[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wrażenie rozbałaganionych jeszcze bardziej niż zwykle.  To sprzątanie jest ponad
jej siły. Gdyby nie była taka uparta, to z chęcią bym jej pomogła . Wiedziała,
że Jadzia nie lubi pomocy. Zresztą w pozostałych pokojach panował nienaganny ład
w mieszczańskim stylu: wykrochmalone firany na lśniących czystością oknach,
falbaniaste poduszki na zasłanych żakardowymi narzutami kanapach, szydełkowe
serwetki i serweteczki na wszystkim.  Ciocia przecież nie jest jakąś głupią
mieszczką, niech sobie układa te serweteczki, jak lubi .
Krysia chciała się zobaczyć z ciotką, więc wzięła ze stołu album z rodzinnymi
fotografiami, usiadła na kanapie, żeby doczekać się jej powrotu. Obejrzała stare
wakacyjne zdjęcia Jadzi z kolejnymi mężami, zrobiła sobie i wypiła herbatę,
pokręciła się chwilę po mieszkaniu i postanowiła przyjść jeszcze raz po południu.
Kiedy zamykała drzwi, zobaczyła lampę stojącą na schodach. Zupełnie o niej
zapomniała, zaaferowana tym, co ma powiedzieć Jadzi na swoje usprawiedliwienie,
a teraz przeraziła się na jej widok.  Przecież ciotka nie otwiera nigdy bocznych
drzwi. Po co miałaby wystawiać lampę na schody? I jak zdołała to zrobić? . Zgasiła
lampę i próbowała wyciągnąć kabel spod zamkniętych drzwi, ale było
to niewykonalne. Cofnęła się więc do mieszkania i weszła do pokoju wuja. Z dużym
trudem odsunęła monumentalne biurko, z którego przy tej okazji spadło jeszcze
trochę papierów. Zaczęła przymierzać do zamka w drzwiach kolejne klucze. Szło
jej to o wiele gorzej niż Kundlowi, sięgającemu spod biurka. Kiedy się schyliła,
żeby dokładniej obejrzeć zamek, zauważyła na białej listwie drzwi czarne odciski
palców. Krew uderzyła jej do głowy. Zlady były wyrazne i duże, na pewno nie
zostawiła ich ręka ciotki.  Zresztą, czy można sobie wyobrazić, że Jadzia robi takie
ślady i ich nie wyciera? Ktoś musiał się znowu włamać do ciotki i... . Krysia nie
próbowała nawet wyobrazić sobie, co mogło być dalej. Trzęsącymi się dłońmi
wkładała i wyjmowała klucze, w końcu zrezygnowała. Postanowiła zadzwonić
do którejś z przyjaciółek ciotki. Mniej bała się Hanki.
 Nie, nie ma jej u mnie, ale ma przyjść o szóstej. Tak się umówiłyśmy. Nie, nie
rozmawiałam z nią. Może poszła na lanczyk do Starowolskiej, przecież wiesz, jak
to lubi. Lampa na schodach? Pewnie myła drzwi i było jej za ciemno. %7łarówki
na klatkach są takie słabe. Jeśli się z nią wcześniej nie spotkasz, to też przyjdz
na szóstą. Wydaję kolację staropolską.
Krysia, wcale nieuspokojona, przemogła się i zatelefonowała do Wandy. Wandę
zainteresowała lampa na schodach. Krysia powiedziała jej też o odciskach palców.
Tu najstarsza z wiedzm była sceptyczna:
 Widocznie myła drzwi, wiesz, jak ona sprząta, na pewno już zaczęła świąteczne
porządki. Musiała nie zauważyć tych śladów. Może w trakcie zgasło jej światło? Nie
denerwuj się, dziecko, przyjdz wieczorem do Hanki, ciotka tam będzie. A jak jesteś
niespokojna o nią, to sprawdz, czy nie siedzi w Starowolskiej.
Krysia musiała przyznać, że codzienny lancz w kawiarni należał do zwyczajów
zamożnej ciotki, i rzeczywiście jeśli chciało się ją spotkać, to wystarczyło zajść
do Starowolskiej między jedenastą a pierwszą. Zlizgając się na granicy bolesnego
upadku, dotarła do drzwi kawiarni, ale były zamknięte.  No tak, przecież ich
zalało! . Zajrzała do środka, przysuwając twarz do szyby, żeby ocenić poziom
zniszczeń. Stoliki, krzesła i kanapki przeniesiono do jednej sali, a kilka osób
zwijało mokre dywany i myło podłogi.
Monika dostrzegła Krysię stojącą z nosem przy szybie i otworzyła drzwi.
 Pani kogoś szuka?
 Tak, tak, dziękuję. Szukam mojej ciotki, to taka tęga blondynka, jada tu lancz
codziennie, czasami też przychodzi wieczorem, może pani ją kojarzy?
 Pani Jadzia? Oczywiście, ale dzisiaj jej nie było. Mamy zamknięte, jak pani
widzi.
Krysi łzy się zakręciły w oczach i spuściła głowę.
 Czy coś się stało?  Monice zrobiło się żal dziewczyny tak rozstrojonej
nieobecnością ciotki.
 Tak. Nie. Nie wiem.  Krysia wyczerpała wszystkie możliwe odpowiedzi
za jednym zamachem.  Cioci nie ma w domu, nie mogę się z nią skontaktować.
Niepokoję się, bo kilka dni temu było u niej włamanie i sama pani rozumie... coś się
mogło wydarzyć.  Krysi głos się łamał, Monice krajało się serce. Wpuściła
dziewczynę do wnętrza, zrobiła jej kawę, pożyczyła chustkę do nosa. Pocieszała ją,
jak mogła, co w końcu dało jakiś efekt.
 Ciocia jest całą moją rodziną od czasu, kiedy mamusia wyjechała do Kanady.
Ona mnie wychowywała, opiekowała się mną, kiedy było mi ciężko, bardzo
ją kocham  to wyznanie wyrwało się Krysi zupełnie mimo woli.  Martwię się
o ciotkę, bo jest już starszą osobą, a prowadzi tryb życia czterdziestolatki. Nigdy nie
wiadomo, jaki szalony pomysł wpadnie jej do głowy. Zeszłej zimy wybrała się
na wycieczkę do Egiptu, a stamtąd, nie mówiąc nic nikomu, pojechała na wyprawę
do zródeł Nilu. Szczęśliwie nic jej się nie stało, ale myślałam, że oszaleję
ze zdenerwowania, kiedy nie przyleciała ze swoją grupą.
Monika, której Jadzia przypominała nieżyjącą babcię, bardzo chciała pomóc
Krysi, ale nie bardzo wiedziała, co mogłaby zrobić. Zapewniała ją dość bezradnie,
że na pewno nic się nie stało, po prostu Jadzia poszła do innego lokalu, widząc,
że tutaj zamknięte. Krysia, okropnie rozstrojona, popłakiwała i przepraszała, że tak
się rozkleja. Niespodziewanie dla samej siebie, może pod wpływem przeżyć
ostatnich godzin, Monika opowiedziała Krysi o swoim sieroctwie, śmierci babci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •