[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przykład Daphne.
- Jestem pewien, że będzie bardzo zainteresowana pani postępami w edukowaniu
dzieci. Jest szalenie inteligentna. Właśnie skończyła tłumaczenie Homera.
- Mówisz o książce mojej żony? - spytał książę. - Przyniosłem ci próbny
egzemplarz. To jest pierwsza przymiarka brata Penny. Wciąż jeszcze nie wszedł w
materię dzieła, ale muszę przyznać, że skład i oprawa są udane. Księżna spojrzała na
Tima.
- Chętnie zasięgnę twojej opinii. Pomyślałam, że gdybym chciała uprzystępnić ten
tekst, dobrze byłoby wzbogacić ją o ilustracje. Tyle że nie mam pojęcia, skąd je wziąć.
Musiałabym chyba zatrudnić rysownika.
- Panna Collins to zrobi! - niemal chórem zawołały dzieci.
Daphne cofnęła się o krok. %7łałowała, że nie może natychmiast opuścić salonu.
- Mogłaby pani? - Księżna spojrzała na nią z nadzieją.
- Wątpię. Przypuszczam, że ilustracje nie byłyby dostatecznie dobre.
- Och, nie, byłyby wspaniałe! - zaprotestowała Sophie, która po przyjezdzie gości
niespodziewanie się rozszczebiotała. - Chodz, wujku Adamie. Pokażę ci szkice panny
Collins. - Chwyciła księcia za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.
Daphne poniewczasie przypomniała sobie, że jest guwernantką i powinna
zapobiegać takim zawstydzającym zdarzeniom.
- Wystarczy, Sophie. Wróć, proszę, na swoje miejsce.
R
L
T
- Proszę jej nie zabraniać - wtrącił z uśmiechem książę. - Nic złego się nie dzieje.
Bardzo długo nie widziałem Sophie. A jeśli to sprawi jej przyjemność? - Uśmiechnął się
do dziewczynki i wykonał przed nią dworny ukłon. - Jestem do twojej dyspozycji, moja
droga. Gdzie są szkice? Jeśli chcesz mi je pokazać, to bardzo chętnie je obejrzę.
- W szkolnej sali - odparła dziewczynka.
Zanim Daphne zdążyła się zorientować w sytuacji, najmłodsza podopieczna
wyciągnęła księcia na korytarz i poprowadziła do schodów.
- Proszę się nie martwić, panno Collins - rzucił jej przez ramię książę. - Ona w
ogóle mnie nie męczy. Niedługo wrócimy.
Stała więc w drzwiach i patrzyła za nimi. Po kilku niepewnych krokach Sophie
ostatecznie się zdecydowała i poprowadziła księcia głównymi schodami, mocno
ściskając go za rękę. Uśmiechając się do dziewczynki, pokonywał stopnie nie za szybko i
po drodze rozmawiał ze swoją towarzyszką.
Zachowywał się zupełnie inaczej niż Tim. Widać było, że nie gnębi go najmniejsze
poczucie winy. Może jednak podejrzewała go niesłusznie. Nie sprawiał wrażenia
człowieka, który ma cokolwiek do ukrycia. Oczywiście mógł wprawnie udawać, ale czy
nie byłoby mu łatwiej po prostu unikać domu Coltonów? Jeśli Clare nie zabił książę, to
kto? Zerknęła przez ramię na Tima, który spoglądał w kierunku schodów z tą samą
ponurą miną, co zawsze.
Księżna kątem oka śledziła oddalającą się parę.
- Pani jest tutaj niecałe dwa tygodnie, a już widzę wielką zmianę w zachowaniu
Sophie.
- Ja... nie wiem... - Daphne nie potrafiła powiedzieć nic sensownego.
Z odsieczą przyszedł jej Tim.
- To wszystko zasługa panny Collins. Muszę przeprosić, że tak cię potraktowałem,
kiedy nalegałaś, bym ją zatrudnił. Dzieci rzeczywiście potrzebowały kogoś rozsądnego,
kto by ich doglądał.
Daphne słuchała oszołomiona. Czy ktokolwiek powiedział o niej, że jest rozsądna?
Tymczasem lord Colton uśmiechał się do niej tak, jakby dokonała czegoś wielkiego.
R
L
T
- Potrzebowaliśmy kogoś, kto popatrzy na sytuację bez uprzedzeń związanych z
tym, co się zdarzyło, i zaproponuje rozwiązanie naszych problemów. Panna Collins jest
naprawdę darem losu.
Księżna przyglądała się z uwagą Timowi, który wpatrzony w Daphne zdawał się
nie zwracać uwagi na te oględziny.
- Widzę - potwierdziła.
Daphne zamarła. Jeśli sądzić po wyrazie twarzy księżnej, to widziała znacznie
więcej. Nie tylko Sophie zmieniła się od jej ostatniej wizyty. Tim również. Nie było
śladu po kapryśnym chlebodawcy, który niechętnie dawał jej posadę. Ten człowiek
patrzył na nią, Daphne, z podobną dumą, jak książę na swoją żonę.
Oczywiście schlebiało jej to i byłoby wymownym znakiem podziwu i pożądania,
gdyby spotkali się w innych okolicznościach. Jednak wodzenie tęsknym wzrokiem za
guwernantką było równie nie na miejscu jak wcześniejsze humory.
- Lord Colton jest zbyt łaskawy - powiedziała, pokornie chyląc głowę.
Książę z Sophie wkrótce wrócili do salonu, niosąc szkicownik. Daphne musiała
odeprzeć nagłe pragnienie, by wyrwać go księciu z ręki i oświadczyć, że nie powinny go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]