[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Michaela".
Pochyliła się do przodu i zatopiła nos w kwiatach, niepomna tego,
że nie może poczuć ich zapachu. Miniaturowe różyczki były cudowne.
Nie wątpiła, że sami chłopcy chcieli coś dla niej zrobić, ale to przecież
Jarod wymyślił dla niej taki piękny prezent.
- Ja również mam dla ciebie niespodziankę - jego głęboki głos
przerwał jej myśli. Oparła się znów o poduszkę. Była oszołomiona, a
nawet wzruszona jego hojnością i troską.
- Już i tak wiele dla mnie zrobiłeś - odpowiedziała. Spojrzeli sobie w
oczy. Nie było w nim dzisiaj nic z lekarza. Miał na sobie kawowy golf i
ciemnobrązowe spodnie. Wyglądał bardzo męsko i przystojnie. - To
drzewko jest prześliczne.
Ustawił je pomiędzy innymi kwiatami na podręcznym stoliku. -
Peter i Michael nie są jedynymi twoimi wielbicielami.
- Ale nikt nie jest mi tak drogi, jak twoje dzieci -odpowiedziała
szybko, nie chcąc dopuścić w takiej chwili do, żadnej złośliwej uwagi. -
Kiedy przed chwilą zadzwonił telefon, byłam rozczarowana, że to nie
Polgara & pona
ous
l
a
d
an
sc
jeden z nich. Chyba nie zabroniłeś im telefonować?
Podszedł do łóżka i przez moment czytał jej kartę choroby. -
Myślałem, że lepiej będzie poczekać, aż otrzymam wyniki wszystkich
twoich badań.
- I...? - czuła, jak serce bije jej szybciej.
- To jest właśnie mój prezent - spojrzał jej prosto w oczy. -
Wszystkie wyniki są negatywne, to znaczy, że nie masz zapalenia płuc.
- Dzięki Bogu! - pełen radości uśmiech rozjaśnił jej twarz. -
Wszystko zawdzięczam tobie.
- To nie wszystko - odpowiedział z uśmiechem,który nagle odmienił
jego twarz. - Za kilka minut przyjedzie tu pielęgniarka, żeby pomóc ci się
ubrać. Zabieram cię ze sobą do domu.
- Co powiedziałeś?
- Masz bronchit i musisz być pod ścisłą opieką przez następne dwa
tygodnie. Jeśli nie wystąpią jakieś komplikacje, powinnaś szybko się
wyleczyć. Wiem, jak bardzo nie lubisz szpitali, pomyślałem więc, że
będziesz się czuła lepiej w domu. Kiedy znajdziesz się pod moim dachem
przynajmniej będę miał pewność, że moje zalecenia są wykonywane.
Ktoś musi o ciebie dbać, a nikt nie zrobi tego lepiej, niż pani Maughan.
Zanim zaczęła pracować u mnie, była pielęgniarką.
Domini odwróciła wzrok. Oto miało się spełnić jej najskrytsze
marzenie! Ale w tej samej chwili pomyślała o dniu, w którym będzie
musiała opuścić Wolfe'ów i wrócić do Seattle. Nie mogła ryzykować
takiego bólu, chociaż tak bardzo pragnęła przyjąć jego zaproszenie.
- Czy ten pomysł aż tak ci się nie podoba? Podniosła głowę słysząc
pewną szorstkość w pytaniu.
Polgara & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Jestem zaskoczona - wyszeptała, nie wierząc, że usłyszała zawód
w jego głosie. - Moja obecność zakłóci całe twoje życie.
Potarł ręką brodę. - Co ty na to, jeśli powiem, że Peter chce w ten
sposób wynagrodzić ci wszystko, co się stało?
Domini nie rozumiała. - Przecież już mnie przeprosił.
- Czuje się odpowiedzialny, bo wycieczka promem na Bainbridge to
był głównie jego pomysł. Wszystko z powodu maszyn do gier.
Otworzyła szeroko oczy. Biedny Peter. - Nie rozumiem, co to ma do
rzeczy? Ja też przy nich grałam - powiedziała szybko, gotowa bronić
dzieci.
- Jeśli pamiętasz, jak czuł się winny po tym, kiedy napisał
nieprawdę w liście, to powinnaś widzieć go teraz.
- Ależ to absurd! Jeśli już ktoś powinien przepraszać, to właśnie ja -
za to, że wystawiłam twoich synów na tak straszne niebezpieczeństwo.
- Prawie w każdy weekend żeglują ze mną i byli już w gorszych
sytuacjach - zacisnął usta. - Nie mogłaś przewidzieć tego wypadku. Nikt
zresztą nie mógł. Jeśli byłem zdenerwowany, to dlatego, że właśnie ty,
mając wysoką gorączkę, wpadłaś do lodowatej wody. Dzięki Bogu, że
miałaś na sobie kamizelkę ratunkową. To ci uratowało życie, Domini!
- To dzięki Peterowi.
- Co? - jego oczy błysnęły niebieskim światłem.
- Kiedy prosiłam chłopców, by nałożyli kamizelki, upierał się,
żebym zrobiła to samo. Bardzo był w tym do ciebie podobny.
Posłała mu uśmiech, chcąc tym złagodzić jego zły humor, ale coś go
dręczyło nadal. - Wciąż nie odnaleziono czterech osób. Kiedy pomyślę ...
- zacisnął pięści.
Polgara & pona
ous
l
a
d
an
sc
Domini schyliła głowę. - Cały czas myślę o twoich dzieciach i o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]