[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdumiała się. Zamiast eleganckiego garnituru miał na sobie szarą bawełnianą koszulkę i szorty.
Był potargany i nieco zdyszany.
- O, jesteś gotowa.
-A ty nie.
- Gdy wróciłem, usłyszałem szum wody w twojej łazience, więc pomyślałem, że spokojnie
jeszcze zdążę wyskoczyć na jogging, a potem wziąć prysznic. Kobiety przecież zazwyczaj... -
Przytomnie ugryzł się w język. -Daj mi piętnaście minut.
Popatrzyła na wilgotną koszulkę przylegającą do jego torsu i znowu zaczęła snuć fantazje, od
których robiło jej się gorąco.
- Dam ci nawet dwadzieścia.
Ponieważ nie chciała spędzić tych dwudziestu minut na wyobrażaniu sobie, co mogliby robić
razem pod prysznicem, postanowiła rozpakować ostatni karton ze swoimi rzeczami. To zajęcie
rzeczywiście nieco ją uspokoiło. Miała już zupełnie normalny puls, gdy wyjmowała z dna pudła
całe naręcze bielizny. Odwróciła się i ujrzała w drzwiach Stephena. Jego wzrok padł na
koronkowe majteczki i staniczki.
-Ciekawe...
1- Co niby? - spytała, pospiesznie wrzucając wszystko do otwartej szuflady i zasuwając ją.
2- Ciekawe, czy to jest stosowny strój na wizytę u teściów.
55
Włożył białą koszulę i czarne spodnie, na ramiona narzucił lekką sportową kurtkę. Nie miał
krawata, co według jej matki było równie karygodne jak noszenie spodni przez kobietę.
- Doskonały.
Cantonowie zgodnie ze swym odwiecznym zwyczajem sączyli właśnie drinki przed kolacją,
kiedy przyjechała Catherine ze Stephenem. Deirdre i Russell mimo trudnej sytuacji finansowej
prowadzili dawny tryb życia, ponieważ zachowywanie pozorów było dla nich ważniejsze niż
fakt, że stracili prawie wszystkie akcje, ich oszczędności drastycznie topniały, a dom miał
obciążoną hipotekę.
Rodzice i siostra siedzieli w pokoju zwanym frontowym salonem. Ponieważ nie było żadnego
innego salonu, Catherine nigdy nie rozumiała sensu tego nazewnictwa, zwłaszcza że według niej
pomieszczenie przypominało hol zakładu pogrzebowego. Wystrój pozostawał niezmienny od
wielu lat: stare krzesła na pajęczych nogach i wiekowa sofa odziedziczone po babci ze strony
matki.
- Któregoś dnia te meble będą twoje - powtarzała często Deirdre.
W uszach Catherine brzmiało to niemal jak grozba. Rozumiała, że owego feralnego dnia
powinna przestać być sobą i stać się dokładną kopią swojej matki. Kochała ją, oczywiście, lecz
nie sądziła, by miały ze sobą wiele wspólnego.
Pragnienie Catherine, by iść do pracy i zarabiać na utrzymanie, spotkało się z ostrą krytyką
rodziców. Panny z dobrych domów nie pracowały, tylko bogato wychodziły za mąż. Córki ich
znajomych zrobiły to od razu po ukończeniu szkół, tylko Catherine ociągała się, jakby zamierzała
wykorzystać zdobytą wiedzę. Uznali to za fanaberię, podobnie jak ongiś jej przyjazń z
utalentowaną dziewczynką z dołów społecznych, której sami zafundowali stypendium.
Działalność charytatywna była czymś naturalnym w ich kręgach, nie oznaczało to jednak przy-
zwolenia na spoufalanie się z darbiorcami.
- Nie spoufalamy się z takimi ludzmi - ganiła ją nieraz matka.
Catherine wciąż nie mogła pojąć takiego sposobu myślenia, podobnie jak jej rodzice nie mogli
pojąć, czemu ona zaangażowała się w pomoc dla ofiar przemocy w rodzinie. Na szczęście taka
działalność dawała się podciągnąć pod szyld działalności charytatywnej, więc po jakimś czasie
pogodzili się z tym. Przynajmniej nie musieli się już wstydzić przed znajomymi, że ich córka
pracuje jak zwykły śmiertelnik. Nie pracowała, udzielała się na polu dobroczynności.
1- Będziesz tak stać cały wieczór, patrząc na meble, kochanie? - spytała Deirdre, śmiejąc się z
56
zakłopotaniem.
2- Och, przepraszam, zamyśliłam się. Mamo, tato, Felicity, pamiętacie zapewne Stephena
Danbury'ego?
Ojciec wstał i podał gościowi rękę, matka została na kanapie, posyłając mu uprzejmy uśmiech,
zaś Felicity strzeliła doń oczami, bezczelnie go kokietując.
1- Miło znów państwa widzieć.
2- Jak się miewa twój kuzyn? - spytała Deirdre.
Pani Canton z pewnością pamiętała Stephenowi jego udział w buncie córki w dniu niedoszłego
ślubu z Derekiem i teraz wbijała mu szpilę; Oczywiście w nadzwyczaj elegancki sposób.
- Sądzę, że jeszcze długo będzie nieprzytomny ze wściekłości - odparł spokojnie Stephen i
wziął Catherine za rę-kę. - Chcielibyśmy podzielić się z państwem pewną wiadomością.
1- Och - rzekli unisono gospodarze.
2- Mam złe przeczucie - mruknęła Felicity, patrząc na ich splecione dłonie.
3- Pobraliśmy się - oznajmiła bez dalszych wstępów Catherine, gdyż w jej odczuciu stopniowe
przygotowywanie rodziców i tak by nie złagodziło szoku.
4- Po... pobraliście się? - Na twarzy Deirdre odmalował się wyraz absolutnego zaskoczenia,
bynajmniej nie radosnego.
W tym momencie legły w gruzach wszelkie nadzieje Catherine, że rodzice, ucieszeni faktem
jej zamążpójścia, wybaczą niestosowny sposób zawarcia owego związku.
1- Kiedy? - rzucił krótko Russell.
2- W ostatnią sobotę. To była bardzo spontaniczna decyzja - wyjaśnił jego świeżo upieczony
zięć.
3- Na to wygląda - burknął ze złością teść i jednym haustem dopił resztę szkockiej.
4- Gdzie? - odezwała się z kolei Deirdre, na której policzki wystąpiły szkarłatne plamy.
5- W Las Vegas.
Catherine ujrzała, jak matka dla odmiany blednie, a jej powieki zaczynają trzepotać, jakby
57
miała za chwilę paść zemdlona. Matka uwielbiała dramatyczne sceny, co Catherine zawsze
wydawało się śmieszne, więc w innej sytuacji byłaby nawet ubawiona. Niestety, nie było nic ko-
micznego w pełnej napięcia atmosferze, jaka zapanowała w ponurym salonie Cantonów.
1- Zwietnie! Po prostu znakomicie! - wybuchła Felicity.
2- Brukowce już prawie o nas zapomniały. Zaraz zaczynam studia. Rozumiesz, co to znaczy? Jak
mogłaś mi to zrobić?
3- Nic ci takiego nie zrobiłam. Właśnie specjalnie wzięliśmy jak najskromniejszy ślub, żeby nie
przyciągnąć powszechnej uwagi.
4- Przede wszystkim wzięliście ślub w jak najgorszym guście - skwitowała zjadliwie Deirdre, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •