[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zakład? - odezwała się Maja.
Mark posłał jej spojrzenie, które raz czy dwa razy widziała u Jamesa Wintersa:
natychmiastowe przyjęcie do wiadomości nieprzyjemnej prawdy.
- Dał ci kawałek do potrzymania - powiedział wolno Charlie do Alaina. -
Interesujące. I to wszystko? - spytał. - Tak - odpowiedział mu Alain. - Odrzuciłem mu
go zaraz z powrotem.
- Okay - powiedział Charlie. - Myślę, \e tak właśnie cię zaraził. Musimy
jedynie dowiedzieć się, jak dokładnie wyglądał ten kawałek, \eby rozpracować jego
działanie.
- Spojrzał po pozostałych. - Powinniśmy rzucić okiem na tę przestrzeń, o
której mi mówiłeś, Mark. Wtedy będę miał lepszy obraz całości.
- Dobrze.
- Okay, Alain, jeśli będziemy cię potrzebować...
- Znajdziecie mnie tutaj - powiedział Alain, usiłując jednocześnie wyglądać na
kogoś zainteresowanego i jednocześnie zupełnie obojętnego na całą sprawę. - Nigdzie
się nie wybieram. Mo\e ju\ nigdy.
Pokiwali głowami.
- Och, i przeka\cie Rachel moje podziękowania - rzucił na dowidzenia Alain.
- Rachel?
- Halloran. Pracuje dla Net Force.
- Jasne.
- Przywołanie - powiedział szeptem Charlie.
Znów znalezli się w jego przestrzeni VR.
Mark odetchnął głęboko. - Maja, wybacz, ale ten twój kumpel wygląda tak,
jak najlepszy kandydat na kogoś, kogo mo\na zmusić do wymiotów za pomocą pilota
od telewizora. Co za strata czasu!
- Jest wystraszony i zły - powiedziała Maja. - Co gorsza, zrobił coś naprawdę
głupiego i myśli, \e wszyscy o tym wiedzą. I rzeczywiście ma maniery kogoś, kto ma
je\a w... Lepiej zostawmy to na chwilę. O czym myślisz?
- Nie warto o tym wspominać, dopóki nie obejrzę miejsca pracy Roddy'ego -
powiedział Charlie. - A tak swoją drogą, kto to jest Rachel Halloran?
- Pewnie ktoś z Net Force - powiedziała Maja. - Mo\e pracuje z Wintersem?
Mark zamrugał oczami i pokręcił głową. - Nie kojarzę takiego nazwiska. -
Wzruszył ramionami. - Ale w końcu w organizacji pracuje pięć tysięcy ludzi, i wcią\
zatrudniają nowych... pewnie jest jedną z nich. Mniejsza z tym, potem się tym
zajmiemy.
- Dobrze. - Mark aktywował hasło, przenoszące ich do VR Roddy'ego. Tak jak
za pierwszym razem, znów otoczyły ich ciemności, a po chwili pojawiły się światła
pierwszej sali.
Mark przyjrzał się dokładnie mapce z niebieskiego szkła.
- Nie ma go?
- Zgodnie z informacją z mapki był tu niedawno. Ale ju\ poszedł -
poinformował ich Mark.
- Dobrze, obejrzyjmy tę jego konstrukcję.
Kilka minut potem znalezli się w ogromnej, pogrą\onej w mroku przestrzeni,
którą Maja w duchu zaczęła nazywać Zwiątynią Boga Bierek. Charlie najpierw stał w
milczeniu, wpatrując się w strukturę programu. - Rozumiem, \e natrafiliście tu na coś
- powiedział - co waszym zdaniem powinienem zobaczyć.
- Tak - powiedział Mark. - Pełno tu neuronowej chemii. Sam zobacz.
Przeszli wzdłu\ tej samej ściany olbrzymiego sześcianu, którą ju\ raz oglądali
Maja i Mark. Mark studiował mały, błękitny czip.
Maja z zaciekawieniem spojrzała mu przez ramię. W powietrzu pod czipem
widać było przesuwające się bez końca szeregi danych.
- Logi dostępu - powiedział Mark, nie zatrzymując się.
- Tu - i jeszcze tutaj.
- Ale pomiędzy tymi dwoma jest jeszcze jeden - powiedziała Maja.
Mark pokiwał głową. - Właściciel i gość - odczytał.
- Gość? - zdziwiła się Maja. - Kogo jeszcze wpuściłby tu Roddy? Na pewno
nie Alaina.
Mark pokręcił głową. - Ciekawa sprawa - powiedział i umilkł na chwilę. - Tu,
Charlie. Program.
- Zaczynam - odezwał się głos Roddy'ego.
- Poka\ wszystkie nietypowe lub nielinearne konstrukcje.
Większa część ogromnej kostki zbladła. Charlie przyjrzał się splotom i supłom
danych.
- Znam trochę język Caldera - powiedział z wahaniem.
- Ale nie tak dobrze jak ty, Mark. Mo\esz mi pokazać te dane w jakiejś innej
konfiguracji?
- Nie oprogramowanie - powiedział Mark. - Ale bezpośrednie odpowiedniki
związków chemicznych - tak.
- Mo\e być.
Reszta sześcianu stała się teraz ledwo widoczna, zostały jedynie sploty modeli
molekularnych, kłębki atomów połączone wirtualnymi odpowiednikami wiązań
chemicznych. Maja popatrzyła na tę całą plątaninę, która teraz wydawała się jej
bardziej niezrozumiała ni\ za pierwszym razem. Natomiast Charlie przechadzał się
wzdłu\ niej, zatrzymując się od czasu do czasu i nie wydawał się ani trochę zbity z
tropu.
- Mieliście rację, co do tych neuralnych elementów - powiedział, przystając na
chwilę przy skomplikowanym kłębku molekuł. - Neuroprzekazniki mają tu niezłą
zabawę. Połowa rodziny Paracrine... serotonina, metabolity serotoniny, mnóstwo
jednoamidów. Spójrzcie tylko na nie. Coś tu się dzieje z nerwami układu
współczulnego. Aha, neuropeptyd Y... Mark, wlokący się za nim, wykrzywił się. -
Mo\e przerwiesz na momencik i przejdziesz na angielski?
- Cię\ko omawiać specjalistyczne zagadnienia językiem potocznym -
powiedział łagodnie Charlie. - Ale tyle powinien zrozumieć nawet ktoś z podstawami
biologii. Ten gość niebezpiecznie przesuwa granice neurochemii. Manipuluje przy
częściach odpowiedzialnych za wegetatywne funkcje organizmu, takie jak
oddychanie, trawienie...
- I reakcje systemu odpornościowego - dopowiedziała Maja.
Charlie spojrzał na nią i pokiwał głową. - Ogólnie rzecz biorąc, tak. Ale nerwy
znajdują się zawsze w samym centrum akcji. Nagle Charlie przerwał. - Ten obraz jest
za mały - powiedział.
- Spróbujmy czegoś innego. Mark, cała ta chemia prowadzi do większych
struktur.
- Aha.
- Dobrze. To są bloki ścienne. Zobaczmy, jak wyglądają dzwigi - zerknijmy na
to, co ten gość naprawdę buduje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]