szybciej, wpatrzony w otwierającą się przed nimi drogę. - Ma
kobiece usposobienie. Miewa humory, nigdy nie wiadomo, co jej
przyjdzie do głowy. Czasami zachowuje się jak anioł, a kiedy indziej
robi wszystko na przekór. - Mówił to wszystko z takim uczuciem, że
Amy popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
142
RS
- Pozwól zwrócić sobie uwagę, że nie jesteś dziesięcioletnim
chłopcem, który dorwał się do ulubionej zabawki, tylko dorosłym
mężczyzną, na którym spoczywają poważne obowiązki. Wiesz, że
jesteś szalony?
- To chyba dobrze? Nadmiar rozsądku jest taki... - rzucił jej
szelmowski uśmiech i położył rękę na kolanie - okropnie angielski.
Zero namiętności. Zero uczuć.
Amy przeszedł dreszcz i poczuła, że płoną jej policzki. Dobrze,
że jest ciemno i Marco nie widzi jej twarzy. Wszystkiego, co
wiedziała o namiętności i uczuciach, nauczyła się od niego. Od
pierwszej chwili, kiedy się poznali, zdumiewająco silnie reagowała na
jego fizyczną bliskość. Zupełnie jakby wyzwalał w niej coś, o czego
istnieniu nie miała wcześniej pojęcia.
- Jesteśmy tak różni. Co mogło nas połączyć?
- Coś bardzo mocnego - mruknął i jeszcze mocniej nacisnął
pedał gazu.
- Marco, zwolnij! Chcesz zarobić mandat?
- Policja ma ważniejsze sprawy na głowie niż pilnowanie, czy
nie przekraczam prędkości.
Na szczęście dojeżdżali już do pubu i Marco zwolnił, aby
wjechać na parking. Amy z uczuciem ulgi odpięła pas.
Czy nie byłoby łatwiej mu się oprzeć, gdyby nie był tak
wyzywająco męski? Marco to mężczyzna z krwi i kości, każda
kobieta momentalnie to wyczuwa.
- Brrr, ale ziąb - powiedziała, wysiadając.
- Buenas noces, Marco! - zawołał Tony, kiedy weszli do środka.
143
RS
- Ech, przyjacielu, powitałeś mnie pod hiszpańsku - obruszył się
Marco. - Po włosku mówi się Buona sera. Ile razy mam ci powtarzać?
- Zależy, co mówisz - odparł Tony z wesołym uśmiechem. -
Kiedy mówisz, żebym nie jadł tłustych potraw, puszczam to mimo
uszu. Ale kiedy zamawiasz drinki, cały zamieniam się w słuch.
- Pusto tu! - zauważył Marco, rozglądając się po sali.
- Jest jeszcze wcześnie. Pózniej się zapełni. Co podać? Amy?
- Poproszę o wodę. Z bąbelkami. Tony puścił do Marca oko.
- Pozwolisz, żeby twoja towarzyszka zadowoliła się wodą z
bąbelkami?
Marco uśmiechnął się lekceważąco.
- W przeciwieństwie do was, Anglików, nie muszę upijać kobiet,
żeby zdobyć ich przychylność - oświadczył. Była to wypowiedz tak
jawnie prowokacyjna, że Amy parsknęła śmiechem. - Co cię tak
rozśmieszyło?
- Ty. Zmieję się z ciebie. Zawsze potrafiłeś mnie rozbawić. -
Zdawszy sobie sprawę, że chcąc zachować dystans, nie powinna
prawić mu komplementów, odwróciła się i podeszła do stolika przy
kominku. - Jak to miło, że rozpaliliście ogień.
- Jeżeli macie ochotę coś zjeść, dania dnia są wypisane na
tablicy - poinformował Tony.
Amy nie była głodna, ale przez uprzejmość postanowiła coś
zamówić.
- Ja wezmę sałatę z kozim serem. Marco skrzywił się.
- Daj nam dwie porcje duszonej jagnięciny - zawołał do
Tony'ego.
144
RS
- Nie chcę jagnięciny.
- Moja droga - odparł, siląc się na cierpliwość - wyglądasz
jakbyś od dwóch lat żywiła się powietrzem. Rano nie zjadłaś
śniadania, a w południe nie ruszyłaś przygotowanej przez Kate
kanapki. Jesz mniej niż niemowlę, które dziś rano trzeba było
skierować do szpitala. Jeśli sama nie zjesz jagnięciny, będę zmuszony
osobiście cię karmić.
- Ale ja nie...
- Rozumiem, nie jesteś głodna - zakończył za nią. - Ciekawe, co
odbiera ci apetyt? Czy to, że jesteś we mnie zakochana i nie możesz
sobie z tym poradzić?
- Marco, nie zaczynaj. Wiesz, że cię nie kocham. Ani ty mnie. W
każdym razie nie dosyć.
- No dobrze. Zostawmy to na razie, bo w tej chwili muszę przede
wszystkim skłonić cię do zjedzenia porządnej kolacji. Mam
propozycję: najpierw powiem ci o czymś, czego o mnie nie wiesz,
potem ty mnie o czymś, czego ja o tobie nie wiem.
- Ja zacznę pierwsza - rzekła szybko. - Nie lubię duszonej
jagnięciny. Teraz twoja kolej.
- Nie lubię przesadnie chudych kobiet.
- Powinieneś napisać o tym do lokalnej gazety -roześmiała się
Amy. - %7łeby pocieszyć wszystkie kobiety, które zamartwiają się, bo w
święta przybyło im na wadze.
- Kobietom tylko się wydaje, że chudość dodaje im
atrakcyjności. Mężczyzni wolą pełne kształty.
145
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •