[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cavalier George sprawiał wra\enie, \e czerwona sofa to przynale\ne mu miejsce - nie miałam
serca go zrzucać. Wręcz przeciwnie, usiadłam obok niego i pogładziłam go.
śelazna zasada numer jeden rozpadła się w proch, a George przebywał w domu mniej ni\
pięć minut.
Zawsze zostaje zasada numer dwa, mówiłam sobie, podczas gdy George zwinął się między
nami w kłębek i zapadł w rozkoszną drzemkę.
Mo\e nie powinnam była mu na to pozwolić, bo kiedy na nas przyszła kolej pójść do łó\ka,
George wcale nie był senny. Długo się zastanawiałam, gdzie postawić jego legowisko, czy
raczej kartonowe pudło wyło\one starym kocem, które tej nocy musiało mu wystarczyć. W
końcu zdecydowałam się na łazienkę na piętrze: była mała, przytulna i ciepła, a przez okno
wpadało tam światło ulicznych lamp i widać było gwiazdy.
Jako \e pochodził z domu pełnego psów, George nigdy dotąd nie spał samotnie. Pani
Coleman przestrzegła mnie, \e na początku
57
będzie tęsknił za rodzicami i licznym rodzeństwem, kuzynami, ciotkami i wujami.
Zasugerowała, \ebym wło\yła mu do legowiska termofor, który będzie mu przypominał
ciepło ich ciał. Tak więc około wpół do jedenastej tamtego wieczoru napełniłam stary termos
Joshui z Kubusiem Puchatkiem, wło\yłam go do pudła i próbowałam skłonić George'a, \eby
się poło\ył.
- Da sobie radę sam? - zapytał z powątpiewaniem Joshua, gdy George ju\ po raz trzeci
wygramolił się z pudła, ciągnąc termos za uchwyt. -A jak mu się coś stanie?
- A co mo\e mu się tu stać? Przecie\ będzie w łazience. I czuje się tu bardzo dobrze!
Istotnie, George czuł się doskonale, wskakując i wyskakując z pudła. Robił tak, dopóki nie
wyszliśmy, zamykając za sobą drzwi. Trzydzieści sekund pózniej krótko i przenikliwie zawył.
Nastąpiła przerwa, a po niej kolejne wycie. Ten wzór powtarzał się przez następne dziesięć
minut z regularnością metronomu, podczas gdy Joshua kręcił się niespokojnie przy drzwiach.
- Jest samotny, mamusiu. Jest nieszczęśliwy. Tęskni za innymi psami. Tylko pomyśl, jak ty
byś się czuła. Musimy go wypuścić, tylko na dzisiejszą noc. Mo\e spać u mnie.
Upierałam się przy swoim.
- Nie. Musimy od początku robić tak, jak chcemy, \eby przez cały czas było. George nie
będzie spał w naszych sypialniach. Koniec, kropka.
- Dlaczego nie?
- Bo taka jest zasada. Bo to niezdrowe.
- Dlaczego?
Dlaczego, dlaczego, dlaczego! Jak ja nienawidziłam tego zadawanego nieustannie pytania!
Próbowałam przypomnieć sobie wszystkie powody, dla których spanie z psem jest niezdrowe,
ałe \aden nie przychodził mi na myśl. Mo\e tojednak wcale nie jest niezdrowe. Bo przecie\
psy mojej przyjaciółki Jenny spały u niej w pokoju i wcale
58
jej to nie zaszkodziło. Wytę\yłam rozum, ale na pró\no. Teraz jednak doszłam tak daleko, \e
nie mogłam się wycofać.
- Bo tak  odparłam stanowczo.
- To nie jest powód!
- Puść tę klamkę! Nie wolno ci go wypuścić!
- W takim razie będę spał z nim w łazience!
W sprzeczce, która potem nastąpiła, ja postawiłam na swoim, choć udało mi się to ledwo,
ledwo. Uło\yłam Joshuę do snu, przeczytałam mu bajkę do wtóru pełnego pretensji
szczekania George'a i poszłam do drugiej łazienki zmyć makija\. Poniewa\ Ksią\kę tygodnia
czytaną w Radio 4 ujadanie całkowicie zagłuszyło, przełączyłam najpierw na Capital, potem
na Classic, LBC, Kiss, a wreszcie na XFM. Nawet głośny rock nie zdołał przytłumić coraz
donośniej szych lamentów George'a.
Kompletnie wyczerpana padłam do łó\ka. Ujadanie nie ustawało przez następne dwadzieścia
minut, w czasie których nabrałam przekonania, \e popełniłam straszliwy błąd, kupując
George'a. Jak mogłam być taka głupia i myśleć, \e dam sobie radę ze szczeniakiem, nawet
jeśli ma ju\ pięć miesięcy? W końcu w progu mojej sypialni stanął Joshua.
- Nie mogę spać przez to szczekanie - powiedział.
- Ja te\ nie. Wracaj do łó\ka. Niedługo przestanie, zobaczysz -odparłam z większym
przekonaniem, ni\ czułam. - Szczeniaki są jak małe dzieci, jeśli zostawisz je płaczące na
odpowiednio długo, to w końcu się zmęczą i zasną.
- Tak robiłaś ze mną, jak byłem mały? Pozwalałaś, \ebym tak długo płakał, a\ zasnę? -
Joshua przyglądał mi się podejrzliwie,jakby tworzył katalog złego traktowania przez
rodziców do przedstawienia w przyszłości swojemu psychoanalitykowi.
- No... niezbyt często - przyznałam. - Prawdę mówiąc, nigdy. Wbrew radom bardziej
doświadczonego Udiego, który wychował ju\ Tabby i Hannah, biegałam do łó\eczka Joshui
przy ka\dym
59
najsłabszym piśnięciu. Czasami siedziałam nad nim, choć spał smacznie, by upewnić się, \e
wcią\ oddycha.
Trochę pocieszony, mój dziewięcioletni syn poło\ył się obok mnie. Po jakimś czasie George
umilkł.
- Widzisz? - powiedziałam chytrze. - Mówiłam ci, \e się uspokoi.
W milczeniu le\eliśmy obok siebie i czekaliśmy, czy George podejmie protest. Czas upływał,
ale nic się nie działo. W końcu cisza stała się bardziej niepokojąca ni\ wcześniejsze
szczekanie.
- Myślisz, \e wszystko z nim w porządku? - zapytał Joshua po czasie, który wydawał się
godziną, a przypuszczalnie był pięcioma minutami. - Mo\e coś mu się stało.
- Na przykład co?
- Mo\e zaszczekał się na śmierć.
- Psy nie zaszczekują się na śmierć! - wykrzyknęłam, chocia\ cisza złowrogo dzwoniła mi w
uszach. Ja te\ zaczynałam się niepokoić.
- Mamo, zrób coś!
- Co? Posłuchaj, on przypuszczalnie ju\ śpi. Sam te\ idz spać. Chocia\ wiesz co? - ustąpiłam,
coraz bardziej niespokojna. -Jeśli naprawdę się martwisz, zajrzę do niego.
Z Joshuą następującym mi na pięty poszłam na palcach na piętro. Starając się robić jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •