[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do niego. Wolała sama kierować tą rozmową.
- Obiecałam, że przygotuję coś, gdy wczoraj wyciągałam cię z pubu.
Jaśniej nie można. Grant był pod wrażeniem. Tak, tak, nie, nie - oczywiste sfor-
mułowania.
R
L
T
Nalał wino, podał kieliszek, oparł się o blat.
- Nie musisz mi niczego wynagradzać. Nie mogłem się pozbierać i doceniam, że
mnie stamtąd zabrałaś.
- Oboje byliśmy poruszeni. Za dużo na nas spadło. - Urwała. - Czy to dlatego...? -
Nagle opuściła ją odwaga.
- Nie, Kate. - Wytrzymał jej spojrzenie. - Wiedziałem, co robię.
- Czyli to było celowe? - Gęste rzęsy przysłoniły zielone oczy. Ich odcień kojarzył
się z zieloną wodą laguny, zakątkiem, gdzie tak bardzo lubiła rozmyślać. Dlatego czuła
się tak błogo, kiedy na niego patrzyła? I jednocześnie nadzwyczaj niekomfortowo.
- Myślisz, że to stało się niechcący?
- Nie. - Poczuła jeszcze silniejsze emocje. - Ale zastanawiam się... bo byłeś zde-
nerwowany...
- Pocałowałem cię, bo byłem w szoku z powodu ojca?
No właśnie. Drżącymi palcami zakręciła kieliszkiem. Spojrzała na nieprzeniknioną
twarz Granta. Jak może być taki opanowany?
Zrobił krok w jej stronę.
- Przez cały dzień wmawiałem sobie, że tak właśnie było. Byliśmy zdenerwowani i
poruszeni, szukaliśmy pociechy. - Zatrzymał się przed nią. Serce omal nie wyskoczyło
jej z piersi. - Dlatego oddałaś pocałunek? Bo przeżyłaś szok z powodu Leona?
- Posłuchaj... - Mogła uchwycić się tego tłumaczenia, lecz to byłoby kłamstwo.
Grant jakby czytał w jej myślach, bo powiedział to, co sama by powiedziała:
- Pocałowałem cię, bo byliśmy sami, w samochodzie, i czułem tylko twój zapach.
Serce zabiło jej mocniej, jednak opanowała emocje i rzuciła ze śmiechem:
- Mam nadzieję, że był lepszy niż ten od uchatek. - Widziała jego zielone oczy i
czekała na odpowiedz.
- Nieporównywalnie lepszy.
- Co z tym zrobimy, Grant? - spytała cicho.
- Moglibyśmy tutaj dokończyć to, co zaczęliśmy... - Kusząco poklepał ręką w
drewniany blat.
R
L
T
Podniecenie mieszało się z gniewem. Otworzyła usta, żeby powiedzieć, co myśli o
tej propozycji. Ich relacje są wyłącznie oficjalne. W każdym razie takie powinny być.
- Kate, wyluzuj. %7łartowałem. - Sięgnął po wino. - Nie masz twarzy pokerzysty.
- Uważasz, że to zabawne?
- Nie. - Spoważniał. - Ale byłaś tak spięta, że musiałem cię rozluznić.
- Powtórzę pytanie. Co z tym zrobimy?
- A co ty chciałabyś z tym zrobić? - spytał, patrząc na nią w zadumie.
Podeszła do stołu, usiadła, tak było łatwiej. Grant usiadł na wprost niej.
- Nic - odpowiedziała. - To się nie może powtórzyć.
- Takie pocałunki nie zdarzają się codziennie - rzekł z naciskiem.
- Chcesz powiedzieć, że ty...? - Dławiło ją w piersiach.
- To, czego chcemy, a to, co robimy, to dwie różne rzeczy. Ja tylko odgrywam ad-
wokata diabła, żebyśmy z różnych stron ocenili sytuację.
- Rozważając wszystkie okoliczności?
- W tym się specjalizuję, Kate.
Nie tylko w tym jesteś specjalistą, pomyślała. Również w całowaniu.
- Dobrze, niech będzie. To był dobry pocałunek, przyznaję. - Widząc jego minę,
poprawiła się: - Bardzo dobry. Ale co z tego?
- Musimy wziąć to pod uwagę.
- Jak dane w badaniu naukowym?
Gdy Grant wybuchnął śmiechem, poczuła gorący dreszcz.
- Jeśli nie chcesz uwzględnić romantyzmu, to tak.
Zręcznie ukrywa swoje uczucia, pomyślała. Co w tym romantycznego?
- Wydawało mi się, że mówimy o pociągu fizycznym, nie o romantyzmie - skwi-
towała.
- To zabrzmiało jak wypowiedz naukowca. Mówiliśmy o pocałunku. - Pochylił się
ku niej. - Ale skoro o tym wspomniałaś, to czemu nie? Pogadajmy o pociągu fizycznym.
Otworzyła furtkę, którą teraz niełatwo będzie zamknąć, gdyż atmosfera gwałtownie
zgęstniała.
R
L
T
- Pożądanie. - Wyprostowała się, choć wcale nie czuła się taka pewna siebie. - Z
naukowego punktu widzenia to banalna sprawa. Chodzi o nasze feromony, o naturalną
reakcję receptorów.
- Tak mówisz? - spytał ze zwodniczym uśmiechem. - Jakiś naukowiec pogłówko-
wał trochę i już wszystko jasne i oczywiste? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •