[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z zewnątrz dochodziły ich rozmowy, śmiechy, a nawet śpiew ptaków
czekających, aż ktoś rzuci im okruszki. Ale tu, w jego sypialni, panowała teraz
cisza, która aż krzyczała. Jackson patrzył w oczy Casey i widział, jak się od
niego oddala. Nie wiedział co zrobić. Myślał, że ona nigdy się nie dowie o
Marian i że gdy te sześć miesięcy minie, pójdą każde w swoją stronę i
wszystko potoczy się gładko, zgodnie z planem. Ale sytuacja się zmieniła. Nie
miał pojęcia, kiedy i jak się to stało, ale się zmieniła.
Tak, miałem zamiar ożenić się z Marian wyrzucił z siebie w końcu,
gdy nic lepszego nie przyszło mu do głowy. To miało być małżeństwo z
rozsądku. Biznes. Interesy próbował tłumaczyć, nie chcąc ranić Casey.
Interesy powtórzyła.
101
RS
Tak. Fuzja naszych rodzinnych firm. Posłuchaj, obaj moi bracia tak
zrobili i okazało się, że jeszcze w dodatku są szczęśliwi. Aż mnie to czasem
złości. Pomyślałem, że i ja tak zrobię i że to będzie dobre dla King Jets. Jej
ojciec jest właścicielem kilku ważnych lotnisk. Bardzo mi to pasowało. Firma
by się przez to rozwinęła. Nowe połączenia, nowi klienci...
Więc gratuluję. Casey założyła ręce. Jak już będzie po wszystkim,
dopilnuję, by te nowe połączenia ładnie wyglądały na stronie, którą projektuję.
Ale posłuchaj! Przecież nie dałem jej tego pierścionka. Jest tutaj, a nie
na jej palcu, bo ślubu nie będzie. Nie ożenię się z nią.
Co ty powiesz? Ciekawe dlaczego?
Dlaczego? Dobre pytanie. Sam nie był tego całkiem pewien. Wiedział
jedynie, że nie mógłby znieść myśli, że spędzi życie z kobietą, która... nie
będzie Casey.
No więc? Dlaczego nie zamierzasz się ożenić z lotniskami państwa
Cornice'ów? spytała ironicznie, gdy zwlekał z odpowiedzią.
Ze względu na ciebie i Mię bronił się. Powiedziałem jej, że
potrzebuję czasu. %7łe chcę go spędzić z Mią. %7łe muszę to sobie poukładać.
Zatem po prostu odłożyłeś to w czasie?
Nie, na zawsze.
Ale tego jej już nie powiedziałeś?
Nie przyznał. Powiedziałem, że porozmawiamy za pół roku.
Chciałem jej dać szansę, żeby się sama z tego wycofała.
Boże! Jaki ty jesteś szlachetny. Chodząca kurtuazja. Próbowała ominąć
go i wyjść, ale jej nie pozwolił.
Nie jestem szlachetny. Nie o to chodzi. Ja tylko...
Co ty tylko? A może to uczciwość? Nie chcesz się zaręczać z jedną,
dopóki sypiasz z drugą, tak? No, to tytuł Człowieka Roku masz w kieszeni.
102
RS
Wpadła w furię i Jackson, widząc to, ustąpił o krok. Wykorzystałeś mnie
oskarżyła go. Chodziło ci tylko o seks, a Marian trzymałeś sobie w
odwodzie.
Jackson zamierzał początkowo poczekać, aż da upust swej złości, ale nie
zamierzał dłużej słuchać, jak go obraża.
Obydwojgu nam chodziło o seks, kochanie przypomniał jej i z
satysfakcją zauważył, że uderzył celnie. Poza tym nigdy ci nic nie
obiecywałem.
I dlatego uważasz, że wszystko jest w porządku? Jej szept zabrzmiał
jak syknięcie węża. Niczego nie obiecuję, więc nic się nie liczy? I nieważne,
że się przy tym kogoś rani? Podeszła doń i wbiła mu palec w pierś. A co z
Mią? Też ją odstawisz na boczny tor, jak się już ożenisz z Marian?
Oczywiście, że nie. Mia jest moją córką i zawsze nią będzie.
Dobre i to.
Casey... Wyciągnął ku niej ramiona, przyciągnął ją do siebie i trzymał
mocno, gdy próbowała się uwolnić. Nie umiał sobie z tą sytuacją poradzić i był
z tego powodu na siebie wściekły. Zawsze wiedział co powiedzieć, co zrobić, a
teraz akurat nie. Nie miał żadnego pomysłu. Nie rób tego, nie rób tego nam.
Nie niszcz tego, co mamy prosił.
A co my mamy? spytała cicho. Nie można zniszczyć czegoś, czego
nie ma. W jej ciemnych, niebieskich oczach widać było wściekłość. A poza
tym to nie ja coś robię! To ty! Ty to zrobiłeś! Wyrwała mu się. A teraz
przepraszam, ale Julie czeka, by obejrzeć te karty.
Może jeszcze chwilę poczekać rzucił, nie chcąc pozwolić jej odejść.
Nie teraz, kiedy tyle jeszcze pozostało między nimi niedopowiedzeń. I kiedy
wciąż widział w jej błyszczących oczach ból.
103
RS
Nie, nie może. Poprawiła włosy. I wolałabym, żeby twoja rodzina i
moi przyjaciele nie pomyśleli, że dzieje się coś złego. Więc lepiej uruchom
swoje zdolności aktorskie i wracaj ze mną.
Casey!
Nie powinniśmy psuć gościom dobrej zabawy powiedziała i wyszła.
Kiedy już wszyscy sobie poszli, Casey wciąż nie była w nastroju na
rozmowę z Jacksonem. Zostawiła mu Mię i pojechała do miasta, gdzie miała
coś załatwić. Prowadząc potężną terenówkę, musiała się skupić na jezdzie, a to
pozwoliło jej choć przez chwilę nie myśleć o tym, jaką zrobiła z siebie idiotkę.
To moja wina, powtarzała sobie. Zajechała na parking przed drogerią i apteką,
wyłączyła silnik, oparła głowę na kierownicy i zamknęła oczy. Wiedziałam
przecież, że to tylko na jakiś czas, myślała. I to ja dopuściłam do tego, że
zaczęliśmy ze sobą sypiać. To ja pozwoliłam sobie na marzenia. Głupie,
irracjonalne marzenia.
Podniosła głowę, odetchnęła głęboko i spojrzała na okno apteki przed
sobą. Aż się wzdrygnęła, gdy sobie przypomniała, po co tu przyjechała. I co
zamierzała kupić. Bo jeżeli jej podejrzenia miały się potwierdzić, to wszystko,
ale to wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej.
Jackson chciał z nią porozmawiać, gdy wróciła do domu, ale przemknęła
obok jak meteor. Jakby go w ogóle nie zauważyła. Postanowił więc dać jej
trochę czasu. Niech sobie to wszystko przemyśli. Porozmawia z nią potem i już
on potrafi ją zmusić, by wysłuchała, co ma do powiedzenia.
Spędził to przeklęte, długie popołudnie, rozmawiając z braćmi i Mikiem
Sullivanem i udając, że nic się nie stało. Ale wspomnienie cierpiącej Casey nie
dawało mu spokoju. Nikt niczego nie zauważył, bo przykleił sobie na twarz
plastikowy uśmiech i udawał, że świetnie się bawi.
104
RS
A co się niby stało? pytał teraz sam siebie na głos, wpatrując się w
noc za oknem. Znalazła pierścionek, którego nie dałem Marian. Wielka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]