[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomysł twojego kochanego dziadka.
- Nikt nie mówi mi, co mam robić - odpowiedział Billy, rzucając mu lodowate
spojrzenie. - Nikt.
- W porządku - kontynuował Cleve - to może przekonał cię, co? Podpuścił
cię!
- Jeśli nawet, to co?
- Wiem, co się z tobą stanie, Billy. Widziałem przeznaczone dla ciebie
miejsce... ono czeka na ciebie... - Chłopak spojrzał niepewnie. - Billy, tam mieszkają
tylko mordercy. Dlatego jest tam twój dziadek. Jeżeli zgodzisz się być jego narzędziem
i zabijesz więcej ludzi, on będzie wolny.
Billy poderwał się, jak w ataku szału.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- On wróci do żywych, wróci tu.
- Kłamiesz...
- Sam go zapytaj.
- Nie wystawiłby mnie. Jego krew jest moją krwią.
- Myślisz, że jego to obchodzi? Po pięćdziesięciu latach oczekiwania na taką
okazję? Nie bądz naiwny!
- Powtórzę mu to wszystko... - powiedział Billy. - Jesteś martwy. Kiedy dowie
się, że chciałeś mnie z nim skłócić, dobierze się do ciebie. Tak... będziesz błagał o
litość.
Jednak jego złość nie dotyczyła Cleve'a. Po prostu była obroną przed
zwątpieniem i strachem.
Wyglądało na to, że Cleve nie może się już wycofać. Nawet gdyby poprosił o
natychmiastowe przeniesienie (i tak nie mógłby powiedzieć prawdy, najwyżej, że Billy
jest niebezpiecznym szaleńcem, albo coś w tym rodzaju), nawet gdyby umieścili go w
innej celi - nie miałby żadnej gwarancji bezpieczeństwa. Chłopak mówił, że jest
dymem, cieniem, a więc nie istniały dla niego żadne przeszkody. Najlepszym dowodem
był los Lowella i Naylera. To nie był już Billy, lecz narzędzie Edgara St Clair Taita.
Jaką moc musiał posiąść? - zastanawiał się. Jednak, z drugiej strony, zostawanie z nim
na noc w jednej celi było samobójstwem. Nie miał nic do stracenia.
Przed kolacją odszukał Devlina i poprosił o krótkie widzenie.
- Prosił pan, żebym miał na oku Taita, sir?
- No i? - zapytał Devlin.
Cleve zastanawiał się, ile może mu powiedzieć, nie zaciskając sobie stryczka na
szyi.
- Ja... proszę o przeniesienie do innej celi.
- Dlaczego?
- Chłopak jest niezrównoważony - odpowiedział Cleve. - Nie czuję się
bezpiecznie w jego towarzystwie.
- Przestań. Dasz sobie z nim radę jedną ręką. To sama skóra i kości -
uśmiechnął się Devlin. Najwyrazniej rozmawiał z Mayflowerem. - Nie wiem, o co ci
chodzi? Jest czysty jak łza. Spokojny, zawsze uprzejmy. Nie jest zagrożeniem ani dla
ciebie, ani dla innych.
- Nie zna go pan...
- Co ty próbujesz mi wmówić?
- Niech mnie pan przeniesie do celi nr 43, obojętnie gdzie... ale niech mnie pan
z nim nie zostawia. Proszę.
Devlin patrzył na Cleve'a zaskoczony.
- Boisz się go - powiedział wreszcie.
- Tak.
- Co się z tobą dzieje? Siedziałeś już z większymi twardzielami i nie było
problemu...
- On jest inny - przerwał mu Cleve, ale nie mógł powiedzieć nic, prócz: - On
jest szalony. Niech mi pan uwierzy.
- Cały świat jest szalony, Smith. Nie słyszałeś? - roześmiał się. - Wracaj do celi
i nie zawracaj mi głowy.
Kiedy Cleve wrócił do celi, Billy pisał list. Siedząc na pryczy, pochylony nad
kartką papieru, wyglądał niepozornie. Devlin miał rację - sama skóra i kości. Trudno
było uwierzyć w jego możliwości.
- Billy...
Chłopak nie zareagował.
- ...to, co mówiłem o mieście... Przestał pisać.
- ...może faktycznie to wszystko było tylko złym snem... Powiedziałem ci to
dlatego, że bałem się o ciebie. Zależy mi na twojej przyjazni...
Billy podniósł głowę.
- To nie zależy ode mnie - powiedział spokojnie. - Już nie. Teraz to sprawa
dziadka. Może ci wybaczy, a może nie.
- Dlaczego musisz mu powiedzieć?
- Czyta w moich myślach. On i ja... jesteśmy jak jeden. Dlatego wiem, że mnie
nie wystawi.
Wkrótce zapadnie noc. Zgasną światła i znowu zacznie się koszmar.
- A więc pozostaje mi tylko czekać? - zapytał Cleve.
Billy skinął głową.
- Zawołam go, a potem zobaczymy.
Zawoła go? - pomyślał Cleve. Czyżby przywoływał go każdej nocy? Czy
dlatego stawał pośrodku celi z zamkniętymi oczami i twarzą zwróconą do okna? Jeśli
tak, to mógł go powstrzymać!
Zapadał zmrok. Cleve leżał na pryczy i zastanawiał się, czy czekać i sprawdzić,
co z tego wyniknie, czy lepiej przejąć kontrolę nad sytuacją i uniemożliwić temu
staremu draniowi powrót do świata żywych. Wyjaśnienia nic mu nie pomogą. Jego
agresja zostanie zrozumiana jako agresja. Jeśli jednak przeszkodzi chłopakowi w
przywołaniu Edgara Taita - koszmar skończy się.
Zgasły światła. Jedni więzniowie kładli się spać, inni planowali dalszą karierę
po wyjściu na wolność. Cleve wsłuchiwał się w oddech Taita. Czas wlókł się
niemiłosiernie.
Wkrótce wszystko ucichło. Prawdopodobnie Billy wstrzymał oddech i również
słuchał. Ale czekał na próżno. Nie zamknie oczu i nie pozwoli zaskoczyć się we śnie.
Nie był świnią prowadzoną pod nóż rzeznika.
Poruszając się możliwie najostrożniej, by nie zwrócić na siebie uwagi, Cleve
rozpiął pasek u spodni i zdjął go. W razie potrzeby mógł skrępować nim chłopaka.
Czekał.
Tej nocy wdzięczny był innym za hałasy - śmierć Lowella wywołała panikę -
dzięki nim nie usnął. Billy wstał z pryczy dopiero po dwóch godzinach.
Właśnie minęła północ. Cleve znów usłyszał jego oddech. Spod przymkniętych
powiek widział, jak Billy zakrada się na stałe miejsce naprzeciw okna. Nie ulegało
wątpliwości, że zamierza przywołać dziadka.
Gdy Billy zamknął oczy, Cleve usiadł, odrzucił koc i ześliznął się z pryczy.
Chłopak nie zareagował. Zanim się zorientował, Cleve skoczył w jego stronę,
odciągnął go pod ścianę i zakrył mu usta dłonią.
- Nic z tego - wysyczał. - Nie mam zamiaru skończyć jak Lowell. Billy
szarpnął się, ale Cleve był dużo silniejszy od niego.
- Nie przyjdzie tej nocy - powiedział, spoglądając mu w oczy - bo nie możesz
go zawołać.
Billy za wszelką cenę próbował uwolnić się - kopał, bił na ślepo rękami i gryzł.
Cleve, mimo woli, rozluznił uścisk i chłopak dwoma susami dopadł okna. Z jego
gardła wydobywały się dzwięki dziwnej pieśni. Po twarzy spływały mu łzy. Cleve
odciągnął go ponownie.
- Zamknij się! - wycedził przez zęby, lecz Billy nie przestawał. Cleve z całej
siły uderzył go w twarz. - Zamknij się! - powtórzył, ale bez skutku. Rytm pieśni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •