[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Gdy chwytała kogoś, by go wypytać, gdziekolwiek dotknęła, paliła ciało.
Pewna kobiecina miała wypalony ślad na całym przedramieniu. Mógłbym powie-
dzieć, że ślad miał kształt dłoni, gdyby nie to, że widać było dużo więcej palców.
 Ile?
 Dziewięć palców i dwa kciuki.
 Damork  szepnęła czarodziejka złowieszczo.
 Mówiłaś przecież, że Młodsi Bogowie pozbawili Martela mocy przywoły-
wania takich stworów  zwrócił się do niej Sparhawk.
 To nie Martel go wezwał. Ktoś inny przysłał mu go do pomocy.
 To znaczy chyba prawie to samo?
 Niezupełnie. Martel ma nad damorkiem tylko niewielką władzę.
 Ale wszystko to działo się dziesięć lat temu  odezwał się Kurik wzrusza-
jąc ramionami.  Jakie to może mieć teraz znaczenie?
 Nie pojmujesz istoty sprawy, Kuriku  odpowiedziała Sephrenia z powa-
gą.  Myśleliśmy, że damork pojawił się niedawno, ale okazuje się, że był tu już
dziesięć lat temu, zanim zaczęły się nasze obecne kłopoty.
 Nie bardzo rozumiem  przyznał giermek.
Sephrenia spojrzała na Sparhawka.  To o ciebie chodzi, mój drogi  powie-
działa cicho.  Nie o mnie, Kurika, Ehlanę czy nawet o małą Flecik. Wszystkie
ataki damorka były skierowane na ciebie. Bądz bardzo, ale to bardzo ostrożny,
Sparhawku. Azash pragnie twojej śmierci.
Rozdział 19
Doktor Voldi był małym, ruchliwym człowieczkiem około sześćdziesiątki. Ay-
sinę nad czołem starał się zatuszować zaczesując włosy starannie do przodu. Na-
turalnie również je farbował, by ukryć siwiznę. Zdjął ciemny płaszcz i stanął przed
Sparhawkiem w białym, lnianym kitlu. Pachniał chemikaliami i miał o sobie nad
wyraz dobrą opinię.
Do komnaty opata przyprowadzono go wieczorem i bez powodzenia próbował
ukryć swoje niezadowolenie z powodu wezwania o tak póznej porze.
 Wielebny ojcze. . .  Medyk ukłonił się sztywno przed czarnobrodym du-
chownym.
 Ach, Voldi!  Opat wstał z fotela.  Jak to dobrze, że przyszedłeś.
 Mnich powiedział, że sprawa jest pilna. Czy mogę zobaczyć pacjenta?
 Nie, chyba że jesteś gotów odbyć długą podróż, doktorze Voldi  szepnęła
Sephrenia. Voldi przypatrywał się jej przez chwilę z uwagą.
 Nie pochodzisz chyba z Rendoru, pani  zauważył.  Sądząc po twoim
wyglądzie myślę, że jesteś Styriczką.
 Jesteś spostrzegawczy, doktorze.
 Tego człowieka na pewno pamiętasz  powiedział opat wskazując na Spar-
hawka.
Doktor spojrzał obojętnie na rosłego pandionitę.
 Nie  rzekł  nie powiedziałbym. . .  Wtem drgnął.  Tylko mi nie
podpowiadaj  dodał, z roztargnieniem przyczesując dłonią włosy do przodu. 
To było z dziesięć lat temu, prawda? Czyżbyś był tym z ranami od noży?
 Masz dobrą pamięć, doktorze Voldi  rzekł Sparhawk.  Nie chcemy
cię zbyt długo zatrzymywać, więc od razu przejdzmy do sprawy. Polecił nam cie-
bie medyk z Borraty, który bardzo się liczy z twoją opinią na pewne tematy. 
Sparhawk obrzucił małego człowieczka szybkim spojrzeniem i postanowił jesz-
cze trochę połechtać jego próżność.  Oczywiście pewnie i tak byśmy do ciebie
przyjechali, doktorze  dodał.  Twoja sława sięga daleko poza granice Rendo-
ru.
 Hm, cóż. . .  Voldi był wyraznie zadowolony, ale zaraz przybrał skromny
249
wyraz twarzy.  Przyjemnie słyszeć, że moje osiągnięcia spotkały się z zasłużo-
nym uznaniem.
 Panie doktorze  przerwała Sephrenia  oczekujemy, że poradzisz nam,
jak uzdrowić naszą przyjaciółkę, która niedawno została otruta.
 Otruta?  upewnił się Voldi ostrym tonem.  Jesteś tego pewna, pani?
 Medyk z Borraty był co do tego zupełnie przekonany. Szczegółowo opisa-
liśmy mu objawy choroby i on uznał, że przyczyną jest bardzo rzadko spotykana
rendorska trucizna o nazwie. . .
 Ja wolę stawiać własne diagnozy  przerwał doktor unosząc dłoń. 
Opisz mi objawy, pani.
Czarodziejka cierpliwie powtórzyła to, co mówiła medykowi z uniwersytetu
w Borracie.
Mały lekarz słuchając chodził tam i z powrotem po komnacie z rękoma zało-
żonymi do tyłu i utkwionym w podłodze spojrzeniem.
 Padaczkę możemy od razu wykluczyć  mruknął, gdy Sephrenia skoń-
czyła.  Jednakże inne choroby też powodują drgawki  rozpoczął wykład. 
Decydującym śladem jest kombinacja gorączki i potów. Ta choroba nie jest na-
turalnego pochodzenia. Mój kolega z Borraty miał zupełną słuszność. Istotnie,
wasza przyjaciółka została otruta i doszedłem do wniosku, że użyto trucizny zwa-
nej darestim. Nomadzi z pustyni Rendoru nazywają ją śmiertelnym chwastem.
W podobny sposób uśmierca owce i ludzi. Jest to trucizna obecnie bardzo rzad-
ko spotykana, gdyż koczownicy wyrywają i niszczą każdy krzak darestimu, jaki
zobaczą. Czy moja diagnoza pokrywa się z opinią mojego kolegi z Cammorii?
 Całkowicie, doktorze Voldi  powiedziała Sephrenia z uznaniem.
 No cóż, więc to chyba wszystko.  Doktor sięgnął po swój płaszcz. 
Cieszę się, że mogłem pomóc.
 Co teraz mamy uczynić?  zapytał Sparhawk.
 Rozpocząć przygotowania do pogrzebu  odpowiedział Voldi wzruszając
ramionami.
 A odtrutka?
 Nie ma odtrutki. Wasza przyjaciółka jest zgubiona.  Voldi mówił w irytu-
jąco spokojny sposób.  W odróżnieniu od innych trucizn darestim atakuje mózg, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •