[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kilometrów dalej. Kiedy w końcu do nich dotarła,
zanurzyła dłoń w ciepłej wodzie. Dostrzegła dwa
czerwone anemony, leżące między wodorostami.
Usiadła na skale i zapatrzyła sięw morze. Widok fal
działał na nią uspokajająco, chociaż robiły sporo hała-
su. Poza tym słychać tu było krzyki mew i innych
ptaków, a także szum wiatru. To był jej raj.
Niestety, nawet tutaj nawiedzały ją myśli o Con-
norze. Pomyślała, że zachowała się niezbyt mądrze,
winiąc go za to, co przecież sama zrobiła. Nie wiedzia-
ła, dlaczego tak się stało. Było w nim coś, co budziło
w niej agresję czy może raczej chęć obrony? Bała się,
że to ona jest słabszą ze stron. I że pożałuje tego, że
obdarzyła go uczuciem...
Wiatr powoli cichł i w końcu postanowiła wrócić.
Ruszyła po swoich śladach tam, gdzie jeszcze zostały na
mokrym piasku. Nagle rzuciły jej się w oczy jeszcze
jedne, znacznie większe odciski butów. Rozejrzała się
TAJEMNICE SYDNEY 127
dookoła i zobaczyła Connora, stojącego przy jednej ze
skał po jej prawej stronie. Nie dostrzegła go wcześniej,
ponieważ swoim zwyczajem wpatrywała się w morze.
Teraz odczekała minutęlub dwie, aż ją dogonił. Już
po chwili zauważyła, że zaciska usta w ten swój
charakterystyczny sposób. Znowu był na nią zły.
Wyprostowała się, żeby stawić mu czoło.
Nie było cię prawie trzy godziny! rzucił.
I co z tego?
Powinnaś przynajmniej mówić, dokąd idziesz.
Niby dlaczego?
Bo tak się robi, kiedy się jest w towarzystwie.
To, gdzie chodzę, nie powinno cię w ogóle
obchodzić stwierdziła i uniosła dumnie brodę.
Obawiam się, że nie masz racji. Jestem w końcu
twoim mężem.
Traktujesz zbyt poważnie swoje małżeńskie obo-
wiązki rzuciła i dopiero kiedy dotarła do niej dwu-
znaczność tego stwierdzenia, trochęsięzaczerwieniła.
Jednak Connor myślał w tej chwili o czymś zupeł-
nie innym.
Czyżbyś płakała? spytał, przyglądając się jej
uważnie.
Nie, nie. To pewnie od wiatru. Była pewna, że
nie uroniła ani jednej łzy, ale mogła się jednak mylić.
Pewnie jesteś bardzo głodna zauważył. Nie
jadłaś śniadania, a w zasadzie już jest pora na lunch.
Nic mi nie będzie. I tak muszę trochę schudnąć.
Przecież wyglądasz tak, jakby lada podmuch
mógł cię zwiać do morza.
128 MELANIE MILBURNE
Ale jestem pewna, że lubisz szczupłe kobiety.
Connor pozostawił te słowa bez komentarza. Ru-
szyli niespiesznie w drogę powrotną.
Lubię cię taką, jaka jesteś.
To szkoda, bo ja ciebie wcale powiedziała
wbrew sobie.
Zerknął na nią ciekawie.
W nocy sprawiałaś inne wrażenie zauważył.
Nie byłam sobą. Za dużo wypiłam wyjaśniła.
I, jak rozumiem, to się już nie powtórzy.
Nigdy w życiu nie popełnię takiego błędu.
Po kolejnym kwadransie dotarli do klifu. Connor
wskazał jej ręką ścieżkę.
Idz pierwsza, w razie czego będę cię łapał.
Nie mam zamiaru spadać! oburzyła się.
Wzruszył ramionami i zaczął się wspinać po skal-
nej ścieżce niczym kozica. Jasmine starała się za nim
nadążyć, ale paręrazy musiała przystanąć, żeby złapać
oddech. Connor czekał na nią na szczycie klifu z peł-
nym rozbawienia uśmiechem.
Co cię tak rozbawiło?
Ty.
Dlaczego?
Bo chowasz się za gniewem, chcąc ukryć inne
uczucia odparł. Być może sama się przed nimi
bronisz.
Znowu ta psychoanaliza? Nie wiem, o co ci
chodzi...
Chwycił ją za ramię i zmusił, by spojrzała mu
w oczy. Chciała popatrzeć na niego dumnie, a może
TAJEMNICE SYDNEY 129
z odrazą, ale znowu miała łzy w oczach. I znowu
musiała podjąć olbrzymi wysiłek, by nie zacząć płakać.
Wiesz rzekł krótko. Jeśli tylko ktoś się do
ciebie zbliży, odgradzasz sięod niego ścianą. A ponie-
waż wczoraj dałaś sięponieść emocjom, to teraz jesteś
na mnie jeszcze bardziej zła i chcesz, żeby ściana była
jeszcze grubsza. Ale tak naprawdę nie jesteś na mnie
zła, prawda?
Spojrzała w bok.
A jednak jestem. Zdaje się, że trudno ci pogodzić
się z tym, że jakaś kobieta może być na ciebie zła.
Przecież jesteś taki wspaniały... zakpiła.
Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
Więc dobrze...
Słucham? spytała zdziwiona.
Dobrze. Chcę, żebyś była na mnie zła, bo to
znaczy, że ci na mnie zależy wyjaśnił.
Wcale nie...
Connor położył palec na jej wargach i Jasmine
umilkła zaskoczona.
Nie, nie, powinnaś być na mnie wściekła.
Dlaczego? szepnęła.
Pochylił się i złożył na jej ustach pocałunek.
Choćby dlatego...
Otworzyła usta i dotknęła warg, nie bardzo wie-
dząc, co powiedzieć.
Zaczekam w domu rzucił i pospieszył ścieżką
między krzewami.
A ona stała jeszcze jakiś czas sama, nie bardzo
wiedząc, co robić.
ROZDZIAA DZIEWITY
Jasmine wróciła do domu dłuższą drogą. Być może
zachowywała się tchórzliwie, ale miała wrażenie, że
Connor chce ją zmusić do czegoś, na co nie mogła się
zgodzić.
Po powrocie nasłuchiwała przez chwilę, a następnie
pospieszyła do kuchni, żeby coś przekąsić. Kończyła
właśnie kanapkę z pomidorem, kiedy pojawił się Con-
nor. W ręku trzymał szczotkę i był zakurzony.
Skończyłem właśnie omiatanie pajęczyn w salo-
nie oznajmił. Mogłabyś mi pomóc w gabinecie.
Chodzi o książki.
Książki?
Mhm. Nie jestem jakimś szczególnym wielbicie-
lem klasyki, ale niektóre z tych rzeczy są z pewnością
bardzo wartościowe. Może to nawet pierwsze wydania...
Już bez oporów skinęła głową. Książki od dawna
stanowiły jej pasję.
Dobrze, zaraz się do tego wezmę obiecała
i ugryzła kolejny kęs kanapki.
Po póznym śniadaniu czy może wczesnym lunchu
przeszła z Connorem do gabinetu. Tu jeszcze nie była.
Starała się nie rozglądać z niepokojem po kątach, ale
TAJEMNICE SYDNEY 131
raczej skoncentrować na leżących na biurku i podłodze
i stojących na półkach książkach. Było ich bardzo
dużo. W powietrzu unosiły siędrobiny kurzu i Jasmine
ponownie kichnęła.
Connor natychmiast otworzył okno i odetchnęła
głębiej. Wysokie do sufitu półki stały przy trzech
ścianach. W pobliżu okna znajdowało się pokryte
skórą, zapewne zabytkowe biurko. W ciężkich, ak-
samitnych zasłonach widać było wygryzione przez
mole dziury. Wystarczyło, że podniosła jedną z ksią-
żek, kurz unosił się w górę siwym obłoczkiem, ale
przestała na to zwracać uwagę. Coraz bardziej roz-
palona zaczęła przeglądać kolejne tytuły.
Niesamowite... powiedziała, otwierając opraw-
ną w skórę książkę dla dzieci z końca dziewiętnastego
wieku. Czy wiesz, że niektóre z tych rzeczy są
bezcenne?
Connor spojrzał na jej podnieconą minę i skinął
głową.
Wiedziałem, że znajdziesz tu coś cennego
stwierdził.
Jasmine zdziwiła się, słysząc tę dziwną odpowiedz,
ale w tej chwili interesowały ją tylko książki. Znowu
zaczęła wodzić ręką po ich rzędach, wyjmując co jakiś
czas tę, która wydała jej się szczególnie ciekawa.
Och, jaka szkoda, że nie wiedziałam wcześniej
o tych książkach westchnęła.
Dlaczego?
Uwielbiam stare woluminy. Nawet ich zapach,
chociaż kurz mnie uczula. Spojrzała na niego
132 MELANIE MILBURNE
rozpalonym wzrokiem. To niesamowite, że ludzie
sto albo więcej lat temu czytali te same słowa. Dlacze-
go poprzedni właściciel zostawił to wszystko?
Nie mam pojęcia odparł. Postaraj się to
uporządkować, a ja zajmę się obiadem.
Więc mogę tu zostać? Ucieszyła się.
No jasne. Będę ci nawet wdzięczny. Sam czytuję
tylko gazety sportowe.
Nie wierzyła mu. Gdyby nie interesował się książ-
kami, nie wiedziałby, że te tutaj są cenne.
Zajrzał do niej po dwóch godzinach. Siedziała
skulona w fotelu, pochłonięta wczesnym wydaniem
,,Di-Double-Di Constance Mackness.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]