[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szalenie emocjonującego, ważnego,
sensacyjnego, doprowadzając mnie na skraj
uduszenia, bo czekałam jego wypowiedzi z
zapartym tchem.
- W zasadzie wszystko - wyznał wreszcie. -
Albo prawie wszystko. Najzupełniej dosyć,
żeby się o ciebie niepokoić.
- Po pierwsze nie powiedziałeś, skąd
wiesz, a po drugie dlaczego niepokoić? Nic
mi się nie stało do tej pory, to i nic mi
się nie stanie dalej.
- To nie będzie to samo. Nie wiem, czy
sobie zdajesz sprawę, jak mało osób
wiedziało, że ta pani z grzywką to ty.
Wszystkim tym osobom zależało na trzymaniu
języka za zębami. Teraz nastąpią pewne
radykalne posunięcia i całe oszustwo może
wyjść na jaw.
- No to co? Przecież nie ja je wymyśliłam.
- Mam na myśli, że może wyjść na jaw twoje
porozumienie... z niektórymi osobami...
- Aha, i wtedy inne osoby z lubością
poderżną mi gardło?
- Coś w tym rodzaju.
- Ale inne osoby nie dowiedzą się o
niczym, dopóki nie zostaną wyłapane. A
wtedy będzie im dość trudno podrzynać
cokolwiek.
- Miła moja, nie bądz naiwna. Nie można
mieć pewności, że się wyłapie wszystkich.
Są tacy, którzy mają na widoku zbyt
wielkie korzyści, żeby się mieli przed
czymś zawahać, a ty jesteś przerażająco
lekkomyślna...
- Przesadzasz - przerwałam stanowczo. - Ja
tylko myślę logicznie. To przecież nie są
zbrodniarze, nikomu tu nie grozi kara
śmierci, odsiedzą swoje i po krzyku. Nikt
nie będzie mnie mordował, żeby się narazić
na więcej. Jeśli zaś tkwi w tym ktoś
bardziej zagrożony, to ja o nim nic nie
wiem, a zatem nie jestem dla niego
niebezpieczna. Zastanowiłam się nad tym i
przestałam się bać.
Przyglądał mi się w zadumie, trochę jakby
zniecierpliwiony i zdegustowany.
- Nie wiem, jak cię przekonać... Ten ktoś
może nie wiedzieć, że ty nie wiesz...
- Przestań mnie straszyć. Zresztą dobrze,
skoro uważasz, że to konieczne, będę się
bała jak cholera. A teraz bądz uprzejmy
wyjaśnić wreszcie, skąd to wszystko wiesz!
- Sama mi powiedziałaś. Od początku
zorientowałem się, że jesteś podstawiona
za kogoś innego i bez trudu przyszło mi
sprawdzić za kogo. O tamtej pani już coś
niecoś wiedziałem, przyglądałem się jej
dość długo. Sam byłem ciekaw, kiedy i jak
milicja dotrze do tego murzyńskiego
władcy...
- Więc wiesz nawet o kacyku! -
wykrzyknęłam, smętnie kiwając głową. -
Jedno z dwojga, albo należysz do szajki
przestępców, albo jesteś prywatnym
przyjacielem pułkownika.
- Prywatnym przyjaciołom nie zdradza się
tajemnic służbowych.
- No to jesteś jasnowidzem. Nie,
przepraszam, przestępcą. Może mi w takim
razie wyjaśnisz...
- Jedno mnie tylko zastanawia - przerwał,
jakby sobie nagle coś przypomniał. - Jakim
cudem to tak przeszło? Coś ty takiego
robiła, że dali się nabrać?
- Kto się dał nabrać?
- Nasze władze.
- : A...! Nic takiego. Pracowałam.
- W jaki sposób?
- Zwyczajnie, kreśliłam przy desce
Basieńki - mruknęłam, bo nagle poczułam
się niezwykle inteligentna, i rozjaśniło
mi się w głowie. - Umiem to robić znacznie
lepiej niż ona, podjęłam jej pracę bez
chwili wahania. A za oknem siedział rudy
debil...
- Co siedziało?!
- Rudy debil, tępy, obszargany i rozlazły.
%7łuł gumę i patrzył mi na ręce od
pierwszego dnia.
- A, rudy debil...!
- Pewnie się teraz okaże, że to jest jeden
z najzdolniejszych wywiadowców milicji -
powiedziałam z rozgoryczeniem, widząc jego
wyraz twarzy. - Zawsze mnie skołują. Nie
zdziwię się, jeśli któryś z nich
przebierze się za strusia. Tobie było
łatwo połapać się w tym szachrajstwie,
wygłupiłam się do ciebie od pierwszego
słowa, ale oni wiedzieli tylko, że
Basieńka z kropką na twarzy twardo siedzi
przy stole i ciągnie wzór. Mało jest osób,
które mają w tym wprawę. Nie wiem, czy
wiesz, że taki szablon musi być idealnie
powtarzalny w każdą stronę...
- Wiem. To był dla nich wyjątkowo
korzystny zbieg okoliczności. Niepokoi
mnie trochę ta paczka dla kacyka. Musiało
tu nastąpić jakieś nieporozumienie.
- Widzę, że nareszcie przestałeś mówić
ogólnikami i przystępujemy do konkretów -
zauważyłam jadowicie. - Zledziłeś wnętrze
tego domu przez peryskop czy co?
Zaczął się śmiać.
- Konkrety są tylko dla wtajemniczonych. Z
chwilą kiedy zaczęłaś myśleć samodzielnie,
mogę sobie trochę pozwalać.
- Wiedziałam, że mnie od ciebie spotka coś
złego! Myśleć! Myślenie szkodzi. A propos
paczki, to miałam nadzieję, że potrafisz
mi to wyjaśnić, bo kompletnie tego nie
rozumiem.
- Na razie nikt nie rozumie. Trochę się
domyślam, ale za wcześnie o tym mówić.
- To może wiesz, co teraz będzie?
- Wiem. Teraz milicja musi zatrzymać
wszystkich równocześnie we właściwej
chwili i najtrudniejsza rzecz to wybrać
właściwą chwilę. A ty masz się do tego nie
wtrącać, siedzieć spokojnie i zdobyć się
na tyle ostrożności, ile tylko zdołasz.
Niech ja się nie muszę bać o ciebie...
*
Metamorfozie uległam tak samo jak
poprzednio, w apartamencie pana
Pałanowskiego, dokąd przybyłam tym razem
ubrana normalnie i wielce niezadowolona.
Charakteryzatora nie było, kropki, grzywki
i zęby załatwiłyśmy z Basieńką we własnym
zakresie. Pan Palanowski z uporem bredził
o głębi uczuć i tygodniu szczęścia,
Basieńka zaś niejasno wspominała coś o
gosposi i generalnych porządkach, które
zrobiła w domu. Nie byłam pewna, czy mam
to uważać za wyrzut pod moim adresem, czy
za informację o zmianach, ale nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]