[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Właściwie należą one do pogańskich przesądów. Oczywiście, istnieją Ciemne Moce
tworzące takie istoty jak ogry, harpie i inne. Jednak żadnej z nich nie można nazwać
demonem. To jedynie stwory powołane do życia po to, by fizycznie atakowały ludzi.
W przeciwieństwie do Złych Mocy, nie można ich odpędzić, żegnając się czy
odmawiając  Ojcze nasz".
 Ach tak  powiedział Ibn Tariq.  Modlitwa Jezusa z Nazaretu. On jest również
jednym z naszych świętych, jak wiesz. Muzułmanin może wzywać imienia Allaha i
liczyć na jego opiekę, lecz tylko od Allaha zależy, czy ją otrzyma. Niewielu ludzi
ufałoby w nią tak bardzo, aby wejść między stwory ciemności. Z drugiej strony, jak
powiedziałem, te stworzenia często szukają tych, którzy zgrzeszyli w oczach Allaha.
 A asasyni lub Mongołowie?  zapytał Jim.  Co z takimi wrogami?
 Nasza karawana jest duża  odparł Ibn Tariq.  Asasyni lubią mieć przewagę
liczebną. Jak wszystkie plemiona, które mogłyby na nas napaść i mieszkają w tych
górach, zapewne nie są na to dostatecznie silni. Rzecz jasna przeciwko Mongołom
niewiele moglibyśmy zdziałać. Byłoby ich zbyt wielu, a poza tym to zawzięci
wojownicy. Jednakże horda Mongołów nie interesowałaby się tak małym łupem jak
nasza karawana. Mogliby natknąć się na nas po drodze do znacznie ważniejszego
celu ataku, na przykład jakiegoś miasta.
Urwał i spojrzał na Jima, wyraznie zachęcając go, by coś powiedział. Jim zawahał
się. Było oczywiste, że Ibn Tariq chciał się dowiedzieć, czy Jim dysponuje jakąś
magiczną siłą, która pozwoliłaby mu obronić siebie, a może całą karawanę, przed
ewentualnie napotkanymi Mongołami, ale dobre wychowanie nie pozwalało mu
spytać o to wprost.
Niestety, ostrożność nie pozwalała Jimowi poruszać tego tematu. Do tego czasu
był prawie pewny, że Ibn Tariq wie o jego czarodziejskich umiejętnościach. Lecz to
nie to samo, co gdyby otwarcie powiedział o tym w rozmowie.
Jim usiłował znalezć jakieś subtelne wyjście z sytuacji. Nie potrafił, tak jak Ibn
Tariq, delikatnie i uprzejmie poprowadzić rozmowy w pożądanym kierunku. Z drugiej
strony, tamten najwyrazniej wymuszał na nim poruszenie tego tematu. A Jim,
chociaż nie zamierzał ukrywać swoich magicznych umiejętności, nie chciał wypaść z
roli zacnego angielskiego szlachcica. Ten angielski rycerz mógł mieć wiele wad, ale z
pewnością nie brakowało mu ogłady przynajmniej na tyle, aby nie chełpić się swoimi
osiągnięciami.
Powstała dziwna sytuacja. Ibn Tariq jako uczony podróżnik chętnie wymieniłby
się informacjami. Chciałby dowiedzieć się od Jima wszystkiego, co ten zechciałby
wyjawić, tajniki magii, imiona czarodziejów, u których studiował, i tak dalej. Już od
czterech dni delikatnie usiłował naprowadzić rozmowę na ten temat.
 Byłem zafascynowany  ciągnął Ibn Tariq, kiedy chwila milczenia zaczęła się
nienaturalnie wydłużać  dowiedziawszy się o wielkim magu z Kordoby i o tym, jak
przed pół wiekiem ocalił miasto.
Kolejna subtelna zachęta do wszczęcia rozmowy o czarach, jakie Jim mógłby
rzucić w wypadku pojawienia się Mongołów. Niestety, Jim nigdy nie słyszał o wielkim
magu z Kordoby, hiszpańskiego miasta, które w jedenastym i dwunastym wieku stało
się stolicą zachodniego świata, przynajmniej dla Afryki Północnej.
 No cóż  rzekł Jim.  Sądzę, iż jeśli zjawią się Mongołowie, po prostu
potraktujemy ich uprzejmie i będziemy mieć nadzieję, że wszystko dobrze się
skończy.
 Inszallah ( W imię Allana")  odparł pokonany Ibn Tariq.  Słońce zachodzi już za
szczyty gór. Niebawem zatrzymamy się na noc. Pojadę naprzód i sprawdzę miejsce,
gdzie staniemy na nocleg.
Oddalił się i Jim został sam. Nie był tym zbytnio rozczarowany, ponieważ
potrzebował czasu do namysłu. Chciałby wypytać Ibn Tariqa o Palmyrę i szanse
znalezienia tam ojca Geronde. Nie zamierzał jednak mówić o tym, dopóki nad każdą
rozmową ciążył kontekst jego czarodziejskich umiejętności. Czego naprawdę chciał 
a nawet, prawdę mówiąc, co usiłował ująć w słowa  to prosić Ibn Tariqa, aby
zatrzymał dla siebie wszystko, co wie o Jimie i Brianie, Może nie da się tego
wyciszyć, ale rzecz w tym, iż mag w plotkach i zwyczajnych rozmowach łatwo
zmieniał się w wielkiego maga. Wielcy magowie zaś budzili wielkie zainteresowanie. A
nadmiar zainteresowania mógłby zaszkodzić ich poszukiwaniom w Palmyrze i
uniemożliwić dyskretne odnalezienie lorda Malvern.
Główny problem Jima polegał na tym, że nawet za pomocą niewidzialnego i
niewątpliwie magicznego translatora po prostu nie panował nad językiem w takim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •