[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Może słyszeć. Pozwól, że znowu ją  zabezpieczę i wyjdziemy na pokład.
Poszedł przede mną. Gdy zamykałem drzwi, nagły płomień rozbłysł na noc-
nym niebie, a potem ognistym łukiem wspiął się ku zenitowi.
 Dobry omen  powiedział Hetman.  To kosmolot głębokiej przestrzeni.
Wszystko już załatwione. Mamy mało czasu, więc proponuję, żebyśmy zabrali
rzeczy i natychmiast ruszyli.
 Czym jedziemy?
 Wynajętym samochodem.
 Czy można wyśledzić jego trasę?
97
 Mam nadzieję. Punkt zwrotu samochodów mieści się przy stacji kolejowej.
Kupiłem bilety dla nas obu, co powinno cię ucieszyć.
 Wspomniałem naszej przyjaciółce o kolei.
 Dwa wielkie mózgi, które pracują jak jeden. Myślę, że gdy będziemy się
pakować, uda mi się niechcący upuścić te bilety tak, żeby je zobaczyła.
Załatwiliśmy to szybko. Miałem uciechę widząc, jak na chwilę upadły na koc
dwa charakterystyczne, niebieskie bilety na pociąg. Wypadły Hetmanowi z kie-
szeni, gdy miał ręce zajęte czymś innym. Majstersztyk! Zamykając drzwi, nie
mogłem oprzeć się pokusie, żeby posłać Beth pożegnalny pocałunek. W zamian
posłała mi wściekłe spojrzenie i przytłumione warknięcie, na które zresztą w pełni
zasługiwałem. Zostało jej jednak jeszcze kilka naszych tysięcy, więc nie powinna
narzekać.
Gdy oddaliśmy samochód, podjechaliśmy pociągiem do następnej stacji
i stamtąd ruszyliśmy do portu kosmicznego. Aż do tego momentu wszystko od-
bywało się w pośpiechu i pozostawało właściwie w sferze marzeń. Z ich realności
zdałem sobie sprawę dopiero wtedy, gdy zobaczyłem skąpany w niebieskim świe-
tle kadłub głębokoprzestrzennego kosmolotu.
Wyjeżdżałem poza planetę! Co innego oglądać spaceopery, a co innego sa-
memu spróbować swych sił w kosmosie. Poczułem, że moje dłonie zrobiły się
lodowate, a włosy zjeżyły mi się na karku. To nowe życie zapowiadało się świet-
nie!
 Do baru!  zarządził Hetman.  Nasz człowiek już tam jest.
Drobny człowieczek, ubrany w zatłuszczony kombinezon kosmiczny, właśnie
wychodził, ale na widok Hetmana cofnął się do kabiny.
 Vi estas malfrna!  powiedział ze złością.
 Vere, sed ma haras la manon  odpowiedział Hetman, migając wielkim
pakietem banknotów, co natychmiast uciszyło tamtego.
Pieniądze zamieniły właściciela i po chwili rozmowy następny plik bankno-
tów podążył za pierwszym. Zaspokoiwszy swą chciwość, kosmonauta poprowa-
dził nas do furgonetki dla obsługi. Drzwi się zatrzasnęły i szybko ruszyliśmy
w ciemność.
Cóż za przygoda! Minęły nas niewidoczne pojazdy, potem pojawiły się i znik-
nęły jakieś dziwne odgłosy, jakby ktoś walił młotem. Potem rozległ się głośny
syk, jakby gigantycznego węża. Niebawem zatrzymaliśmy się i nasz przewodnik
wyszedł i otworzył tylne drzwi. Wysiadłem pierwszy i znalazłem się u stóp ram-
py, prowadzącej do czegoś, co mogło być jedynie pokiereszowanym kadłubem
kosmolotu. Uzbrojony strażnik stał obok rampy i patrzył na mnie.
To już koniec. Przygoda skończyła się, zanim się rozpoczęła. Cóż mogłem
zrobić? Uciekać? Nie, nie mogłem przecież zostawić Hetmana. Z chaosem w gło-
wie szedłem niepewnie w kierunku strażnika. Hetman minął mnie i. . .
Podał mu plik banknotów.
98
Strażnik jeszcze przeliczał, gdy my objuczeni bagażami wchodziliśmy na ram-
pę.
 Emiru! Rapide!  rozkazał astronauta, otwierając drzwi kabiny. Wepchnę-
liśmy się do środka w ciemność i drzwi za nami zamknęły się na klucz.
 Bezpieczna przystań!  Hetman odetchnął z ulgą i pomacał ścianę, aż
znalazł włącznik i zapalił światło. Znajdowaliśmy się w małej, ciasnej kabinie.
Były tu tylko dwa wąskie łóżka, a za nimi jeszcze węższa łazienka. Wyglądało to
dosyć ponuro.
 Dom, słodki dom!  oznajmił Hetman, rozglądając się z życzliwym
uśmiechem.  Będziemy musieli tu spędzić co najmniej dwa dni, więc lepiej
uprzątnijmy nasze rzeczy z widoku. W przeciwnym wypadku kapitan zagrozi, że
zawróci i będziemy musieli zwiększyć łapówkę.
 Nie jestem pewien, czy wszystko rozumiem. Jeszcze im nie zapłaciłeś?
 Tylko pierwsze raty. Aapówek nigdy i z nikim się nie dzieli, niech to będzie
pierwsza twoja lekcja ze sztuki przekupywania. Kosmonauta został przekupiony
za przeszmuglowanie nas na pokład i zaaranżowanie, żeby na miejscu był uprzej-
my strażnik, który wezmie swoją dolę. Te sprawy to już przeszłość. O naszej
obecności na pokładzie nie wiedzą oficerowie, a zwłaszcza kapitan, który zażąda
naprawdę niezłej sumki. Sam zobaczysz.
 Z pewnością. Przekupstwo to rzeczywiście ekscytująca dziedzina sztuki.
 O tak. . .
 Dobrze, że znasz ich język i możesz z nimi robić interesy.
Na te słowa uniósł wysoko brwi i aż przysunął się do mnie.
 To ty tego nie zrozumiałeś?  zapytał.
 W szkole nie uczyli nas języków obcych.
 Obcych!  wyglądał na zaszokowanego.  Z jakiej to prowincjonalnej
części tej świniozwierzowej planety pochodzisz?! To nie był obcy język, mój dro-
gi chłopcze. To było esperanto, język galaktyczny, prosty, drugi język, którego
każdy wcześnie się uczy i posługuje nim jak ojczystym. Twoja edukacja jest fa-
talnie zaniedbana, ale to łatwo naprawić. Zanim znowu wylądujemy na jakiejś
planecie, ty też będziesz go znał. Na początek zapamiętaj, że wszystkie czasow- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •