[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pocisków.
- Jesteś pewna, że są zamesmeryzowani? - zapytał chłopiec.
- Oczywiście - odrzekła Holly, unosząca się nad jego głową. - Mają umysły tak czyste,
że można by na nich pisać jak kredą na tablicy. Ale jeżeli chcesz, to ich ogłuszę.
- Nie - rzekł Artemis. - %7ładnych śladów. Nie wolno nam zostawiać śladów.
Pex i Chips zbliżali się z wolna, omawiając zalety rozmaitych fikcyjnych postaci.
- Kapitan Hook jest super - mówił Pex. - I skopałby Barneyowi ten fioletowy tyłek sto
razy na sto.
- W ogóle nie kojarzysz, o co chodzi w Barneyu - westchnął Chips. - To sprawa wartości.
Kopanie w tyłek nie ma tu nic do rzeczy.
Przeszli obok Artemisa, w ogóle go nie widząc. Dlaczegóż mieliby go widzieć? Holly
tak ich zamesmeryzowała, że nie dostrzegliby na tym piętrze nikogo niezwykłego, chyba że
zostałby im wskazany.
Przed Artemisem widniało zewnętrzne stanowisko ochrony. Zostało mu czterdzieści
sekund do pojawienia się następnej pary strażników - i ci nie zostali zamesmeryzowani.
- Trochę ponad pół minuty, Holly. Wiesz, co robić.
Holly nastawiła termozwoje w swoim kombinezonie na temperaturę pokojową, aby
oszukać promienie laserów, krzyżujące się przy wejściu do skarbca. Następnie uniosła się
delikatnie - większy odrzut mógł uaktywnić podkładkę naciskową - i z wolna poleciała do
przodu, odpychając się od ścian w miejscach, gdzie według wskazań kasku nie było żadnych
sensorów. Muśnięta podmuchem podkładka zadrżała, ale czujnik nie zareagował.
Artemis niecierpliwie obserwował jej poczynania.
- Pośpiesz się, Holly. Dwadzieścia sekund. Wróżka mruknęła coś nienadającego się do
druku i zbliżyła się do drzwi na odległość ręki.
- Plik wideo Spiro 3 - powiedziała i komputer w kasku wyświetlił film, na którym Jon
Spiro wprowadzał szyfr do klawiatury zamka. Holly dokładnie powtórzyła jego ruchy i sześć
wzmocnionych trzpieni, umieszczonych wewnątrz stalowych drzwi, cofnęło się. Obciążone
przeciwwagą skrzydło otworzyło się szeroko, a wszystkie zewnętrzne alarmy automatycznie
zgasły. Przed wróżką odsłoniły się potężne drugie drzwi z płytką kontrolną, na której płonęły
trzy czerwone światełka. Jeszcze tylko trzy przeszkody: skaner żelowy, skaner tęczówkowy i
aktywacja głosem.
Taka operacja była zbyt skomplikowana, by używać komend głosowych. Zdarzało się
już, że komputery Ogierka zle interpretowały polecenia, chociaż centaur upierał się, że to błąd
personelu. Holly energicznym ruchem zdarła osłonę ze sterującej kaskiem klawiatury na swoim
przegubie.
Najpierw na wysokości 168 cm wyświetliła trójwymiarowy obraz oka Spiro. Skaner
siatkówkowy natychmiast wyemitował promień, który rotacyjnie zbadał wirtualną gałkę oczną,
po czym, najwyrazniej zadowolony, zwolnił pierwszy zamek. Czerwone światło zamieniło się
w zielone.
Następny krok polegał na zmyleniu analizatora głosu za pomocą odpowiedniego pliku
dzwiękowego. Nie było to proste - zainstalowano tu bardzo wyrafinowany sprzęt, który nie
dałby się nabrać byle jakiemu nagraniu. To znaczy, nagraniu wykonanemu przez ludzi. Ale
cyfrowe mikrofony Ogierka produkowały kopie nieodróżnialne od oryginału. Nawet
śmierdzące dżdżownice kompostowe o odwłokach wręcz pokrytych uszami reagowały na syk
godowy, emitowany przez urządzenia centaura, który w chwili obecnej prowadził negocjacje
patentowe z agencją zbierającą robaki.
Holly odtworzyła plik przez głośniki w kasku.
- Jon Spiro. Jestem szefem, otwieraj szybko .
Alarm numer dwa także się wyłączył. Kolejne zielone światełko.
- Przepraszam, pani kapitan - rzekł Artemis, w którego głosie zabrzmiał ton niepokoju. -
Już prawie nie mamy czasu.
Odwinął kciuk i minąwszy Holly, stanął na czerwonej podkładce, po czym przycisnął
kciuk do skanera.
Opuszkę odciętego palca pokrył zielony żel. Alarm zapłonął na zielono. Udało się.
Oczywiście, że się udało. W końcu kciuk był oryginalny. Jednak drzwi pozostały zamknięte.
- No? Wchodzimy? - Holly szturchnęła Artemisa w ramię.
- Przecież widzisz, że nie. A szturchańce bynajmniej nie ułatwiają mi koncentracji.
Chłopiec wpatrzył się w płytkę rozdzielczą. Co przeoczył? Myśl, kolego, myśl!
Uruchom te słynne szare komórki! Pochylił się ku drzwiom, przenosząc ciężar ciała na
przednią nogę. Podkładka pod jego stopami cicho skrzypnęła.
- Oczywiście! - zawołał Artemis. Chwycił Holly i mocno przytulił do siebie.
- Czerwony kolor to nie tylko ostrzeżenie - wyjaśnił. - Ta płytka reaguje na ciężar.
Miał rację. Ich łączna masa była dostatecznie zbliżona do masy Spiro, aby oszukać
wagę. Zapewne mieli do czynienia z urządzeniem mechanicznym, komputer nie dałby się
zwieść w ten sposób. Drugie drzwi opadły i zniknęły w szczelinie pod ich stopami.
- Ruszaj - rzekł Artemis, wręczając kciuk Holly. - Masz niewiele czasu. Zaraz do ciebie
dołączę.
- A jeśli nie?
- To przejdziemy do planu B. Holly powoli pokiwała głową.
- Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Miejmy nadzieję.
Artemis wkroczył do skarbca. Obojętnie minął warte fortunę klejnoty i obligacje na
okaziciela - zmierzał prosto do Kostki K, uwięzionej w klatce z perspeksu. Drogę zagrodzili mu
dwaj bykowaci strażnicy. Na twarzach mieli maski tlenowe i trwali w nienaturalnym bezruchu.
- Przepraszam panów. Czy mają panowie coś przeciwko temu, że pożyczę sobie Kostkę
K?
%7ładen z mężczyzn nie zareagował choćby zmarszczeniem brwi. Niewątpliwie była to
zasługa gazu paraliżującego, który obecnie wypełniał zbiorniki. Gaz ten wyprodukowano z
jadu całego gniazda pająków peruwiańskich, a jego skład chemiczny przypominał skład maści,
używanej przez południowoamerykańskich Indian do znieczuleń.
Artemis wprowadził kod, recytowany mu przez Ogierka wprost do ucha. Cztery ścianki
perspeksowej skrzynki opadły bezszelestnie i skryły się we wnętrzu kolumny. Kostka K stała
przed nim w pełnej krasie. Wyciągnął rękę...
Sypialnia Spiro
Gdy Holly wróciła do sypialni Spiro, przemysłowiec leżał w tej samej pozycji, w jakiej
go zostawiła. Oddychał normalnie i miarowo. Stoper na przyłbicy wróżki wskazywał kilka
sekund po 4.57. Najwyższa pora.
Holly troskliwie odwinęła kciuk, a następnie delikatnie przyłożyła go do kikuta. Dłoń
Spiro była zimna i niezdrowa w dotyku. Elficzka uważnie przyjrzała się miejscu zetknięcia
przez szkło powiększające; o ile mogła stwierdzić, obie części idealnie do siebie pasowały.
- Uzdrawiaj - rzekła i z jej palców popłynął potok niebieskich iskier, które wsiąkły w
obie połówki kciuka Spiro. Nici błękitnego światła zszyły naskórek, ślad po cięciu w oczach
zarastał świeżą skórą. Palec zaczął wibrować, z porów buchnęła para, spowijając dłoń
obłokiem mgły. Cała ręka zadygotała gwałtownie, koścista pierś zafalowała od wstrząsów,
kręgosłup wygiął się w łuk, aż Holly przeraziła się, że pęknie. W końcu przemysłowiec opadł
bezwładnie na łóżko. Jego serce podczas operacji ani na chwilę nie straciło rytmu.
Kilka zbłąkanych iskier powędrowało w podskokach po ciele Spiro niczym kamyki na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •