[ Pobierz całość w formacie PDF ]

grozi im też zalanie czy porwanie przez rozszalałą wodę?
Wiedział, że nie może pozwolić jej umrzeć. Potrzebował jej, żeby zakończyć woj-
nę między krajami.
Nie. Nie tylko o to chodziło. Gdy zdał sobie z tego sprawę, głęboko westchnął.
Mógł jej nie ufać czy jej nie lubić, ale zasługiwała na to, żeby zadbał o nią najlepiej, jak
potrafi.
Wszystko potoczyło się tak szybko. Chciał się tylko dowiedzieć o niej czegoś wię-
cej. Powinien był przewidzieć, że rozmowa trafi na tak trudne tory. Czy naprawdę się
łudził, że przedstawiciele obu narodów mogą spędzić z sobą choć trochę czasu i nie po-
kłócić się o problemy między krajami? Jeżeli to byłoby takie proste, pewnie już dawno
wojna by się skończyła.
Nie mógł jednak zapominać, że jego zadaniem było doprowadzić do końca tego
konfliktu. Wiedział, że musi zapanować nad swoimi emocjami i postępować z Antonellą
racjonalnie, a nie zachowywać się jak zranione zwierzę.
Wstał z łóżka, znalazł latarkę i ruszył do drzwi. Na zewnątrz wiatr wył coraz gło-
śniej, Zciany zaczynały trzeszczeć, a gałęzie drzew regularnie dudniły, uderzając w dach.
- Antonella!
Nie odpowiedziała. Sprawdził w holu i w salonie. Poszedł do kuchni. Nigdzie jej
nie było. W domu zaczynało się robić duszno, tak że Cristiano zaczął się zastanawiać, jak
wpuścić do środka więcej powietrza, nie narażając żadnego z okien.
- Antonella!
Nie mogła przecież być daleko. Sprawdził w kolejnych sypialniach. Wreszcie ją
znalazł. Leżała skulona na łóżku. Wyglądała jak mała przestraszona dziewczynka.
Dio.
Nie mogę zapomnieć, kim ona jest. Jaka ona jest. Jesteśmy tu zaledwie kilka go-
dzin, a ja już zaczynam się nad nią rozczulać, pomyślał.
- Antonella.
R
L
T
- Idz sobie.
- W głównej sypialni będzie bezpieczniej.
- Ale tam też nie jest bezpiecznie, prawda? Zaryzykuję i zostanę tutaj.
- Nie bądz uparta. Wracamy. Chodz - powiedział, podchodząc do łóżka. - Wiesz,
że jestem silniejszy, wiesz, że z tobą wygram.
Oczy zrobiły jej się wielkie, gdy wyciągnął ręce w jej kierunku. Zignorował to jed-
nak, wiedząc, że czas nagli. Wiatr wył coraz głośniej. Złapał ją za nogę i próbował przy-
ciągnąć do siebie.
Zaczęła krzyczeć. Próbował nie zwracać uwagi na jej histerię, tylko jak najszybciej
ją stamtąd zabrać. Na zewnątrz słychać było głuchy trzask. Antonella go nie słyszała.
Wiła się i wyrywała.
- Uspokój się. Musimy stąd uciekać.
Zamiast mu pomóc, zwinęła się i zakryła głowę rękami, jakby się spodziewała, że
ją zaraz uderzy. Było w tym geście coś, co kazało mu się zatrzymać. Cristiano nigdy w
życiu nie uderzył żadnej kobiety. Nigdy też żadna nie zasłaniała się przed nim, jakby za-
raz miał to zrobić. Czy ona naprawdę sądziła, że będzie chciał jej zrobić krzywdę?
Dlaczego?
Z tego zamyślenia wyrwał go kolejny potężny trzask. Chwilę pózniej coś zmiotło
dach. Połamane dachówki i gałęzie spadły na nich jak ulewny deszcz.
Muszę ją stąd zabrać.
Czując przypływ adrenaliny, Cristiano złapał Antonellę i ściągnął ją z łóżka. W
ostatniej chwili zdołał zasłonić ją swoim ciałem. Wielkie drzewo zwaliło ścianę prosto na
nich.
R
L
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Antonella powoli odzyskiwała świadomość. W pierwszej chwili poczuła, że coś ją
przygniata. Ledwie mogła oddychać. Pózniej poczuła też ostry zapach deszczu i mokrego
drewna. Porywisty wiatr uderzał nagłymi podmuchami. Próbowała się unieść, ale nie
mogła. Wtedy zobaczyła pociemniałą twarz Cristiana. Na widok krwi sączącej mu się po
policzku, zamarła z przerażenia.
- Jesteś ranna? - zapytał pierwszy.
- Nie, chyba nie. Tylko trudno mi oddychać. Co się stało?
Cristiano spojrzał do góry. Podążyła za jego spojrzeniem i nagle zdała sobie spra-
wę, co się stało. Spora część dachu została zerwana, brakowało też większości ściany.
Jednak nie to było najgorsze. Na środku łóżka leżało wielkie drzewo, którego gałęzie
sterczały we wszystkich kierunkach.
O Boże!
Cristiano ściągnął ją z łóżka dosłownie w ostatniej chwili. Pień zatrzymał się na
materacu i tylko dzięki temu ich nie zmiażdżył.
- Jesteś ranny - powiedziała, próbując zignorować ból, jaki czuła w całym ciele.
- To nic takiego.
Cristiano brzegiem koszuli przetarł twarz.
- Będziemy się musieli stąd jakoś wyczołgać, dasz radę?
- Tak.
- Nie będzie łatwo, ale musisz być tuż za mną.
Cristiano starał się odgarniać przeszkody, ale podłoga pokryta była połamanymi
gałązkami i kawałkami dachu. Antonella i tak pokaleczyła sobie całe ręce i nogi.
Zacisnęła zęby, żeby nie jęczeć z bólu. Chciała jak najszybciej wydostać się spod
tego drzewa, zanim się stanie coś jeszcze gorszego. Przez zwaloną ścianę wpadł do poko-
ju porywisty wiatr. Szarpał jej włosy, tak że prawie nic nie widziała. Deszcz chłodził
piekącą skórę.
Na szczęście na zewnątrz wciąż było jasno. W przeciwnym razie nie wiedzieliby
nawet, w którą stronę iść.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •