[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z literami HH wydrukowanymi ozdobnym pismem tuż nad lewą piersią.
- Dlatego, że gdybyś je miała codziennie, a nawet raz na tydzień, wylądowałabyś w szpitalu.
Po tych słowach nie czułam się zbyt pewnie, zmierzając do szklarni przerobionej na salę
gimnastyczną.
Pomieszczenie znajdowało się niecałe pięćset metrów od głównego budynku, ale już po
przejściu dziesięciu metrów spociłam się jak ruda mysz. Nie byłam głupia: wiedziałam, że w
Georgii panują upały, a poza tym zdarzało mi się już mieszkać w gorących miejscach. Ale
tam, w Arizonie czy Teksasie, upał był inny - wysysał ze mnie całą wolę życia. Tu było tak
wilgotno, że miało się wrażenie, jakby na całej skórze rosła pleśń. - Sophie!
Odwróciłam się i ujrzałam zmierzające w moim kierunku Chaston, Annę i Elodie. Wyglądały
olśniewająco nawet w tych kretyńskich strojach. Ale szok.
Kiedy się zbliżyły, zobaczyłam, że jednak też są spocone, co sprawiło mi pewną ulgę. Ich
trójka chodziła ze mną na część lekcji, ale nie rozmawiałyśmy od tamtej nocy. Zastanawiałam
się, czego chcą tym razem.
- Hej - powiedziałam niedbale, kiedy się ze mną zrównały. - Co planujecie? Chcecie mnie
ostrzec przed nieuchronną śmiercią z rąk puchatych króliczków? Czy ciskać we mnie
błyskawicami?
Chaston roześmiała się i ku mojemu ostatecznemu zdumieniu otoczyła mnie ramieniem.
- Słuchaj, Sophie, rozmawiałyśmy i uznałyśmy, że bardzo nam głupio z powodu tamtej nocy.
Nie chcesz przyłączyć się do naszego sabatu, nie ma sprawy!
- Tak - dodała Anna, podchodząc z drugiej strony. -Przegięłyśmy.
- Doprawdy? - powiedziałam.
- Chciałybyśmy przeprosić - dodała Elodie, idąc tyłem przed nami. Miałam szczerą nadzieję,
że wpakuje się w drzewo. - Rozmawiałam z Archerem i on twierdzi, że jesteś spoko.
- Tak powiedział? - zapytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Super, Sophie, pomyślałam. Wyluzuj.
- Owszem. Powiedział mi też, że nie masz pojęcia o Pro-digium. I że to jest dość żałosne, tak
po prawdzie.
Usiłowałam się uśmiechnąć, ale w żołądku czułam jakiś mroczny ostry kształt, który trochę
mi to utrudniał. -Ha.
- Tak - powiedziała Chaston. - I doszłyśmy do wniosku, że pewnie cię wystraszyłyśmy.
- Możesz tak to ująć.
Widziałam już szklarnię. Był to wielki budynek z bielonego drewna i szkła, którego okna
lśniły tak mocno w po rannym słońcu, że aż rozbolały mnie oczy. W przeciwieństwie do
innych zabudowań Hekate wyglądał dość pogodnie. Wokół kręciła się spora grupka uczniów
wyglądających jak jagody w niebieskich strojach.
- Bardzo nam przykro - dodała Anna, a ja zastanawiałam się, czy one ćwiczyły to dziwaczne
gadanie w trójkę. Wyobraziłam je sobie, jak siedzą w kręgu w sypialni, szczotkując włosy i
powtarzając  Okej, to ja powiem, że nam przykro, a potem ty dodasz, że twój seksowny facet
uważa ją za żałosną".
- Możemy zacząć od nowa? - spytała Chaston. - Zostaniemy przyjaciółkami?
Wszystkie trzy uśmiechały się do mnie z nadzieją, nawet Elodie. Powinnam była się od razu
domyślić, że to nie może się dobrze skończyć, ale odpowiedziałam głupkowatym uśmiechem.
- Jasne! Zaprzyjaznijmy się.
- Super! - wykrzyknęły jednym głosem Chaston i Anna, a Elodie wymamrotała to samo
ułamek sekundy pózniej.
- Okej - powiedziała Chaston, kiedy zbliżałyśmy się do szklarni. - A zatem jako twoje
przyjaciółki uznałyśmy, że powinnyśmy wtajemniczyć cię co nieco w obronne.
- Uczy go Vandy, a ona jest okropna - oznajmiła Elodie.
- Aha, ta od frotki.
Jednoczesne wzniesienie oczu do nieba. Czy te dziewczyny ćwiczą pływanie synchroniczne
w wolnym czasie?
- Tak - westchnęła Anna. - Głupia frotka.
- Jen... em, słyszałam, że nazywa się ją przenośną bramą piekieł.
Wszystkie trzy się roześmiały.
- Chciałaby - prychnęła Anna.
- Vandy była całkiem niezłą czarownicą - wyjaśniła Elodie - ale zaczęła się sadzić ponad
innych, jak się to mówi.
Pracowała dla Rady. Usiłowała startować na dyrektorkę He-kate, ale... to długa historia.
Skończyło się na odesłaniu jej do Rady na Redukcję.
- I częścią wymierzonej jej kary - Anna zniżyła głos do konfidencjonalnego szeptu - jest to, że
została przydzielona do Hekate, ale nie jako dyrektorka. Ma stanowić przykład dla innych.
Dlatego jest taką zołzą.
- Na pewno się na ciebie zawezmie, bo jesteś nowa - powiedziała Chaston.
- Ale - wtrąciła się Elodie - ona jest bardzo próżna. Jeśli będziesz miała kłopoty, pochwal jej
tatuaże.
- Tatuaże? - zapytałam.
Z bliska szklarnia okazała się jeszcze większa, niż myślałam. Co w niej kiedyś rosło?
Sekwoje? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •