[ Pobierz całość w formacie PDF ]

innego mężczyzny, odezwała się w nim czysta zazdrość.
 I kim jest ten ideał? Czy to jakiś eurokrata z Brukseli, tworzący prawa,
których sam nigdy nie będzie musiał przestrzegać i odgrywający rolę Boga w
życiu innych ludzi?
Ionanthe syknęła gniewnie.
 Nie. Jest to człowiek, który bezinteresownie pracuje dla dobra innych.
Prowadzi fundację, która działa na rzecz biednych i chorych, patrzy na nich ze
współczuciem i rozumie ich potrzeby. Przeznaczył wielkie fundusze na
studnie z wodą pitną, szkoły, szpitale i wprowadzanie pokoju na świecie.
94
R
L
T
W jej głosie brzmiała niekłamana żarliwość i podziw. Max odwrócił
wzrok od jej twarzy. To, co właśnie powiedziała, zmieniało wszystko, ale na
razie nie mógł się do tego przyznać.
 Kiedyś marzyłam o pracy dla Fundacji Veritas. Chciałam uczyć się od
takiego mistrza. Nie doszło do tego, ale jest coś, co mogę zrobić dla ludzi z
Fortenegro, nawet jeśli to bardzo niewiele w porównaniu z tym, co robi ten
człowiek. On kształci dzieci, by w przyszłości mogły stać się przywódcami, a
ja sądziłam, że jako twoja żona mogłabym dać Fortenegro władcę, jaki jest tu
ogromnie potrzebny.
 Chciałaś nawrócić mnie na poglądy tego człowieka, którego
podziwiasz?
Ionanthe potrząsnęła głową.
 Nie. Miałam nadzieję, że pocznę i wychowam syna, który będzie
potrafił zrobić coś dla wyspy. I to był mój ukryty cel, gdy zgodziłam się za
ciebie wyjść, a nie intrygi dotyczące kopalin  wyznała drżącym głosem.
To ostatnie stwierdzenie miało zabrzmieć dumnie, ale zdawała sobie
sprawę, że w jej głosie słychać łzy.
Max walczył z emocjami. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, co
mógłby zrobić albo powiedzieć. Zdawał sobie sprawę, że w tej chwili nie
może wyznać Ionanthe, iż to on jest jej bohaterem, mężczyzną, którego
uwielbia najbardziej na świecie, którego postawiła na piedestale i od którego
pragnęłaby się uczyć. Wiedział, że to zraniłoby ją w tej chwili bardzo
boleśnie.
Nigdy nie próbował jej zwodzić. Po prostu nie przyszło mu do głowy, że
będzie musiał jej opowiadać o fundacji i o swojej roli w niej.
Wziął głęboki oddech.
95
R
L
T
 Więc zgodziłaś się za mnie wyjść w nadziei, że dam ci dziecko, syna,
którego wychowasz na dobrego władcę?
 Tak.
 I gdy leżałaś w moich ramionach, robiłaś to tylko dlatego, że chciałaś,
bym dał ci dziecko?
Serce Ionanthe zdradziecko przyspieszyło.
 Tak, oczywiście. A jakiż mogłabym mieć inny powód?
Max milczał. Napięcie między nimi stawało się coraz wyrazniejsze.
 A jeśli już jesteś w ciąży?
Ionanthe szeroko otworzyła oczy.
 Ale... Jest jeszcze za wcześnie, żeby to wiedzieć  zaprotestowała.
 Nie o to pytam  mruknął Max.  Powiedziałaś mi, jakie masz plany
dla mojego syna, gdy będzie dorosły, ale co z jego dzieciństwem? O tym nie
wspominałaś.
Zmarszczyła brwi.
 Chcę zapytać, jak będzie wychowywany.
 Co masz na myśli?
 Obydwoje straciliśmy rodziców, nim dorośliśmy. Ty zostałaś
zepchnięta w cień przez dziadka, który przelał wszystkie uczucia na twoją
siostrę. Z pewnością równie dobrze jak ja wiesz, że każde dziecko pragnie być
kochane i czerpie z tego poczucie bezpieczeństwa.
 Tak. Oczywiście, że będę kochać mojego syna.
 Ale nie kochasz mnie. Dziecko to wyczuje i będzie bardzo zranione.
Dzieci zawsze zle znoszą konflikty między rodzicami  powiedział Max
ponuro.
Ionanthe uświadomiła sobie, że dobro dziecka naprawdę leży mu na
sercu. Zaskoczyło ją to, ale poczuła też smutek.
96
R
L
T
Rozmowę przerwało im wejście Ariadne.
 Nie było was tak długo, że musiałam tu przyjść, żeby was poszukać, a
to tak daleko z kuchni.
Wszyscy czekają, żebyś zeszła i obejrzała choinkę  zwróciła się do
Ionanthe.
 Już idę.
 Choinka. Moim zdaniem to niepotrzebne zawracanie głowy  dodała
kucharka gderliwie.
97
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Choinka była przepiękna. Gwiazda, którą Max zawiesił na czubku,
dotykała sufitu w wielkiej sali, a gałęzie udekorowane były domowej roboty
łańcuchami i pomalowanymi szyszkami, które Ionanthe i dzieci przygotowały
przez ostatnie dwa dni, a także dawnymi ozdobami, które Ionanthe pamiętała
z własnego dzieciństwa.
Dotknęła delikatnie jednej z kruchych, szklanych bombek. Bombka
należała do kompletu, który jej rodzice kupili kiedyś na niemieckim targu.
Była już nieco wytarta, ale w oczach Ionanthe wciąż piękna. Jej widok
przywodził wspomnienia ciepłego piernika i dłoni ojca trzymających jej
dłonie.
Tak wiele miała szczęśliwych wspomnień z dzieciństwa, gdy czuła się
kochana i bezpieczna, dopóki jeszcze żyli rodzice. Już jako małe dziecko
Ionanthe wiedziała, że jej matka i ojciec przepadają za sobą. Zmarszczyła
brwi, myśląc, że Max jej nie kocha i że ich dziecko będzie z tego powodu
cierpiało.
Wciąż dzielili tę samą sypialnię i łóżko, ale przez dwie ostatnie noce, od
rozmowy w bibliotece, równie dobrze mogliby spać w oddzielnych pokojach.
Max nie próbował zrobić pierwszego kroku i nie przeprosił jej za to, co
powiedział, a ona również nie miała takiego zamiaru. W końcu nie zrobiła
niczego złego.
Nie było łatwo udawać, że wszystko jest w porządku, ale musiała się
zdobyć na ten wysiłek ze względu na dzieci, które z podnieceniem czekały na
Boże Narodzenie, oraz na ich rodziców i dziadków, którzy wyraznie
okazywali, jak wielkim zaszczytem jest dla nich obecność książęcej pary. Nie
98
R
L
T
było to jednak proste, bo równocześnie przez cały czas musiała udawać przed
sobą, że nie czuje do Maksa nic oprócz złości i pogardy.
Cofnęła się na oślep i syknęła głośno, gdy uderzyła łokciem o ciężką
drewnianą drabinę. Przeszył ją ostry ból. Zachwiała się i poczuła mdłości.
Max, który rozmawiał właśnie z Tomasem, zauważył to i natychmiast
znalazł się przy niej.
 Nic ci się nie stało?  zapytał, biorąc ją pod ramię.
 Oczywiście, że nic  skłamała, choć było jej słabo. Oddałaby
wszystko, by móc oprzeć głowę na ramieniu Maksa i poczuć jego ramiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •