[ Pobierz całość w formacie PDF ]
próbie.
Którejś nocy zadzwoniła i spytała, co u niego słychać.
Zagranie w jej stylu: choć zerwali ze sobą, nadal się o niego
martwiła. Rozmawiali przez parę minut. Chciał jej po-
wiedzieć, że prezent, którym się z nim pożegnała, bardzo mu
się podoba, że pomaga mu przetrwać ten trudny czas bez
niej. Pomyślał jednak, że może to zabrzmieć dziwnie albo
żałośnie, kiedy nagle jej wyzna - co było zgodne z prawdą -
że bawi się lalkami. Odgrywanie istotnych epizodów z ich
przeszłości, które nazywał scenariuszami , sprawiało mu
coraz większą frajdę. Pewnej nocy, nie mogąc zasnąć,
siedział na kanapie w salonie do trzeciej nad ranem i cały
czas milcząc, trzymał pacynki na dłoniach. Towarzyszyły
mu do chwili, aż się położył.
Jak by zareagowała na wieść o jego występach ? Jak
ON by się zachował, gdyby role się odwróciły? Nieładnie.
Lepiej trzymać gębę na kłódkę. Gdy ich rozmowa zbliżała
się do końca, spytał ją z głupia frant, jak wabił się jej
ulubiony pies. Skonsternowana odpowiedziała mu i zaraz
spytała, do czego mu to potrzebne. Odrzekł, że od paru dni
usiłuje sobie przypomnieć i doprowadza go to do szału.
W miarę jak jego scenariusze stawały się dłuższe i roz-
budowane, zaczął częściej zapisywać konkretne słowa, a
nawet dialogi, które zamierzał w nich wykorzystać.
Którejś soboty, jedząc sandwicza z tuńczykiem i wyglą-
dając przez kuchenne okno, uzmysłowił sobie, że pamięć
jest dość zawodnym przyjacielem. Często kłamie, prze-
inacza fakty i zapomina o rzeczach zarówno ważnych, jak
i błahych. Pamięć okrada cię się z fragmentów życia, które
należą ci się w wieczyste użytkowanie. To mniej więcej tak,
jakbyś powierzył jedyną kopię własnej biografii jakiejś
kapryśnej, roztrzepanej osobie, która nie zawsze wykonuje
należycie swoje obowiązki i której nie chce się prowadzić
ksiąg. W przeciwieństwie do ciebie nie obchodzi jej, jak
nazywała się ta rozkoszna francuska restauracja w
Amsterdamie ani jak miała na imię siostra twojego
licealnego wroga.
Gdy próbował sobie przypomnieć szczegóły związane z
okresem życia, który dzielił ze swoją cud-dziewczyną, coraz
to natykał się na barierę, poza którą - jak stwierdzał - pewne
detale przepadały bezpowrotnie. Co robili na pierwszej
randce? Jaki żart powiedziała, kiedy pierwszy raz poszli do
łóżka? Jak wabił się jej ukochany pies, o którym mogła
gadać w nieskończoność?
Pewien jego kolega z pracy posłużył się kiedyś wyraże-
niem wygodna historia , mając na myśli to, jak ludzie za-
pamiętują swoje życie albo poszczególne zdarzenia. Fakty są
płynne. Większość ludzi żyje w wygodnych, skrojonych na
własną miarę historiach zbudowanych z omylnych
wspomnień - czasem prawdziwych lub tylko wypaczonych,
a czasem absolutnie fałszywych. Pozwalają im one jednak
zachować spokój umysłu, codzienną równowagę, a bywa, że
i zdrowie psychiczne.
Czy jego pacynkowe scenariusze odzwierciedlały to, co
istotnie zaszło, czy też były jedynie mglistymi, wygodnymi
historiami, które sobie uroił, aby załagodzić ból po jej
odejściu?
Opowieść o wiecznie remontowanym mieszkaniu sta-
nowiła klasyczny przykład jego dylematu. To, co zdążył jej
zrelacjonować, było prawdą: w pustym mieszkaniu na
trzecim piętrze od kilku miesięcy trwały prace wykoń-
czeniowe. Pewnego dnia zakradł się tam na przeszpiegi, a
potem opowiedział jej o swoich odkryciach. Interesowały ją
konkrety, on jednak zbył jej pytania, uznając je za
drugorzędne. Zbyt pózno dotarło do niego, że znowu ją
obraził; znowu jej nie słuchał; nie zwracał uwagi na to, co
było dla niej ważne.
Wiedział od dawna, co się święci, ale jak zwykle odpy-
chał tę myśl. Nikt nie chce utracić czegoś, co ma wartość.
Tym razem był to prawdziwy skarb. Pod wieloma wzglę-
dami ich związek układał się znakomicie. Wiedział o tym.
Co gorsza, wiedział również, że mimo jego licznych wad
kocha go całkowicie. Mówiła o nim mój facet , starała się,
by wszystko między nimi grało. Jak jej się to udawało? Jak
zdołała zaakceptować... przełknąć... przeoczyć jego
dziwactwa, rozbuchane ego i długie, posępne milczenie,
które doprowadzało ją do białej gorączki? Ilekroć o tym
dyskutowali, powtarzała, że kocha go i kropka. Jeżeli się
kogoś kocha, trzeba być gotowym na kompromisy i
ustępstwa. Czasem uderzasz się w pierś albo siadasz na
dłoniach, gdy świerzbi cię ręka, aby rozkwasić mu nos.
Czasem przygryzasz język albo oddychasz ustami, gdy jego
zachowanie cuchnie jak skunks. Takie już są: reguły miłości.
Robisz, co w twojej mocy, aby nimi nasiąknąć.
Ponieważ korzyści przeważają nad wadami. Czyż on nie
uważał tak samo? Zawsze odpowiadał twierdząco, ale jego
serce kręciło przecząco głową!
Niestety poznał to uczucie aż za dobrze. Wszystkie
nowe znajomości zaczynały się bajecznie. Cała naprzód,
bukiety róż i pocałunki; wszystko było na tak! Prędzej czy
pózniej jednak tak stawało się coraz cichsze, zjawiało się
coraz rzadziej, a potem nie wprowadzało się do twojego
domu - i cena nieruchomości leciała na łeb na szyję. Po
jakimś czasie dostrzegał u kobiet cechy niepożądane, które
w pierwszych dniach szczęścia albo przeoczył, albo
zignorował. Od tego momentu wiedział już, że choćby nie
wiadomo co uczynił, jak bardzo starał się uratować tę
miłość, skazana była ona na klęskę.
Reszta była kwestią czasu. Smutne, ale prawdziwe. Lu-
bił każdą z tych kobiet i szczerze zależało mu, aby zbu-
dować związek. Chciał się dowiedzieć, jak to jest kochać
drugiego człowieka przez całe życie. Kochać go w taki
sposób, jaki widział na własne oczy i o jakim czytał w ty-
siącach wychwalających miłość książek. Autentyczne,
stuprocentowe uczucie, które z latami zmienia kolor jak
kameleon, ale cały czas TRWA. Ani razu nie doświadczył
takiej miłości i w głębi serca czuł, że już jej nie doświadczy.
Nawet gdy wiedział, że związek ostatecznie się rozpadł,
próbował przedłużać go do końca, mając nadzieję, że w jego
martwym sercu rozbłyśnie nagle jakaś iskra, która roznieci
dawne uczucie. %7łe ponownie zagości między nimi
zdumienie i oboje napiszą następny rozdział wspólnego
życia.
Chociaż nadzieja ta nigdy w nim nie umierała, decydo-
wał się jednak na kolejny krok: Jeśli tam, gdzie mieszkali,
jego ukochana czuła się szczęśliwa, wynajdywał najlepsze
mieszkanie w bloku albo dom na ich ulicy i opróżniał go.
Czasami starczyło zaoferować właścicielom odpowiednio
dużą sumę pieniędzy. Najczęściej jednak, jako że właści-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]