[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ła ciężko. Mam dość tego wszystkiego. Zwłaszcza mężczyzn. To świ-
nie.
Nie wszyscy. Tylko ci, do których cię ciągnie. Zasługujesz na kogoś
lepszego.
Chyba nigdy nie wybaczę Charlesowi.
Przypuszczam, że dziennikarzy uwiódł jego arystokratyczny tytuł.
Podobno żyjemy w demokratycznym społeczeństwie, ale wszyscy uwiel-
biają wyższe sfery westchnęła żona pastora.
Dam głowę, że Charles zrobił wszystko, by zostać bohaterem w ich
oczach. Przy okazji zepchnął mnie na dalszy plan. Wiesz co? Zbrzydło mi
to wszystko, zwłaszcza to przeklęte Carsely. Agatha rozpłakała się z
żalu i wściekłości.
Cóż ci zawiniło nieszczęsne Carsely? Nie ono pozbawiło cię wło-
sów. Nie ono też wydało na świat próżnego baroneta cierpliwie tłuma-
czyła pani Bloxby.
Racja, ale mam ochotę kogoś kopnąć.
Błagam, tylko nie mnie. Lepiej napij się kawy.
Po wyjściu Agathy pastor wszedł do kuchni.
Czy ta okropna baba już poszła?
LR
T
Akurat tak się składa, że szalenie ją lubię. Jest bardzo dzielną osobą.
Widziałem, jak przyszła. Głupio wygląda w tym szaliku na głowie.
Kobiety w średnim wieku absolutnie nie powinny chodzić w różowym.
Ta straszliwa fryzjerka potraktowała ją środkiem do depilacji. Aga-
tha straciła wszystkie włosy
Pastor parsknął śmiechem.
To wcale nie jest zabawne ofuknęła go żona.
Jak zareagowała na wieść, że miłość jej życia wraca do Carsely?
James Lacey? W ogóle jej nie mówiłam, Alfie. Nie mogłam jej dziś
tego zrobić. Wpadłaby w popłoch. Swoją drogą mam nadzieję, że w końcu
wyleczy się z tego zauroczenia.
Powinnaś jej powiedzieć, żeby dać staruszce czas na zakup peruki
zachichotał pastor bez cienia współczucia.
Pani Bloxby głośno postawiła przed nim kubek kawy:
Czasami zastanawiam się, czy ty w ogóle jesteś chrześcijaninem,
Alfie.
LR
T
EPILOG
Dwa dni pózniej Agathę odwiedził Bill Wong.
Coś ty, do cholery, zrobiła z włosami? usłyszała zamiast powita-
nia.
To peruka. Chwilowo jestem łysa. Nie słyszałeś, że Eve zamiast
szamponu użyła środka do depilacji? zdziwiła się Agatha.
O Boże! Strasznie szkaradna ta peruka, Agatho
nie krył swych odczuć Bill.
Znam dobrą fryzjerkę w Evesham, niejaką Marie. Jej syn Brian
też fryzjer, mieszka w Bidford on Avon. On już robi dla mnie porząd-
ną perukę. Tę tandetę na szybko kupiłam w markecie. Nie cierpię jej. Masz
rację
jest wstrętna, a do tego grzeje i drapie. Przeproszę cię na chwilkę,
zdejmę to paskudztwo i zrobię sobie turban.
Wyszła, a po chwili wróciła z głową obwiązaną luksusowym, jedwab-
nym szalikiem.
Teraz się lepiej czuję. Czy przyszedłeś znów pouczyć mnie, że mie-
szanie się w pracę policji to głupota? złośliwie dopytywała Raisin.
Nie. Raczej chciałem ci podziękować. Przez cały czas podążaliśmy
tropem szantażowanych i trochę zbagatelizowaliśmy temat żony zamordo-
wanego. Muszę przyznać, że wiele ryzykowałaś. Mamy tę taśmę z salonu,
którą nagrał Charles.
Niech go diabli wezmą! prychnęła Agatha.
LR
T
No właśnie. Jak doszło do tego, że tylko o nim pisały gazety?
Agatha przedstawiła mu przebieg wydarzeń.
Ależ sobie dobierasz przyjaciół! skrzywił się Bill.
Już z nim skończyłam. Raz na zawsze.
A co z Jamesem Laceyem?
Już o nim zapomniałam skłamała. Lepiej opowiedz mi o pa-
ni Darry. Czy Eve Shawpart wyjawiła coś więcej na ten temat?
O tak. Na przesłuchaniu gadała i gadała. To prawdziwa psychopat-
ka. Okazuje się, że pani Darry rozpoznała Eve i próbowała ją szantażować.
Uwierzyłabyś w coś takiego?! Eve odegrała szopkę, że zgadza się na jej
warunki. Obiecała, że do niej zajrzy, by obgadać szczegóły. Najgorsze, że
pani Darry ułatwiła jej zadanie, każąc wejść tylnymi drzwiami, żeby nikt ze
wsi jej nie zobaczył...
Trochę mi ulżyłeś przyznała Agatha. Do tej pory uważałam ją
za niewinną ofiarę.
Pani Darry żyłaby do dziś, gdyby po prostu poinformowała policję.
Pomyśl o tym, Agatho, następnym razem, kiedy zapragniesz wziąć sprawy
w swoje ręce.
Na fali szczerości Raisin omal nie zdradziła, że była w domu Shawpar-
ta, w chwili, gdy wzniecono pożar. W ostatnim momencie postanowiła
przemilczeć ten fakt. OK, Bill niewątpliwie był jej przyjacielem, lecz
przede wszystkim stanowił wzorowy przykład oficera policji...
Co teraz planujesz? spytał Bill.
Sama nie wiem. Chyba spędzę kilka najbliższych dni z dobrą książ-
ką w ręku.
W przyszłym tygodniu będę mieć kilka dni wolnego. Wpadnę po
ciebie. Mama i tata powiedzieli, że chętnie by cię znów zobaczyli.
LR
T
Agatha osłupiała. Wiedziała doskonale, że państwo Wong jej nie zno-
szą.
To bardzo miło z twojej strony odrzekła powoli.
Postanowiła pózniej wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, żeby wy-
migać się od tej wizyty.
Przez następne dni Agatha odpoczywała, uczestniczyła w zebraniach
Stowarzyszenia Pań z Carsely, czytała i chodziła na długie spacery. W śro-
dę zadzwoniła Marie, że nowa peruka już na nią czeka. Po jej przymierze-
niu Agatha odzyskała chęć do życia
Dobry nastrój trwał do momentu, gdy wyszła po drobne zakupy. Będąc
w swym ulubionym sklepiku, przypadkiem usłyszała, jak sprzedawczyni
woła do szefa:
Zapakowałam zakupy dla pana Laceya. Kiedy je trzeba dostarczyć?
Agatha zamarła z przerażenia.
Dzisiaj na siedemnastą. Ma już być o tej porze odkrzyknął głos z
zaplecza.
Agatha zapłaciła i umknęła do domu. Nie mogła pozwolić, by James
zobaczył ją w peruce. %7ładnej. Nawet najpiękniejszej na świecie.
Marzyła o nim, myślała i śniła, a teraz, kiedy wracał do Carsely, doszła
do wniosku, że nie mogłaby na niego spojrzeć. Nie przeżyłaby ponownych
rozterek, cierpienia i niepewności, szczególnie teraz, gdy wyłysiała. Jej in-
stynkt ucieczki dał o sobie znać z niespotykaną mocą... Agatha Raisin na-
tychmiast przystąpiła do działania. Zadzwoniła do Doris Simpson, która
zgodziła się zaopiekować kotami. Gorączkowo spakowała walizkę.
O czwartej po południu wsiadła w samochód i opuściła Carsely. Nie
miała pojęcia, dokąd jedzie. Chciała tylko znalezć się jak najdalej stąd.
LR
T
James Lacey dotarł do swojej chaty. Zamierzał właśnie włożyć klucz
do zamka, gdy nagle zastygł w bezruchu na widok sir Charlesa Fraitha.
Arystokrata stał przed drzwiami Agathy z ogromnym bukietem kwiatów.
Dwaj panowie przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Potem Charles za-
dzwonił do drzwi.
Otworzyła mu Doris Simpson, sprzątaczka Agathy, która przyszła po
koty.
Niestety, minął się pan z Agathą. Wyjechała mniej więcej godzinę
temu poinformowała.
Kochanie! zawołał Charles, nie zważając na jej słowa. Nie
zaprosisz mnie do środka?
Doris zrobiła wielkie oczy, ale zeszła mu z drogi. Charles wkroczył do
chaty i zatrzasnął za sobą drzwi.
James stał przez chwilę jak wmurowany, a potem również otworzył
drzwi własnego domu, wszedł do środka i zatrzasnął je za sobą.
LR
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]