[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wieczne łowy na chłopaków, w kinach, wychodkach, na przystankach, w parkach, wszędzie.
Równocześnie zimny, bezwzględny, w żadne uczucia nie wierzy, tych chłopaków przemocą i
pieniędzmi zdobywa. Bywały też mroczne wiry, ktoś wyłowiony z Wisły, ktoś skatowany w
gruzach, jakiś efeb niezwykłej urody truje się gazem. Taka ciemna, zepsuta aura orgii i miło-
stek. Przewijali się w tej opowieści herbowi birbanci, międzynarodówka pedrylów, esesmani i
partyzanci; jak zawsze, Książę Nocy w odległe czasy sięgał z upodobaniem. I nie wiem,
prawda to czy nie... I czy znał go już wtedy, gdy zza moich pleców jego szept kierował moim
postępowaniem w knajpie  Przystanek ? Nic nie wiem. I nieważne to wcale. Już tylko wy-
łącznie w tym nasyconym migotliwą barwą i namiętnością wymiarze widziałem mężczyznę w
złotych okularach. Księcia Pedałów. Tak go sobie nazwałem. W długi czas potem znalazłem
się w praskiej knajpie paserów i aferzystów z bazaru. Tam zobaczyłem tego w złotych okula-
rach z jakimś młodzieńcem o wyglądzie osiłka. Mocno już wódką uraczeni, gładzić się i pie-
ścić bezwstydnie zaczęli. Tutejsi bywalcy, niezwyczajni pedalskiego migdalenia, popluwali i
klęli coraz głośniej, wzburzeni tym niezwykłym widowiskiem. Wtedy mężczyzna w złotych
okularach ziewnął, rozejrzał się wyzywająco po sali i powiedział bardzo głośno:  Jak tu nud-
no!  Wyszczerzył zęby (dopiero wtedy zauważyłem, że ma kilka złotych zębów), znowu
nachylił się do osiłka i dłoń mu na udzie położył. Osiłek wypiął swoją szeroką pierś i tak
uważnie, ponuro po stolikach popatrzył. Po tym pokazie siły i niemym wyzwaniu tutejsi by-
walcy przestali się nimi interesować. Poddali się po prostu. W każdym razi, jeżeli fikcją
wszystko poprzednie, to rzeczywistość ostatnia przyszła Księcia Nocy w sukurs. Zginął ten
mężczyzna w złotych okularach na posterunku. Zatłuczony cegłą. Być może łowił, polował;
być może trafił na rabusia specjalizującego się, jak niegdyś Tońko, w takich ofiarach; a może
z uczuciowych powodów rozgrywka.
To zdarzyło się w gruzach, w ostatniej enklawie gruzów, bo wtedy miasto zmieniało swój
wygląd ostatecznie. Taką klamrą dramatycznej śmierci zamknęło się życie mężczyzn w zło-
tych okularach.
Nieważne więc, jak właściwie było z tą stajnią. Stajnia rzeczywista czy jego wymysł tylko.
Kiedy schodziliśmy po tych kamiennych wyślizganych schodach, Książę Nocy powiedział ze
szczerym zadowoleniem:  Okiełznane klacze, spokój w stajni, dziękuję wam chłopcy.
 Ty...  wkrótce potem zakiełkowała pierwsza wątpliwość w realistycznym umyśle
Zbyszka Młotka.  Ty... czy on czasem nie polewa aby za bardzo... no wiesz... Znaczy bajer
tylko. Albo...  jego dłoń niepewnie powędrowała do czoła, ale zatrzymał ją w połowie drogi.
Myślał nad tym intensywnie i szukał w moich oczach odpowiedzi. Zaprzeczyłem stanow-
czo. Przestaliśmy o tym mówić. Książę Nocy natomiast chętnie nadal opowiadał, jak to tre-
suje swoją stajnię, karci surowo te kobiety. Piękną Itę i drugą tłustą, o twarzy lalki; jak te
ćwiczone przez niego pejczem prostytuty, tak je nazywał ze wzgardą posiadacza, skamlą i
stopy mu liżą, tak surowo trzymane w wędzidłach, kawaleryjska szkoła, znów, mówił, chodzą
w miasto i polują na klientów, oddając co do grosza swój nocny urobek.
Opowiadając chętnie przytaczał pamiętny epizod, w którym i my uczestniczyliśmy nader
czynnie; a ja ani słowem nie protestowałem. Nawet tak jakbym wiedział te kobiety pokorne i
gotowe na każde jego skinienie. Nie obchodziły mnie wcale fakty, a fakty wyglądały tak, że
od tej afery z wywlekaniem gachów one, te kobiety, znać go nie chciały. Piękna Ita przy
wielu okazjach szydziła z niego, wołając wrednie:  Te, książę śmietnika, bajeru i pustej kie-
szeni!
18
Książę Nocy mijał ją dostojnie, udając, że nie słyszy tych drwin.
Dla prostodusznej natury Zbyszka Młotka były to sprawy zbyt trudne do ogarnięcia, po-
czątkowo chciał protestować, przywracać rzeczywistą wymowę zdarzeń. Ale Książę Nocy
wcale go nie słuchał lub powiadał pobłażliwie:  Za młody jesteś, żeby cokolwiek pojąć. 
Więc Zbyszek Młotek, tak pozostawiony samopas, męczył się coraz bardziej tym rozszcze-
piającym się na jego oczach obrazem świata. Kręcił się i sapał, chciwie zaciągał się papiero-
sem i jakby ze zdumieniem przecierał oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •