[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ktoś krzyczał na nią, rozkazywał jej. Nie lubiła tego głosu.
Ktoś się z nią szamotał. Chciał ją porwać, gdzieś zanieść...
Walczyła jak lwica. Nie poddawała się.
Znowu słyszała ten głos, znowu ktoś wypowiadał jej imię.
Wreszcie stopniowo zaczęła odróżniać jawę od snu. Ten głos
pochodził z rzeczywistości. Otworzyła oczy, wpatrując się
w ciemność.
Westchnęła głęboko, wyczerpana męczącym snem i sza-
motaniną z Lukiem.
- Czy już w porządku? - Jego głos brzmiał teraz ciepło,
dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Czuła na szyi jego gorący
oddech.
Była zła na siebie. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak do-
brze czuje się w jego obecności.
- Robyn?
Nie odpowiedziała. Czuła łzy napływające do oczu.
- Hej, nie bój się. To tylko sen - mruczał łagodnie. - Już
wszystko dobrze. Jesteś bezpieczna.
Obejmował ją, przytulał. W jego ramionach czuła się do-
brze i bezpiecznie. Odeszły wszystkie koszmary. Pragnęła,
żeby nigdy od niej nie odszedł.
S
R
Wreszcie rozluznił uścisk.
- Czy już lepiej? - zapytał z troską w głosie.
Azy płynęły jej po policzkach.
- Czy możesz dać mi chusteczkę? - szepnęła.
Zwolnił uścisk. Podszedł do szafki i wyjął paczkę chuste-
czek higienicznych.
- Proszę.
Delikatnie otarł jej łzy, jakby to była najnaturalniejsza
czynność na świecie. Robyn zaczęła podejrzewać, że może
zapomniał, że się kłócą.
- Zapalę światło - zaproponował. - Tb ci pomoże nie my-
śleć o złych snach.
Włączył nocną lampkę. Pokój wypełnił się delikatnym bla-
skiem.
Siedział przy niej na łóżku. Ubrany w szlafrok, jak poprze-
dnio. Opalony i silny emanował męskością.
- Czy często dręczą cię takie koszmary? -zapytał.
Przymknęła oczy. Azy nadal płynęły jej po policzkach.
- Przepraszam - mruknął. - Niepotrzebnie zapytałem.
O nocnych koszmarach najlepiej nie mówić. Sen, którego się
nikomu nie opowie, szybciej odchodzi w zapomnienie.
Płakała rozpaczliwie, nie mogła się uspokoić.
- Robyn, przestań płakać. Uśmiechnij się - rozkazał.
Czuła przy nim spokój. Wzruszyło ją, gdy odgarnął jej włosy
z twarzy. Ale kiedy podniosła głowę, zobaczyła, że on odcho-
dzi.
- Gdzie idziesz?
- Nie bój się, zaraz wrócę.
Zamknęła oczy. Nie przypuszczała, że potrafi być taki mi-
ły. Potem ogarnęły ją wątpliwości. A może tylko jej się to
przyśniło. Czy ten wstrętny drań może być taki czuły i opie-
kuńczy?
Przyłożyła rozpaloną twarz do zimnej poduszki. Pokój wy-
S
R
dawał się bez niego pusty i nieprzyjazny. Luke pocieszył ją.
Otarł jej łzy. Nie kpił z niej i nie dokuczał.
Spróbowała wziąć się w garść. Chciała być w lepszej for-
mie, gdy on wróci.
Luke przyniósł na tacy szklankę mleka i ciasteczka na tale-
rzyku.
- Napij się. Od razu poczujesz się lepiej,
Znowu usiadł obok niej na łóżku.
Spojrzała na niego z wdzięcznością. Wzięła szklankę,
przytknęła do ust. Zimne mleko smakowało wybornie. Przy-
pomniały jej się dni, które bardzo dawno minęły. Kiedy to
matka przynosiła jej śniadanie do łóżka.
Powoli sączyła mleko. Pózniej poczuła, że naprawdę jest
głodna i sięgnęła po ciasteczka.
Spodziewała się, że Luke teraz ją zostawi i pójdzie do sie-
bie. Ale on siedział obok niej i obserwował ją w milczeniu.
Zaczęła ziewać. Czuła się bardzo zmęczona. Koszmary
wyrwały ją z głębokiego snu.
- Jesteś śpiąca. - Podniósł się, jakby chciał wstać i o-
dejść.
Szarpnęła go za szlafrok.
- Czy mógłbyś posiedzieć przy mnie... aż zasnę?
Zawahał się. Wyczuła w nim zmianę. Coś się stało, ale nie
mogła tego zrozumieć.
- Nie jestem pewien, czy to byłoby dobre...
- Proszę, Luke - przerwała mu Robyn. Niepomna niczego
innego jak tylko ogarniającej ją niezrozumiałej potrzeby, żeby
on nie odchodził.
- W porządku - uśmiechnął się ciepło. - Zostanę trochę dłu-
żej. Połóż się i spróbuj zasnąć.
Wyciągnął wygodnie nogi. Oparł się na łokciu.
Robyn położyła się... I nagle okazało się, że nie potrafi
S
R
zasnąć. Niewinna potrzeba komfortu, poczucia bezpieczeń-
stwa, zmieniła się w coś zupełnie innego.
Ciało miała gorące, rozpalone. Napięty każdy mięsień. Nie
mogła myśleć o nikim innym, tylko o nim. Pożądanie zawład-
nęło nią bez reszty. Pragnęła go. Tak bardzo jak niczego inne-
go na świecie.
Mówiła do siebie po cichu:
- Zamknij oczy. Oddychaj spokojnie. Nie ruszaj się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]