[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przerzuciłem ją. A o co chodzi?
 W umowie wyraznie piszemy, że w przypadku wcześniejszego wyjazdu klient
nie może się domagać zwrotu pieniędzy.
 Ale czy ktoś coś takiego sugeruje, panie Callara?
 Aha, rozumiem. W takim razie nie warto, żeby się pan fatygował i przyjeżdżał
tutaj, poślę kogoś po klucze do pana.
 Nie, muszę porozmawiać z panem osobiście, a potem chcę coś panu pokazać.
 Może pan tu przyjechać, kiedy pan chce.
 Catarella? Tu Montalbano.
 Ja pana rozpoznałem, panie komisarzu, bo to był głos pana komisarza, a nie
kogoś innego.
 Jest coś nowego?
 Nie, panie komisarzu, nic nowego nie ma. Oprócz tego jednego, że Filippo
Ragusano, co pan komisarz go zna, to jest ten, co ma sklep z butami koło kościoła, strzelał do
swojego szwagra Manzelli Gasparina.
 Zabił go?
 Nie, panie komisarzu, wycelował blisko niego i po nim przejechał.
 A dlaczego do niego strzelał?
 Dlatego, że powiedział na Manzellę Gasparina i do niego, że go za bardzo
zirytował, bo był wtedy wielki skwar i mucha mu chodziła po głowie i chodziła, a to mu
dokuczało i wtedy do niego strzelił.
 Jest Fazio?
 Nie ma Fazia, panie komisarzu. Poszedł koło żelaznego mostu, bo jakiś rozbił
tam głowę żony.
 No dobrze. Chciałem ci powiedzieć...
 Ale tutaj była jedna sprawa, która się zdarzyła.
 Tak mówisz? A ja zrozumiałem, że nic się nie działo. Więc co się wydarzyło?
 No, to tak się zdarzyło, że wiceinspektor Virduzzo Alberto, jak udał się do
miejsca wybłoconego, to tam się poślizgnął na dwie nogi, z których jedną sobie złamał. Galio
już go zawoził do szpitala.
 Posłuchaj, chciałem ci powiedzieć, że przyjdę pózno.
 To pan tutaj rządzi, panie komisarzu.
Pan Callara miał u siebie klienta. Wobec tego Mont - albano wyszedł na dwór, by
zapalić papierosa. Był taki skwar, że asfalt się roztapiał i trochę lepił do butów. Kiedy klient
poszedł, Callara wyszedł z biura, żeby poprosić komisarza do siebie.
 Proszę wejść do mnie, komisarzu, w moim biurze jest klimatyzacja.
Montalbano nie znosił klimatyzacji. No, trudno.
 Zanim pana stąd zabiorę i coś panu pokażę...
 A dokąd chce mnie pan zabrać?
 Do willi, którą pan wynajął moim przyjaciołom.
 Dlaczego? Coś było nie w porządku, coś się popsuło?
 Nie, nie, wszystko tam jest jak trzeba. Jednak lepiej, żeby pan tam ze mną
pojechał.
 Jak pan sobie życzy...
 O ile dobrze zapamiętałem, kiedy pokazywał mi pan willę, wspomniał pan, że
zbudował ją człowiek, który był emigrantem w Niemczech, Angelo Speciale, i który ożenił
się tam z wdową, Niemką. Jej syn, chyba Ralf, przyjechał tu z ojczymem, ale w drodze
powrotnej w niezrozumiały sposób zaginął. Tak było?
Callara popatrzył na niego zdumiony.
 Ależ świetną ma pan pamięć! Tak było.
 A pan oczywiście zna dokładnie dane, adres i telefon pani Speciale?
 Oczywiście. Zaraz poszukam. To pani Gudrun.
Montalbano coś sobie zapisał na skrawku papieru, co zaciekawiło Callarę.
 W jakim jednak celu...
 Zrozumie pan pózniej. Czy dobrze pamiętam, że wymienił pan, zdaje się,
nazwisko technika budowlanego, który zaprojektował willę i nadzorował jej budowę?
 Tak. Michele Spitaleri. Mam panu dać jego telefon?
 Poproszę.
To także sobie zapisał.
 Przepraszam, panie komisarzu, ale może mi pan powiedzieć dlaczego...
 Wszystko powiem panu po drodze. Tu ma pan klucze, proszę je wziąć ze sobą.
 To dłuższa sprawa?
 Tego nie wiem.
Callara patrzył na komisarza z niepokojem. Ale Mont - albano przybrał obojętny
wyraz twarzy.
 Może lepiej dam o tym znać sekretarce.
Pojechali samochodem komisarza, który po drodze cierpliwie opowiedział panu
Callarze, jak zaginął mały Bruno, jak go bez skutku szukano i jak go w końcu znaleziono i
wydostano z pomocą strażaków.
Pan Callara martwił się tylko o jedno:
 Nie narobili szkód?
 Kto?
 Strażacy. Nie uszkodzili czegoś w willi?
 Nie, w środku nie naruszyli niczego.
 Na szczęście. Bo kiedyś w jednym domu, który wynajmowaliśmy, zapaliła się
kuchnia, a strażacy zniszczyli znacznie więcej niż sam ogień.
Ale ani słowa o mieszkaniu ukrytym pod ziemią.
 Zamierza pan zawiadomić panią Gudrun?
65
 Oczywiście, to zrozumiałe. Ona jednak na pewno nie ma oniczym pojęcia, tę
sprawę wymyślił Angelo Spe - ciale, a teraz wyszło na to, że ja sam muszę się tym wszystkim
zająć.
 Złoży pan wniosek o zatwierdzenie stanu faktycznego?
 Czy ja wiem, może...
 Proszę posłuchać, panie Callara, jestem funkcjonariuszem państwowym. Nie
mogę udawać, że nic o tym nie wiem.
 A jeżeli - tylko hipotetycznie - zawiadomię Spi - taleriego i każę mu
przywrócić stan pierwotny...
 Wtedy ja złożę doniesienie na pana, na panią Gudrun i na technika
Spitaleriego, że działacie samowolnie.
 Jeżeli sprawa tak wygląda...
 Taka sama! Taka sama! - wykrzykiwał z podziwem pan Callara, kiedy wszedł
przez okno do łazienki i zobaczył, że jest taka, jak tamta na parterze i gotowa do użytku.
Montalbano z zaświeconą latarką przeprowadził go przez inne pomieszczenia.
 Takie same! Takie same!
Na koniec weszli do salonu.
 Taki sam! Taki sam! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •