[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawda?
- Może, ale to za mało.
- Carolyn, cały czas się zamartwiasz. Jestem pewien, że Bobby sobie poradzi.
- A ty nie martwisz się w ogóle. Znów to robisz.
- Niby co?
- Wycofujesz się, kiedy jesteś potrzebny.
- Wcale nie.
- A właśnie że tak. Z nami było tak samo, tyle że ja byłam dorosła, dałam so-
bie radę. Bobby to jeszcze dziecko, nie waż się go zawieść.
Nick się nachmurzył.
S
R
- Nie planuję go zawieść.
- Może nie, ale pamiętaj o tym, żeby jego potrzeby umieszczać na szczycie
swojej listy priorytetów. Wiem, jak się czuje dziecko w takiej sytuacji.
- Jak, Carolyn? Powiedz mi.
- Przecież wiesz, nieraz ci mówiłam.
- Mówiłaś, ale niczego mi nie powiedziałaś. Oskarżasz mnie o to, że boję się
zaangażować, a jednocześnie mi na to nie pozwalasz. Jak mam to zrobić, jeśli w
ogóle cię nie znam?
Nie odpowiedziała. Zamiast tego podała mu kubek i poprowadziła go na taras.
Bandyta pobiegł za nimi, obgryzając nową zabawkę.
Noc była pogodna i ciepła. Księżyc oświetlał korony drzew, otoczony jasnymi
gwiazdami. Usiedli na ławce blisko siebie.
- Nie rozumiem cię, Nick.
- Czego nie rozumiesz? - Uśmiechnął się do niej. - Jestem facetem, nieskom-
plikowane z nas stworzenia.
- Po co ci ten wielki dom, jeśli nie masz dzieci? Nie ożeniłeś się ponownie.
Milczał przez dłuższą chwilę.
- Nie znalazłem nikogo, z kim chciałbym się związać na stałe. Chyba napraw-
dę się do tego nie nadaję.
- A ten dom? Większość znanych mi osób kupiła dom po ślubie. Dla rodziny.
Nick wzruszył ramionami.
- To inwestycja. Okolica jest przyjemna, działka miała odpowiedni metraż.
Kiedyś go sprzedam i niezle na tym zarobię. To jak polisa, tyle że ma okna i drzwi.
- To wszystko? - Jego argumenty były przemyślane i logiczne, ale brzmiały
tak jakoś... smutno.
- Wszystko.
- Dlaczego się nie ożeniłeś?
Pytanie to go zaskoczyło, ale szybko się otrząsnął.
S
R
- Z tego samego powodu co ty. Praca jest dla mnie najważniejsza.
- Nie sądziłam, że mnie kiedyś okłamiesz.
Odwrócił głowę i spojrzał na trzymany w dłoniach kubek.
- To nie do końca kłamstwo. Po prostu wybrałem pracę zamiast poważnego
związku.
- Ale dlaczego? - Przysunęła się do niego i wyciągnęła rękę, ale nie odważyła
się go dotknąć. - Kiedyś nie byłeś taki. Kariera nigdy nie była twoim priorytetem.
- Tak wyszło. W zasadzie powinienem ci podziękować za to, że się rozstali-
śmy.
- Podziękować? Jak możesz tak mówić?
- Jesteś zaskoczona? Przecież mnie znasz, Carolyn. Starałem się dla ciebie,
ale tak naprawdę zupełnie się nie nadaję na głowę rodziny. Dzięki mnie ludzie się
śmieją, dobrze się bawią, ale zazwyczaj opuszczam imprezę, kiedy sprawy przybie-
rają poważny obrót.
- Jak w takim razie wytłumaczysz obecność moją i Bobby'ego w twoim do-
mu?
- Bobby jest tu tylko chwilowo, ale jestem pewien, że potem też będziemy się
od czasu do czasu widywali.
- Nie odpowiedziałeś mi. - Spojrzała mu prosto w oczy. - A co ja tu robię?
- O co ci chodzi, Carolyn? To ty wszystko odwołałaś, ty nie dałaś nam szan-
sy!
Chciała krzyczeć ze złości. Otrzymywała od niego tyle sprzecznych sygna-
łów, jakby przesyłał jej wiadomości alfabetem Morse'a, wystukując kod połama-
nymi palcami.
- O co tobie chodzi, Nick? W jednej chwili mnie całujesz, w następnej mó-
wisz, że nasze rozstanie to najlepsza rzecz, jaka się w twoim życiu wydarzyła. Cze-
go ty chcesz, Nick?
- Mogę cię zapytać o to samo. Czego ty chcesz, Carolyn? Jesteś teraz tutaj, ze
S
R
mną. Do czego to prowadzi? Jak to się skończy?
Patrzył na nią tak intensywnie, jakby chciał wyczytać prawdę z jej oczu. Wie-
działa, że nie może żądać od niego szczerości, nie oferując nic w zamian. Czy jed-
nak jest gotowa na to, aby zdradzić mu, co czuje? Gdyby to zrobiła, nie mogłaby
się wycofać.
Jak łatwo byłoby się temu poddać. Drżała, czuła przyspieszone bicie serca,
palce świerzbiły ją, aby znów dotknąć jego skóry. Nie zaryzykuje, nie umie.
- Przyjechałam tu dla Bobby'ego.
- Kłamiesz, Carolyn.
- Nie kłamię.
- Nie jesteś tu z ciekawości? Nie chcesz się przekonać, jak by mogło być?
- To jest powód, dla którego ty tutaj jesteś? Kpiący uśmiech wykrzywił mu
wargi.
- Nigdy nie kłóć się z prawnikiem. Nie uzyskasz żadnej odpowiedzi, pojawią
się za to kolejne pytania. - Spojrzał na nią poważnie. - Powiedz mi prawdę, Ca-
rolyn. Dokąd to wszystko zmierza?
Jej uwagę przyciągnęła żyłka pulsująca na jego szyi. Odstawiła kubek na ław-
kę i przysunęła się do niego. Wszystko wokół ucichło, zamarło w oczekiwaniu.
Nagle przestała się opierać - nie wygra tej bitwy, jeśli będzie przebywać z Nickiem
pod jednym dachem. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego ramienia, potem położyła mu
dłoń na karku i przyciągnęła do siebie jego głowę.
- Może tylko dotąd. - Pochyliła się i pocałowała go, bo to było znacznie ła-
twiejsze niż wyznanie prawdy.
Po raz kolejny zaczęła się w nim zakochiwać.
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Nick nie spał. Przez długi czas leżał, wpatrując się w sufit nad łóżkiem, potem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]