[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Upiekłam twojego ulubionego murzynka.
- Wiedziałaś, że przyjadę?
- Pewnie podświadomie. - Nie przestawała się uśmiechać, serce
waliło jej jak szalone. Przyjechał! Może wszystko się jeszcze ułoży,
może jeszcze będą szczęśliwi.
Przytrzymując drzwi i puszczając ją przodem, spojrzał na nią
krytycznym wzrokiem.
- Nie wyglądasz na taką, która je dużo ciasta.
- To się zaraz zmieni.
Zjadła trzy kawałki, a Gavin cztery. Popijali je szklanicami
mleka vermonckich krów i rozmawiali o biznesie. Umowa na
82
RS
 Filadelfijską opowieść" będzie zawarta, ale Saxman zlecił napisanie
scenariusza innym autorom. Jednym z nich ma być Bob Franklin.
Lindsay była załamana. Co za parszywy zawód! Czy nie znają
przysłowia o zbyt wielu kucharzach? Scenariusz tylko na tym ucierpi.
- Oni to zniszczą.
- Wiem. - Gavin wstał od stołu. - Wniosę bagaże.
- Dobrze się czujesz? Odwrócił się skonsternowany.
- O dziwo, tak. Doszedłem do wniosku, że jest kilka spraw
ważniejszych od scenariusza. Zwłaszcza jedna.
- Och. - Nie była w stanie powiedzieć więcej, siedziała po prostu
i promieniała szczęściem. - Pomóc ci?
Pokręcił głową, uśmiechnął się do niej i udał do samochodu.
Wrócił z dwiema ogromnymi walizkami.
- Planujesz dłuższy pobyt?
- Planuję przeprowadzkę.
- Przeprowadzkę?
- Tak. - Uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie ofiarował jej
gwiazdkę z nieba. - Nie chcesz mnie tutaj?
- Nie. - Gdy jego szeroki uśmiech zamarł z przerażenia, dodała: -
To nie jest miejsce dla ciebie. Nawet ja tutaj nie należę. Zobacz. -
Złapała go za rękę i pociągnęła na górę do swojego pokoju, gdzie na
łóżku nadal leżały dwie ogromne torby podróżne. - Ja też planuję
przeprowadzkę.
- Lindsay, przecież nie cierpisz Los Angeles.
83
RS
- Tak, ale kocham ciebie. - Objęła go za szyję, wpatrywała się z
uwielbieniem w jego oczy. - Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak tekst ze
scenariusza, ale... gdziekolwiek jesteś, tam i ja chcę być.
Stanęła na czubkach palców, prosząc się o pocałunek, który, o
Boże, dostała - taki mocny i namiętny, jakiego pragnęła. Potem przez
całą minutę dochodziła do siebie, ogłuszona z wrażenia. Dopiero po
chwili uświadomiła sobie, co Gavin do niej mówi.
- Ty się przeprowadzasz dla mnie do Fabryki Snów, natomiast ja
dla ciebie dołączę do twojego stada kur.
- To by dopiero było! Co tam nagrody filmowe, za takie
poświęcenie czeka nas aureola świętości!
- Hm. - Otarł się o nią znacząco. - W tej chwili akurat nie mam
zbyt świętych myśli.
- Nie?
- Nie, takie raczej bardziej... odjazdowe. Uśmiechnęła się
słodko.
- Chcesz powiedzieć, że bardziej rockowe?
- O właśnie, rockowe.
- Gavin.
- Tak?
- Zróbmy coś, czego nigdy nie robiliśmy.
- Z góry jestem za tym, powiedz tylko co.
- Zawrzyjmy kompromis.
- Kompromis?! - Zapałał udawanym oburzenie. - Ale w ten
sposób nikt nie zwycięża.
84
RS
- Wiem, że to brzmi nieciekawie, ale słyszałam, że kompromis
sprzyja budowaniu związku.
- No cóż, znasz mnie i wiesz, że ważne sprawy lubię załatwiać
na gorąco,- Powoli kierował ją w stronę łóżka. - Dlatego uwielbiam
zadawać się z tobą, panno Kenyon.
- Och, to też jest niezły tekst, panie Gavinie.
- Dzięki. Więc jaki masz plan?
- Sześć miesięcy tutaj, sześć w Los Angeles. - Obserwowała go
uważnie.
Krzywił się przez dwadzieścia niekończących się sekund, po
czym zdecydowanym ruchem pokiwał głową.
- Jakoś to przeżyję. Od lipca do grudnia tutaj, od stycznia do
czerwca tam?
- Doskonale. Boże Narodzenie w Vermoncie, a od stycznia
słoneczna Kalifornia. - Kiedy kolanem dotknęła brzegu łóżka,
wiedziała, że już niedługo będzie kochana jak żadna inna kobieta na
świecie. - Załatwiłeś dobry interes.
- Załatwiłem sobie idealną kobietę.
- Ooo, kolejny niezły tekst. - Wsunęła ręce za pasek jego spodni
i wyciągnęła na wierzch koszulę. - Powinieneś zostać scenarzystą.
- Interesująca propozycja. - Zciągnął jej bluzę przez głowę. -
Rozważę go.
Nagle wpadła na cudowny pomysł.
- Napisz ze mną scenariusz.
- Tak? A o czym?
85
RS
- O krnąbrnej i nieustępliwej kobiecie, która ucieka przed czymś,
zamiast się z tym zmierzyć, i o mężczyznie, który uprzytamnia jej, co
tak naprawdę uczyni ją szczęśliwą.-
- To mi się nawet podoba. - Pocałował jej gołe ramię, wędrując
ustami do zagłębienia szyi. - Pod warunkiem, że będzie happy end.
- Oczywiście!
- Włącznie ze ślubem?
- Uważasz, że jest konieczny?
- Tak uważam. - Spojrzał na nią lekko zaniepokojony. - To
znaczy, jeśli ty...
- Więc może być i ślub. - Popatrzyła na niego rozpromienionym
wzrokiem, wyobrażając ich sobie, jak cieszą się życiem i starzeją w
tym domu, a rozkwitają i emanują energią w Los Angeles. - Zgadzam
się.
- A jak byś zatytułowała ten nasz hit?
-  Ich noce".
Przestawił jej torby na podłogę i zrobił dla niej miejsce na łóżku,
które odtąd będą dzielić przez połowę wspólnego życia.
- No to mamy zagwarantowany happy end, najdroższa.
86
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •