[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oraz metr wysokości. W kącie leżała spora kupa liści. Postanowiłem skryć się w nich. Wpierw
jednak znalezioną u wejścia świerkową gałązką zatarłem ślady swych butów.
Drogą przejechał samochód, a na moją głowę posypały się drobiny ziemi. Był
najwyższy czas, żeby zamaskować się. Powoli zbliżyłem się do kupy liści. Nagle moja
kryjówka ożyła, a mnie otoczyły dwie pary niezwykle troskliwych rąk. Jedna para
przeszukała mnie w poszukiwaniu broni i następnie zasłoniła usta. Druga para wciągnęła
mnie głębiej i przykryła siatką maskującą oraz wcisnęła w żebra lufę pistoletu.
Wokół nas rozlegały się odgłosy pogoni, które umilkły chyba po godzinie.
- Czysto - rzuciła zamaskowana postać zaglądając do schronu. - Co tam macie? -
zapytał ktoś na mój widok.
- Uciekał przed  czerwonymi - zameldował jeden z żołnierzy, którzy mnie schwytali.
- Złapaliśmy jeszcze kilku, to wystarczy - stwierdził ten, który zaglądał. - Wracamy do
bazy.
Przez całą drogę nie widziałem w lesie nikogo oprócz tych dwóch  niebieskich ,
którzy towarzyszyli mi.
W bazie grupa wypadowa urządziła wzorem myśliwych pokot. Na ziemi leżeli
powiązani jak barany żołnierze z czerwonymi opaskami.  Niebiescy mieli na sobie siatki
maskujące, a pod hełmy założyli brązowe kominiarki. Ułożono mnie pomiędzy jednym z
moich niefortunnych byłych wartowników a polskim oficerem, który pierwszy stwierdził, że
chyba zaszła jakaś pomyłka i nie jestem szpiegiem.
- Z pana to niezły numer - rzucił mi na powitanie.
- Niech no ja pana kiedyś dorwę - dopowiedział wartownik.
- Meldujemy powrót z patrolu - dowodzący  niebieskimi stanął na baczność przed
olbrzymim gościem w amerykańskim uniformie typu woodland, podobnie jak reszta
zamaskowanym siatkÄ….
Domyślałem się, że ten wielkolud to oficer litewskiej brygady  %7łelazny Wilk
współtworzącej polsko-litewski batalion sił pokojowych ONZ. Ze względu na charakter
jednostki i to, że musiała ewentualnie współpracować z armiami innych państw, językiem
obowiązującym w tej formacji był angielski.
Oficer stawał nad każdym z nas i zaglądał nam w oczy. Gdy zatrzymał się przy mnie,
mimo że były to przecież tylko ćwiczenia, zrobiło mi się zimno. Dłuższą chwilę przyglądał
mi siÄ™.
- Ten jest jakiś dziwny - powiedział o mnie.
- Uciekał przed  czerwonymi - powiadomił go dowódca patrolu.
- Aha - mruknął oficer i znowu mi się przyglądał.
- Myśleliśmy, że to wasz szpieg, wyglądał jak jakiś szalony ekolog albo ornitolog -
usłużnie podpowiedział leżący obok mnie oficer.
Olbrzym w woodlandzie wykonał gwałtowny ruch ręką. Odruchowo zamknąłem oczy.
On tylko zdjÄ…Å‚ kominiarkÄ™.
- Pawle, witaj w piekle - nad sobą ujrzałem uśmiechniętą twarz Michała, którego
nazywaliśmy Leśnikiem.
ROZDZIAA DZIEWITY
WERBUJ MICHAAA " ZE SPIDEREM NA MAZURY "  CZARNA
JACHTA " WALCZ PO STRONIE  NIEBIESKICH " EKSPLOZJA W
LATRYNIE " POSTÓJ W MIKOAAJKACH " KTO NAS ZLEDZI? "
POJAWIENIE SI BATURY
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Leśnik rozwiązał moje więzy i uściskał mnie
serdecznie.
- Miło cię widzieć - powiedział, gdy rozcierałem plecy po powitalnych uściskach. - Co
cię tu sprowadza? Wstąpiłeś do armii?
- Jeszcze mi starcza z ministerialnej pensji - rzuciłem.
- Oficer też nie ma kokosów - mruknął oficer leżący na ziemi.
- Michale, mam do ciebie prośbę - szepnąłem.
- Dobra, chodz - Michał pociągnął mnie za ramię.
Odeszliśmy dziesięć metrów od reszty żołnierzy. Usiedliśmy na nagrzanej ściółce.
Leśnik wyjął papierosa i zapalił.
- W czym problem? - zapytał.
- Potrzebujemy twojej pomocy - wyjaśniałem. - Odnoszę wrażenie, że mój szef trochę
dmucha na zimne, ale im będzie nas więcej, tym lepiej. Otóż jest to sprawa, którą dość
nieoczekiwanie zainteresowało się kilka wywiadów, a dotyczy ona Kaukazu.
- Gorący temat, Czeczeńcy nigdy nie poddadzą się dyktatowi Moskwy - stwierdził
Leśnik. - Ale co muzealnicy mają wspólnego z polityką?
- Pan Samochodzik poznał Niemca, który w czasie drugiej wojny światowej wspiął się
na Elbrus, najwyższą górę Kaukazu. Celem tej misji było odnalezienie pewnej złotej figurki
nazywanej Wilkiem Kaukazu. Pech chciał, że Niemca, po spotkaniu z panem Tomaszem,
najprawdopodobniej ktoś zamordował. Moim szefem zainteresowali się dziwni ludzie: były
agent KGB, dezerterka z brytyjskiego wywiadu i jakiÅ› agent z Niemiec.
- I co? Wszyscy napalili się na jakąś złotą figurkę? - Leśnik nie dowierzał.
- Chodzi o legendę związaną z tym posążkiem
- Ci goście z agencji wywiadowczych mają chyba pomieszane w mózgach - Leśnik nie
miał chyba najlepszego zdania o tajnych agentach. - A po co wam ktoś taki jak ja? -
dopytywał się.
Spojrzałem wymownie na jego mundur i broń.
- Nie obraz się, ale głupio prowadzić poszukiwania będąc otoczonym dyskretną
opieką policji albo co gorsza - tajnych służb - tłumaczyłem. - Mówiąc wprost, potrzebujemy
ochroniarza, a ty sam wiesz, że jesteś dobry. Do tego masz żyłkę detektywistyczną. Z tobą
będzie nas czterech.
- A kto jest czwarty?
- Spider, specjalista od spraw Kaukazu.
Leśnik zaciągnął się i wypuścił gęsty kłąb dymu.
- Mamy pozwolenie od twoich zwierzchników na  wypożyczenie ciebie -
zachęcałem.
- Kiedy chcecie zacząć?
- Jak najszybciej - odpowiedziałem.
- To będziesz musiał się sprężać - rzekł Leśnik z dziwnym uśmiechem na twarzy. -
Kapralu! - zawołał swojego podoficera. - Przynieście dla kolegi niebieską opaskę!
Spider zajechał po mnie w umówionym terminie. Przed ministerstwem stał tarpan z
rejestracją dawnego województwa suwalskiego.
- Witam, panie Tomaszu! - przywitał mnie Spider. - Te blaszki to dla niepoznaki -
wskazał rejestrację. - Mam cały zapas tablic, a te sprawdzą się we wschodniej części Mazur.
Zauważyłem, że na plandece skrywającej tylną część pojazdu umieszczono nawet
reklamę jednego z mazurskich pensjonatów.
Wrzuciłem na tylne siedzenia swój plecak i powoli ruszyliśmy w stronę Mazur. W
południe zajechaliśmy do Rucianego-Nidy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •