[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chłopiec czy dziewczynka? - zainteresowała się natychmiast.
- Oczywiście, że chłopiec.
- Dlaczego oczywiście"?
- Bo Stella zawsze robi wszystko jak należy - powiedział z komiczna, powagą, co
rozbawiło Tiffany.
Rzadko sobie pozwalała na taki szczery spontaniczny śmiech w obecności Chrisa i to był
jeden z tych niewielu razy. kiedy jej twarz rozświetliła beztroska radość.
Chris leciutko musnął dłonią jej włosy.-
- A ty? Byłaś kiedyś zakochana? Jej wesołość zniknęła bez śladu.
- Nie. bo to największy błąd. jaki człowiek może popełnić.
- Skąd wiesz, skoro go nie popełniłaś? Czyżbyś dobrze znała
kogoś, kto go popełnił?
Tiffany wstała bez namysłu, wyczuwając niebezpieczeństwo. Chris był piekielnie
inteligentny, należało bardzo uważać na wszystko, co się do niego mówi.
- Nie miałbyś ochoty iść dzisiaj do kina?
Ale Chris nie dawał się zbyć byle czym.
- Dlaczego nie chcesz mi niczego o sobie powiedzieć? Jesteśmy ze sobą już od trzech
miesięcy, a ja właściwie nic o tobie nie wiem.
- Nie wiedziałam, że zgłaszając się do tej pracy, powinnam dołączyć życiorys -
skwitowała ironicznie i ruszyła w stronę sypialni.
- To nie jest żadna praca. To związek między dwojgiem ludzi.
Zatrzymała się gwałtownie w progu i odwróciła do niego gniewnie.
- Może dla ciebie, ale dla mnie nie!
Podniósł się również i już był przy niej.
- Odnoszę dziwne wrażenie, że kiedy się kochamy, nie zachowujesz się. jakbyś się do
tego zmuszała. I nie udawaj, że to nieprawda.
- Powtarzam jeszcze raz: dla mnie to tylko praca, której końca nie mogę się doczekać! -
rzuciła mu prosto w twarz.
Przez moment wyglądał tak. jakby miał wybuchnąć gniewem Zazwyczaj w takich sytuacjach
zaciągał ją do sypialni, gdzie oboje dawali ujście swoim emocjom, co się zawsze kończyło
niezwykle przyjemnie... Teraz jednak nieoczekiwanie zachował się zupełnie inaczej.
- Dobrze, chodzmy do tego kina - powiedział szorstko i odwrócił się.
Popatrzyła za nim zaskoczona i. co tu ukrywać, jakby rozczarowana.
Przez kilka następnych dni sprawa Franceski nadal nie dawała jej spokoju. A jeśli zle oceniła
tych dwoje? Jeśli naprawdę się kochali, a ów Andy po prostu nie zniósł nacisku ze strony jej
rodziny? Jeśli właśnie dlatego wyszła zbyt szybko za mąż, pragnąc zaleczyć rany? Jeśli to
właśnie dlatego się rozwiodła? A jeśli wciąż go kochała?
Tiffany przypomniała sobie, że choć teraz pałały do siebie niechęcią, to przecież na początku
intuicyjnie poczuły do siebie sympatię. Dopiero niesprzyjające okoliczności obróciły rodzącą
się zażyłość w nienawiść. Właściwie trudno się Francesce dziwić, ze tak jej nie cierpiała,
przecież wszystko wskazywało na to. że Tiffany jest naciągaczką i kobietą lekkich
obyczajów. To nawet normalne, że w tej sytuacji Francesca próbowała ochronić obu
kuzynów, którzy kolejno padli ofiara uroku niebezpiecznej oszustki.
Zapragnęła, żeby Franceses zmieniła o niej zdanie. %7ływiła nadzieję, że oburzające
postępowanie księżnej jest wynikiem tłumionej frustracji i zawiedzionej miłości. Może,
gdyby dano jej szansę na ułożenie sobie życia, ukazałaby światu to drugie. lepsze oblicze?
Tiffany bez wahania przystąpiła do dzieła. Ponieważ na dokumencie znajdował się adres
Simsa, z łatwością wyłowiła go w książce telefonicznej spośród wielu innych osób o tym
samym nazwisku. Zadzwoniła. Odebrała jego matka. Tiffany przedstawiła się jako dawna
koleżanka Andy'ego ze szkoły średniej i bez trudu uzyskała jego nowy adres i numer telefonu,
które zamierzała przekazać jego dawnej przyjaciółce.
Umówienie się z Francescą było dziecinnie łatwe, gdyż Chris podczas rozmowy z kuzynką
zapisał wszystkie dane na kartce, która wciąż leżała przy aparacie. Wystarczyło zadzwonić i
powiedzieć osobie, u której mieszkała, że Francescą ma przyjść na spotkanie z Chrisem o pół
godziny wcześniej, niż to było umówione.
Gdy jakiś czas pózniej Francescą ujrzała wchodzącą do restauracji Tiffany, w jej oczach
pojawiło się zdumienie i niekłamany przestrach.
- Czy Chrisowi coś się stało? - zdenerwowała się.
- Nie. wszystko w porządku. Po prostu chciałam porozmawiać z tobą bez świadków. -
Tiffany usiadła po drugiej stronic stolika.
- Ach, więc to ty zmieniłaś godzinę spotkania. Ale masz tupet! - Sięgnęła po torebkę,
wyraznie zamierzając wyjść.
- Chcę ci pomóc. Wiem coś, co może mieć dla ciebie ogromne znaczenie.
Francesca nadal patrzyła na nią wrogo, ale zaintrygowana odłożyła torebkę.
- Co ty znowu kombinujesz? - spytała podejrzliwie.
Do Tiffany dopiero teraz w pełni dotarło, w co się wpakowała, ale już nie było odwrotu.
- To twoje nieudane małżeństwo... Czy ty nie wyszłaś za mąż tylko po to. żeby
zapomnieć?
- Co takiego? - wybuchnęła Francescą.
- Czy ty przypadkiem nie byłaś zakochana w... W kimś. kogo straciłaś?
Przez chwilę wydawało jej się. że w oczach Franceski dostrzegła nagły ból. ale tamta szybko
się opanowała.
- Jakim prawem zadajesz mi tak osobiste pytania?
- Wiem, że wydaje się to być bardzo nietaktowne z mojej strony, ale. jak powiedziałam,
naprawdę chcę ci pomóc.
- Nie potrzebuję żadnej pomocy - zaprotestowała zbyt szybko Francescą. która dopiero
poniewczasie zauważyła, że jej gwałtowna odpowiedz była cokolwiek podejrzana. Aby
odwrócić uwagę od siebie, przeszła do kontrataku: - Może zamiast grzebać się w moich
sprawach, zajmijmy się twoimi, co? Nie mogę się doczekać chwili, gdy Chris wreszcie
przejrzy na oczy i uwolni się od tej obsesji na twoim punkcie!
- Obsesji? Już raz o tym wspomniałaś, ale przecież...
- Och. nie udawaj! - żachnęła się Francescą. - Wiesz, że on zupełnie oszalał na twoim
punkcie. Miał z nami zostać dłużej na Maderze. ale oczywiście wytrzymał raptem tydzień i
wrócił do ciebie. Zaniedbuje nie tylko rodzinę, ale i pracę. Gdy zadzwoniłam do jego biura,
powiedzieli mi, że nie widzieli go od tygodnia. Odwołał też kilka ważnych wyjazdów podczas
ostatniego miesiąca. Przez cały czas mojego pobytu tutaj nie mógł się ze mną zobaczyć, bo
rzekomo musiał się tobą opiekować.
- Nie kłamał, naprawdę byłam chora.
- Nonsens. Chris nie może znieść czyjejś choroby, nigdy w życiu by nikogo nie
niańczył. znam go dobrze. Celowo trzymasz go z daleka od wszystkich, którzy mogliby mu
pomóc uwolnić się od ciebie!
Tiffany z trudem trzymała nerwy na wodzy. Chciała pomóc Francesce, a w zamian obrzucono
ją błotem. Podjęła ostatnia próbę.
- To, co wiem. dotyczy Andy'ego Simsa.
Francesca natychmiast spuściła wzrok, ukrywając wyraz swoich oczu. Gdy po chwili
ponownie spojrzała na Tiffany. były pozbawione wszelkiego wyrazu. Puste i martwe jak oczy
lalki.
- Nie wiem. o kim mówisz - odparła matowym głosem. I nie zmieniaj tematu. Zostaw
Chrisa w spokoju i odczep się od naszej rodziny.
Tiffany wstała, niemal gotując się z gniewu. Marnowała tylko czas. W dodatku
nieoczekiwanie okazała się naiwną romantyczką. Ta zepsuta do szpiku kości damulka nawet
nie pamiętała swojej pierwszej miłości!
- Nic by mi nie sprawiło większej przyjemności - odparowała. - Jesteście aroganckimi,
zarozumiałymi i pozbawionymi serca pasożytami! A jeśli chcesz wiedzieć, to nie mogę się do
czekać, żeby się uwolnić od twojego kuzyna. Nienawidzę go tak samo jak wszystkich
Brodeyów! - Odwróciła się na pięcie i... i wpadła prosto na Chrisa.
Rysy jego twarzy były boleśnie ściągnięte, a niebieskie oczy zimne jak lód.
- Wyjdz stąd - rozkazał ostro, po czym nie zwracając już na nią większej uwagi,
podszedł do Franceski.
Tiffany i tak nie miała ochoty pozostawać ani chwili dłużej w ich towarzystwie, więc bez
słowa opuściła restaurację. Wróciła do mieszkania i zaczęła się pakować. Nie miała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]