[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Urwał, popatrzył na Huntera. - Nie masz wyboru. Jeśli zależy
ci na tym stanowisku, pracę musisz postawić na pierwszym
miejscu. Dopiero potem wszystko inne. Mało tego, ta praca
musi być całym twoim życiem. To jest jak misja. Wiem, że
teraz masz żonę, a niedługo przyjdą dzieci. Dlatego się
zastanów. Jeśli stanowisko wymaga za dużo poświęcenia,
może pomyśl o prywatnej praktyce albo dołącz do ojca i brata.
Garrett skończył przemowę i już zmierzał do drzwi, lecz
Hunter zablokował mu drogę.
- Buck był u ciebie?
- Tak. Bardzo zaniepokoił się twoim ostatnim
wystąpieniem w sądzie.
- Co ci powiedział?
- Ma wątpliwości, czy jesteś wystarczająco dojrzały do
objęcia tego stanowiska. Czy podzwigniesz brzemię
odpowiedzialności.
Znowu ładuje się w jego życie. Czy nigdy nie przestanie
się wtrącać?
- I co mu powiedziałeś?
- %7łe osobiście uważam, że jak najbardziej się nadajesz.
Hunter odetchnął.
- Dzięki za zaufanie.
Garrett znowu przysunął się do okna, oparł dłonie na
parapecie i zapatrzył się w dal.
- Powiem ci teraz coś całkiem prywatnie, bo nie chcę,
żebyś decydował się w ciemno. Musisz mieć świadomość
konsekwencji. Rekomendując cię na to stanowisko, nie
wyświadczam ci przysługi. Ta praca jest ogromnie
wyczerpująca. Nic nie jest za darmo. Pracujesz od rana do
nocy, nie licząc godzin, w ciągłym stresie i pod obstrzałem
opinii publicznej. Wszystko zostanie ci wytknięte, nic nie
ujdzie na sucho. Będę z tobą szczery. Mam już dość, czuję się
wypalony. Nie mogę dłużej temu podołać.
- Załamałeś się z powodu Meyersa?
- To też się przyczyniło.
- Obaj wiemy, że takie rzeczy się zdarzają. Z różnych
względów. Nie rób sobie wyrzutów, że został wypuszczony.
- Może masz rację, a może nie. Mam uczucie, że
wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli. Wracam do
rodzinnych stron. Muszę odpocząć, nabrać dystansu.
- Czy aby nie chodzi o jakąś kobietę? Garrett popatrzył na
niego przez ramię.
- Kiedyś może i była, ale... Nie, to nie to.
Nie uwierzył jego zapewnieniom, lecz nie zamierzał
naciskać. Chociaż czy to nie zaskakujące, jak dalece kobiety
potrafią skomplikować życie?
Garrett usiadł w fotelu. Sposępniał, zmarszczki okalające
usta pogłębiły się jeszcze bardziej. Widać było, że jest w złej
formie.
- Dobrze się zastanów, czy ta posada ci odpowiada, czy to
naprawdę dla ciebie. Bo przyjdzie ci słono zapłacić.
- Nie lękam się. I nie boję się ciężkiej pracy.
- Ja też tak myślałem. Kiedyś. Czasami człowiek nie
zdaje sobie sprawy, co jest dla niego ważne. Uświadamia to
sobie niestety poniewczasie. Gdy to coś na zawsze utraci.
Hunter popatrzył na niego przenikliwie.
- Przemyślę to sobie. Masz jeszcze coś?
- Tylko to, że muszę znać twoją odpowiedz na miesiąc
czy dwa przed moim odejściem.
- A kiedy to ma nastąpić?
- W końcu roku.
- Będziesz ją miał - rzekł Hunter, pocierając dłonią
szorstki od świeżego zarostu policzek. Zamyślił się.
Przez długą chwilę wpatrywał się w drzwi, za którymi
zniknął Garrett. Jeszcze się nie zdecydował. Musi udowodnić,
że się nadaje. Z wielu względów zależy mu na tym
stanowisku. Przede wszystkim z powodu Ashley i dzieci.
Musi zapewnić im życie na odpowiednim poziomie. Nie boi
się wyzwań. Coś trzeba będzie poświęcić, ale to może i
dobrze.
Tak czy inaczej musi mieć pracę, czyli musi jeszcze
bardziej się przyłożyć. I choć planował pomalować teraz dom
i stajnię, odłoży to na pózniej. Musi przysiąść fałdów,
pracować jeszcze więcej. Zrobi to. Z myślą o Ashley. Nie
przyjdzie mu to lekko. Z każdym tygodniem Ashley piękniała,
wręcz kwitła. Jest w połowie piątego miesiąca, a wydaje mu
się ideałem. Może i dobrze, że będzie widywać ją jeszcze
mniej. Tyle go kosztuje, by trzymać się od niej z daleka.
Jak co wieczór, Hunter wrócił pózno. Ledwie tknął kolację
i zaraz zniknął. Zupełnie jakby celowo jej unikał. Dość już
tego. Jeśli coś go gnębi, dlaczego się nie otworzy, dlaczego
nic nie powie? Nie chce jej włączyć do swojego życia. To
dlatego czuje się coraz bardziej samotna. Wyszła z łazienki i
podeszła do drzwi jego sypialni. Musi zebrać się na odwagę.
Szanowała jego potrzebę prywatności, ale przecież są jakieś
granice. Zastukała, by zamknąć sobie możliwość odwrotu.
Leżał na łóżku obłożony papierami, ale w spranych dżinsach i
rozciągniętym podkoszulku wcale nie wygląda! na poważnego
prokuratora.
- Coś ci potrzeba? - zapytał, podnosząc wzrok i
odsuwając stertę dokumentów.
Jeszcze słowo, a chyba się wścieknie. Jej były maż nie
znosił, gdy przerywała mu pracę.
- Jesteś zajęty?
- Nie tak bardzo. - Klepnął dłonią łóżko. - Chodz, usiądz.
- Odgarnął na bok segregatory i notes, by zrobić jej miejsce.
- Mam wrażenie, że coś cię gnębi - zaczęła, podchodząc
bliżej. - Pomyślałam, że może powinniśmy porozmawiać.
- Naprawdę nic się nie dzieje. Takiego biegu wydarzeń
nie przewidziała.
- Chodzi o coś z pracą?
Hunter popatrzył na nią uważnie. W świetle lampy
zmarszczki w kącikach oczu wydawały się głębsze.
- Poniekąd, ale to nie jest coś, co mogłoby cię niepokoić.
No tak. Nie chce dopuścić jej do swoich spraw.
- To może porozmawiamy o czymś innym?
Hunter przeniósł papiery na krzesło, usiadł obok Ashley.
Objął ją ramieniem i przytulił.
- Połóż się, porozmawiamy, o czym tylko chcesz.
- To brzmi dość podejrzanie.
- Zapewniam cię, że nie mam żadnych ukrytych intencji.
Nie chcę tylko, żebyś stała.
Położył się obok, wziął ją w ramiona. Nie opierała się.
- Plecy cię jeszcze bolą?
Tylko raz się poskarżyła, była więc zaskoczona, że
pamięta.
- Trochę.
Przekręcił się na bok i zaczął masować jej spięte mięśnie.
Westchnęła. Przyjemnie było poddawać się jego mocnym,
lecz delikatnym dłoniom.
- Dobrze? - zapytał, zniżając głos do szeptu. Ledwie się
zmobilizowała, by odpowiedzieć.
- Wspaniale.
Przygarnął ją do siebie. Chciała się cofnąć, ale nie zwolnił
uścisku. Obejmował ją ramieniem.
- Spokojnie, rozluznij się teraz.
Usłuchała. Powoli napięcie opadło. Znowu czuła się jak
wtedy w hotelu, gdy po ślubie tulił ją do siebie. Nagle szeroko
otworzyła oczy. To któreś z dzieci mocno ją kopnęło. Hunter
patrzył na nią z niedowierzającym zdumieniem.
- Poczułeś? - zapytała.
- Tak. Co to było? To dzieci? - Ręka, którą ją gładził po
plecach, teraz wylądowała na jej brzuchu.
Uśmiechnęła się, widząc jego reakcję.
- Od dawna dają o sobie znać?
- Zaczęło się niedługo po ślubie, ale wtedy to były tylko
leciutkie muśnięcia. Nie to co teraz. Czasami mam wrażenie,
że się przeciągają, a ich ruchy są miękkie i płynne, ale zdarza
się, że mocno kopią.
Uśmiechnął się, czując pod dłonią dziwne poruszenia.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
Ashley delikatnie przesunęła jego dłoń. Teraz mógł
poczuć ruchy drugiego dziecka.
- Wciąż jesteś zajęty. Nie byłam pewna, czy byś chciał.
- Fakt, że jestem maksymalnie zawalony pracą, ale to nie
znaczy, że nie mam dla ciebie czasu. Zwłaszcza gdy chodzi o
ważne sprawy.
- Hunter, powiesz mi o tamtym dziecku?
- To dawna historia. Mieliśmy po szesnaście lat. Gdy
okazało się, że w drodze jest dziecko, postanowiliśmy się
pobrać, nie zważając na sprzeciw rodziców. Ale jej rodzina ją
przekonała, że jedynym rozwiązaniem będzie oddanie dziecka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •