[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podkoszulku, zdzierała właśnie z pasją spłowiałe tape-
ty w gościnnej sypialni, przygotowując w ten sposób
ściany do malowania.
Przekonana, że to Anne albo Jane, które w piątek po
pracy często do niej zaglądały, poszła otworzyć. W pro-
gu stał detektyw Darcy z papierową torbą w kształcie
butelki w ręku. Był w czarnym T-shirtcie i dżinsach,
włosy miał jeszcze wilgotne.
 Pani już po pracy?  spytał.
 A pan?  Założyła ręce na piersi.
Jego uśmiech przyprawił ją o drżenie serca.
 Może dosyć na dzisiaj tych pytań, zgoda?  za-
proponował.
Wydęła usta, tak jakby zastanawiała się, czy przystać
na tę propozycję, czy nie.
 Daj spokój, Keiva.  Przeszedł na ty.  Doszedłem
do wniosku, że trochę obcesowo cię dzisiaj potrak-
towałem i chciałem przeprosić. Słyszałem, że znowu
ktoś wam umarł. Przykro mi, musiało cię to wyprowa-
dzić z równowagi.
Odsunęła się od drzwi, żeby go przepuścić, ale minę
miała wciąż czujną.
 Przeprosiny przyjęte.
Schylił się odruchowo, przestępując próg, i wypełnił
swoją osobą maleńki korytarzyk.
 Niezła robota. To twoje dzieło?
 Mhm.
Podał jej butelkę wina.
 Nie wiedziałem, czy wolisz białe, czy czerwone.
W końcu zdałem się na instynkt i wybrałem pinot noir.
Otarła dłonie o spodnie i wzięła od niego butelkę.
 I trafił pan, detektywie.
 Mów mi Liam.
Wszedł za nią do małej kuchni.
 Może ja to zrobię?  zaoferował się, kiedy wyjęła
z szuflady korkociąg.
 Poradzę sobie. W tamtej szafce są kieliszki.
Wyjął kieliszki, postawił je na blacie, a ona wciąż
jeszcze wojowała z korkiem. Tyle butelek w życiu od-
korkowała, a tu jak na złość!
 Jakieś kłopoty?  zapytał dobrze jej już znanym
tonem.
Dała za wygraną i przekazała mu butelkę. Odkor-
kował ją bez widocznego wysiłku i napełnił winem dwa
kieliszki.
 Od dawna mieszkasz w Karracullen?  spytał.
 Od roku.
 Co cię tu sprowadziło? Korzystny kontrakt?
 Nie... Byłam zaręczona. Nie wyszło. A na pana...
znaczy, na ciebie ktoś w Sydney czeka?
Zawahał się, zanim odpowiedział.
 Nie. Już nie. Mojej dziewczynie przestał odpowia-
dać mój nienormowany czas pracy. Rozstaliśmy się
w nie najlepszym stylu.
 Przykre.
Wzruszył ramionami.
 Przeszedłem już nad tym do porządku dziennego.
 Zazdroszczę wam, mężczyznom  powiedziała.
 Potraficie odchodzić, nie oglądając się za siebie.
 Myślisz, że to łatwe?
 A nie?
Zciągnął brwi i zapatrzył się w zawartość swojego
kieliszka.
 Nie zawsze.
Keiva była ciekawa, jak wygląda ta jego była dziew-
czyna i czy wie, jak bardzo go zraniła. Przemknęło jej
przez myśl, że może dlatego wziął akurat tę sprawę 
żeby się gdzieś zaszyć i w samotności lizać rany.
 Może byś coś zjadł?  zapytała, przeprowadzając
w myślach remanent zawartości lodówki.  Mam steki...
 Nie chciałbym ci sprawiać kłopotu.
 To żaden kłopot. Zresztą sama jestem głodna.
 Skoro tak, to chętnie...
 Ale najpierw się przebiorę.  Pokazała wymownie
na swój strój.  Tam w miseczce masz orzeszki.
Zamknęła się w swoim pokoju i przebrała szybko
w spłowiałe, ale czyste dżinsy i różową bluzkę naszywa-
ną srebrnymi cekinami. Potem przejrzała się w lustrze
nad toaletką i wróciła do kuchni.
Na jej widok Liam podniósł się z krzesła.
 Dolać ci wina?
 Tak.  Podsunęła mu swój kieliszek.  Mogą być
steki z sałatą?
 Też pytanie. Pomóc ci w czymś?
Wyłożyła na szafkę składniki do sałatki.
 Możesz to wymieszać, jeśli już tak chcesz.  Wrę-
czyła mu salaterkę i ostry nóż do pomidorów.
Zabrał się z wprawą do pracy.
Keiva odwróciła się do kuchenki, by pilnować sma-
żących się steków. W pewnej chwili usłyszała za sobą
kroki i poczuła na ramionach dłonie Liama.
 Przepraszam, że byłem dla ciebie taki ostry. Nie
wiedziałem. Dopiero Hugh Methven powiedział mi, co
stało się dzisiaj wieczorem.
Odwróciła się do niego.
 Nie szkodzi. Powinnam już do tego przywyknąć.
Zdjął dłonie z jej ramion, ale nie odsuwał się. Czuła
ciepło jego ciała.
 Ale nie przywykłaś, prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •