[ Pobierz całość w formacie PDF ]
warstw¹ czerwonego ¿aru. ZdawaÅ‚em sobie sprawê, ¿e wrzucenie butli w pÅ‚o-
mienie mo¿e zakoñczyæ siê dwojako: albo butla z gazem eksploduje jak bom-
ba, albo wyleci w powietrze jak rakieta, przy czym obie mo¿liwoSci byÅ‚y
caÅ‚kowicie po mojej mySli. Jedyny problem, to po jakim czasie mo¿e nast¹-
piæ wybuch. PodÅ‚o¿enie butli do ognia mogÅ‚o byæ wzglêdnie proste, istniaÅ‚a
jednak obawa, ¿e ktoS, na przykÅ‚ad Gregor, mo¿e okazaæ siê wystarczaj¹co
10 Na oSlep 145
szybki, by zd¹¿yæ j¹ stamt¹d wyci¹gn¹æ. ChÅ‚opcy Kennikina wcale nie mu-
sieli byæ takimi nieudacznikami, jakimi on sam ich przedstawiaÅ‚.
Wrócił Kennikin.
MówiÅ‚eS prawdê zwróciÅ‚ siê do mnie.
Zawsze mówiê prawdê. Problem w tym, ¿e wiêkszoSæ ludzi tego nie
dostrzega. Wiêc zgadzasz siê ze mn¹ co do Slade a.
Zmarszczył brwi.
Nie miaÅ‚em na mySli tej gÅ‚upawej bajeczki. Mówiê, ¿e nie znalexli
w twoim samochodzie tego, czego szukam. Gdzie to jest?
Nie powiem ci.
Powiesz.
OdezwaÅ‚ siê telefon.
Mogê siê z tob¹ zaÅ‚o¿yæ, ¿e niczego siê ode mnie nie dowiesz.
Nie chcê tutaj poplamiæ krwi¹ dywanu. Wstawaj!
KtoS obok podniósÅ‚ sÅ‚uchawkê.
Czy mogê najpierw dokoñczyæ drinka?
Iljicz otworzyÅ‚ drzwi, przywoÅ‚uj¹c Kennikina.
Lepiej, ¿ebyS skoñczyÅ‚ tego drinka, zanim wrócê zapowiedziaÅ‚ Ken-
nikin na odchodnym.
OpuSciÅ‚ pokój, a Gregor natychmiast stan¹Å‚ na wprost mnie. Krzy¿owaÅ‚o
to moje zamiary, dopóki bowiem tkwiÅ‚ przede mn¹, nie miaÅ‚em szansy ci-
sn¹æ butli do ognia. Dotkn¹Å‚em czoÅ‚a i poczuÅ‚em cienk¹ warstewkê potu.
W chwilê potem powróciÅ‚ Kennikin i spojrzaÅ‚ na mnie badawczo.
PowiedziaÅ‚eS, zdaje siê, ¿e facet, z którym byÅ‚eS w Geysir, to zwykÅ‚y
goSæ hotelowy?
Zgadza siê.
Czy mówi ci coS nazwisko Case, Jack Case?
SpojrzaÅ‚em na niego obojêtnie.
Nic a nic.
USmiechn¹Å‚ siê ze smutkiem.
I ty twierdzisz, ¿e zawsze mówisz prawdê. UsiadÅ‚. Wygl¹da na to,
¿e to, czego szukam, przestaÅ‚o ju¿ mieæ jakiekolwiek znaczenie. Mówi¹c
dokÅ‚adniej, straciÅ‚o znaczenie dla ciebie. DomySlasz siê, co to znaczy?
Ju¿ po mnie odparÅ‚em i nie mySlaÅ‚em inaczej. To byÅ‚ zupeÅ‚nie nie-
oczekiwany zwrot sytuacji.
Nie cofn¹Å‚bym siê przed niczym, ¿eby wyci¹gn¹æ z ciebie tê informa-
cjê, ale instrukcje ulegÅ‚y zmianie. Nie musisz siê denerwowaæ, Stewartsen,
oszczêdzê ci tortur.
Odetchn¹Å‚em gÅ‚êboko.
Dziêki powiedziaÅ‚em szczerze.
Potrz¹sn¹Å‚ gÅ‚ow¹ ze współczuciem.
146
Niepotrzebne mi twoje podziêkowania. Mam polecenie, ¿eby ciê na-
tychmiast zabiæ.
Znowu zadzwonił telefon.
GÅ‚os uwi¹zÅ‚ mi w gardle.
Dlaczego? spytałem ochryple.
Wzruszył ramionami.
Wchodzisz nam w drogê.
PrzeÅ‚kn¹Å‚em Slinê.
PowinieneS chyba odebraæ telefon. Mo¿e dzwoni¹, ¿eby zmieniæ roz-
kazy.
USmiechn¹Å‚ siê krzywo.
UÅ‚askawienie w ostatnim momencie, co? Nie s¹dzê. DomySlasz siê
pewnie, dlaczego powiedziaÅ‚em ci o nowych instrukcjach? Sam wiesz, ¿e
zwykle siê tego nie robi.
Jasne, ¿e wiedziaÅ‚em, nie miaÅ‚em jednak zamiaru sprawiæ mu tej przy-
jemnoSci i przyznaæ siê do tego.
Telefon przestaÅ‚ dzwoniæ.
Jest w Biblii kilka niezÅ‚ych kawaÅ‚ków ci¹gn¹Å‚ dalej Kennikin. Na
przykÅ‚ad: Oko za oko, z¹b za z¹b . PrzygotowaÅ‚em wszystko na twoje powi-
tanie i szczerze ¿aÅ‚ujê, ¿e nie bêdê mógÅ‚ zrealizowaæ moich planów wobec
ciebie. Ale zobaczê chocia¿, jak pocisz siê ze strachu, tak jak teraz.
Iljicz wsun¹Å‚ gÅ‚owê przez drzwi.
Reykjavik oznajmił.
Kennikin ¿achn¹Å‚ siê poirytowany.
Idê.
PodniósÅ‚ siê.
PomySl o tym i popoæ siê jeszcze trochê.
Wyci¹gn¹Å‚em rêkê.
Masz papierosa?
ZatrzymaÅ‚ siê w pół kroku i zaSmiaÅ‚ gÅ‚oSno.
Wspaniale, Alan! Wy, Brytyjczycy, jesteScie mocno przywi¹zani do
tradycji. OczywiScie, zgodnie z tradycj¹ wolno ci zapaliæ ostatniego papie-
rosa.
RzuciÅ‚ mi swoj¹ papieroSnicê.
Mo¿e jeszcze coS?
Tak potwierdziÅ‚em. ChciaÅ‚bym znalexæ siê na Trafalgar Square
w wieczór sylwestrowy roku dwutysiêcznego.
Szczerze ¿aÅ‚ujê zakoñczyÅ‚ i wyszedÅ‚ z pokoju.
OtworzyÅ‚em papieroSnicê, wsadziÅ‚em papierosa do ust i zacz¹Å‚em bez-
radnie przetrz¹saæ kieszenie. Nastêpnie bardzo powoli schyliÅ‚em siê, by wzi¹æ
z paleniska zwitek papieru.
147
Chcê przypaliæ papierosa wyjaSniÅ‚em Gregorowi i nachyliÅ‚em siê
w stronê kominka, modl¹c siê, by Rosjanin nie zmieniÅ‚ swego miejsca koÅ‚o
drzwi.
Trzymaj¹c zwitek papieru w lewej rêce, pochyliÅ‚em siê do przodu, trzy-
maj¹c praw¹ rêkê pod osÅ‚on¹ ciaÅ‚a. W chwili, kiedy wyci¹gaÅ‚em pÅ‚on¹cy
kawaÅ‚ek papieru, wrzuciÅ‚em równoczeSnie butlê gazu do ¿arz¹cego siê tor-
fu; po czym powróciÅ‚em na miejsce. Krêc¹c podpaÅ‚k¹ dla odwrócenia uwagi
Igora od kominka, przyÅ‚o¿yÅ‚em j¹ do papierosa i zaci¹gn¹Å‚em siê dymem,
wypuszczaj¹c w jego stronê maÅ‚y obÅ‚ok bieli. Celowo czekaÅ‚em, a¿ gasn¹cy
pÅ‚omieñ dotrze do palców.
Aj! wrzasn¹Å‚em, potrz¹saj¹c energicznie rêk¹. Ka¿dy chwyt byÅ‚ do-
bry, byle tylko odwróciæ jego uwagê od ognia. Sam zreszt¹ musiaÅ‚em wytê-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]