[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sekunde po tym jak znowu poczułam moje nogi na podłożu i nabrałam powietrze by
krzyknąć za Danausem, kiedy łowca i Stefan pojawili się obok nas sekundę pózniej.
Wypuścilam powierze, w bezcelowym pośpiechu. Nie wierzyłam Stefanowi że przyniesie
tu Danausa. Nie wierzyłam Stefanowi, ale w razie wątpliwości, niechętnie chciałam dać
mu kilka przywilei, biorąc pod uwagę że utracił swoją asystentkę.
-Zostawcie nas.-powiedział niskim głosem Danaus.- Mira i ja mamy coś do
przedyskutowania.-Valerio i Stefan nie wahali się. Valerio zniknął natychmiast, a
bezpośrednio za nim Stefan z miękkim chichotem.
Spojrzałam na łowcę i skrzywiłam się. Czegokolwiek nauczył się podczas pobytu
z Sofią, miał wrócić do mnie i ugryzć mnie w tyłek. Wiedziałam że nigdy nie powinnam
zostawiać go sam na sam z małym, słodkim zwierzaczkiem Veyrona.
Rozdział Czternasty.
Danaus olał swój płaszcz i rzucił go na oparcie jednego z krzeseł, kiedy szedł
przez pokój. Siadłam na wolnym krześle i położyłam lewą nogę na prawym kolanie,
próbując być jak stal przeciw temu co łowca miał zarzucić na moje plecy. Mój żołądek i
szczęki były zaciśnięte, kiedy patrzyłam jak przeczesuje jedną ręką ciemne włosy,
oddalając je od twarzy.
-Potrzebuję cię do uwolnienienia Sofii-oznajmił. To zdecydowanie stało się
nieciekawe.
-Czemu?
Danaus przestał chodzić i przyszpilił mnie wściekłym spojrzeniem- Czemu?-
powtórzył, prawą rękę zaciskając w pięść.-Ona jest więzniem. Wampir trzyma ją wbrew
jej woli.
-Nie jestem pewna czy w to wierze.-wzruszyłam ramionami, relaksując się w
fotelu.- A nawet jeśli jest, mogę się założyć że sama wplątała się w ten bałagan. Naszą
pracą nie jest uwolnienie jej z obecnego położenia.
-Więc mówisz nie?
-Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze, przypominając sobie że
Danaus nie jest przyzwyczajony do mojego świata. Był limit tego co mogę zrobić nie
powodując kłopotów, ale nie byłam skłonna robić tego w tej chwili. Miałam już dość na
tym talerzu.
-Ona jest zwierzątkiem, Danaus.
-Tyle już się domyśliłem.-warknął, ale zignorowałam go i kontynuowałam.
-Ona jest zwierzaczkiem, a w większości przypadków jest to pozycja którą
człowiek osiąga z własnej woli, ponieważ ona lub on jest zakochany w nocnym
wędrowcu. Jestem pewna że jest dobrze traktowana. Widzialam zle traktowane
zwierzaczki, a ona takim nie jest. W rzeczywistości, sądząc po ubraniach i biżuteri którą
miala na sobie, to traktują ją bardzo dobrze.
-Nie wiesz tego!
Skrzywiłam się, podciągając nogi do normalnej pozycji i przesuwając się na
krawędz krzesła. Danaus położył dłonie na oparciu kanapy, która nas dzieliła i pochylił
się by spojrzeć mi w oczy.-Ona jest więzniem.-warknął.- On ogranicza jej ruchy. Karmi
się nią. Dzieli się z kolegami. Jest dla niego tylko rzeczą.
-Dla mnie brzmi jak zwierzątko. Nie ma nic dziwnego w żadnym z tych
przykładów.-przerwałam, szukając jakiegoś sposobu, w jaki mógłby zaakceptować układ
Sofii.-Spójrz Danaus. Sama wpakowała się w tą sytuację. Po prostu będzie musiała sobie
z nią poradzić. Jeśli ona jest szczęśliwa, on się w końcu nią znudzi. Do diabła, jest
prawdopodobieństwo że po wszystim będziemy musieli zabić Veyrona, więc wtedy
będzie wolna. Nie możemy po prostu wejść i powiedzieć mu że ma ją uwolnić.
-Dlaczego nie możemy jej teraz uwolnić?
Potrząsnęłam głową i spojrzałam na moje ręce, splecione na kolanach.-Tak po
prostu nie można.
-Co to do cholery ma znaczyć?
-Ona jest zwierzaczkiem Veyrona.-pchnęłam się na nogi, co spowodowało że
Danaus również się wyprostował.- Nie kradnie się zwierzaczka innej istoty, chyba że
chcesz rozpocząć wojnę. Nie chcę jej. Nie chcę spędzić reszty mojego życia na
chronieniu jej. Wystarczające złe było to że uznałam Budapeszt za moją drugą domenę.
Nie ma potrzeby dodatkowo odbierać innemu nocnemu wędrowcowi zwierzaczka, kiedy
ten jest pod jego ochroną. Moja reputacja nie może być bardziej oczerniona.
-Nie mialaś problemu odbierając Tristana Sadirze, gdy byliśmy w Wenecji.-
stwierdził oskarżycielsko Danaus.
-Trybunał sabatu zamierzał go zabić a Sadira nie zamierzała zrobić nic by to
powstrzymać! Nie miałam wyboru. Nie mogłam stać i to oglądać. Obiecałam mu że
pomogę mu się od niej uwolnić.-argumentowałam, w końcu podnosząc głos.
-A Nicolai? Jaką masz przy nim wymówkę? Nie możesz mi powiedzieć że nie
było wielkiego ryzyka, przez konfrontację z Jabarim i resztą sabatu, zabierając im z rąk
wilkołaka. Wiedziałaś że będziesz musiała spędzić resztę życia chroniąc go przed
Jabarim.
-Cholera, Danaus! Byłeś tam. Mieli oddać Nicolai'a w ręce naturi. Była szansa że
byłby kolejną ofiarą, która miała złamać pieczęć. Nie mogliśmy podjąć takiego ryzyka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]