[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewności. Ale natychmiast się opanowała, Nie zniweczy ani odrobiny
rozkoszy, której może zaznać z Joem. Ani tego, co już jej dał.
janessa+anula
ous
l
da
-
scan
106
ROZDZIAA SIDMY
Addy odkrywała, że lekcje, których udziela jej Joe, coraz
bardziej ją bawią. Nie zmieniało to faktu, że na każde wspomnienie
jego pocałunków przeszywał ją dreszcz pożądania i zabawa"
przestawała być odpowiednim słowem na opisanie tęgo, co czuła.
Na myśl o randce z kimś innym jej wzrok mimowolnie po-
wędrował do telefonu. Kiedy rano wróciła ze sklepu, wysłuchała
wiadomości od Warrena White a, który zapraszał ją na kolację i
prosił, żeby do niego zadzwoniła. Nie znosiła Warrena.
Nerwowym ruchem przeczesała palcami włosy. To wszystko nie
miało sensu. Kiedy całował ją Joe, topniała w jego ramionach. Czuła
się wspaniale, rozkwitała jak nigdy przedtem. Dlaczego na myśl o
Warrenie robiło jej się niedobrze? Czyżby zakochała się w Joem?
Odchyliła ukradkiem zasłonę w oknie, żeby zerknąć na dom
Joego. Nie dostrzegła żadnego znaku życia. Westchnęła rozczarowana
i nagle przyszło jej do głowy, że ich sporadyczne pieszczoty
przypominają zabawę z narkotykami. Tam błyskawicznie osiąga się
punkt, w którym umysł lawiruje między wspomnieniem ostatniego
strzału a kombinowaniem, jak zafundować sobie następny. A więc
igranie z ogniem.
Ciekawe, jak to czuje Joe? Podobnie jak ona? Oczywiście, że
nie. Dla mężczyzny kilka pocałunków to tylko zabawa.
janessa+anula
ous
l
da
-
scan
107
Na dzwonek telefonu rzuciła się do aparatu... i zatrzymała w pół
drogi. A jeśli to Warren? Nie wymyśliła jeszcze żadnej wymówki,
żeby z nim nie wyjść...
A jeśli jednak Joe? Jej dłoń zawisła w powietrzu. Niech odbierze
sekretarka. Jesli to Joe, podniesie słuchawkę. Boże, spraw, niech to
będzie Joe, modliła się w duchu, ale jej prośba nie została wysłuchana.
Po raz drugi dzwonił do niej Warren.
Addy zmartwiała, kiedy rozdrażnionym, opryskliwym głosem
oświadczył, że wpadnie do niej w drodze powrotnej z klubu
golfowego. Spoglądała na drzwi frontowe, nie wiedząc, co robić.
Zostać i stawić czoło temu typowi, jak dorosła kobieta, czy wyjść i
odłożyć problem na pózniej?
Wyjść, zdecydowała, chwytając torebkę. Zatrzyma się przed
domem Joego i sprawdzi, czy nie ma go w środku. Jeśli będzie,
porozmawia z nim o swoich planach dotyczących przychodni. Jeśli
nie, może pojechać do biura, a jeśli i tam go nie zastanie, zobaczy, czy
zaczęli malować pokój przeznaczony na jej prelekcje.
W domu nikt nie zareagował na dzwonek, nie zauważyła też
żadnych śladów życia, zerkając przez okno. A więc jadę do firmy,
zdecydowała, wsiadając do samochodu.
Na widok czarnego mercedesa Joego, stojącego na opustoszałym
parkingu przed fabryką, odetchnęła z radością. Pospiesznie
zaparkowała swój samochód i prawie podbiegła do wejścia.
W sali recepcyjnej spotkała tylko ochroniarza, pogrążonego w
lekturze gazety.
janessa+anula
ous
l
da
-
scan
108
- Pan Barrington jest w swoim gabinecie, pani Edson - wy-
przedził jej pytanie.
Kiedy zajrzała przez uchylone drzwi do gabinetu Joego i zo-
baczyła pochyloną nad biurkiem jego ciemną czuprynę, serce
podeszło jej do gardła.
- Jesteś zajęty?
Joe podniósł wzrok i przywitał ją szerokim, ciepłym uśmiechem.
- Jak na człowieka, który musi pracować w sobotę, masz bardzo
dobry nastrój.
- Tak nie wita się mężczyzny, z którym, załóżmy, spotykasz się i
nie widziałaś go od...
- Poprzedniego wieczora - dokończyła z poważną miną, coraz
bardziej zaintrygowana iskierkami rozbawienia w jego oczach,
- Spróbuję jeszcze raz, zgoda? - Teatralnym gestem odchyliła do
tyłu ramiona, wypięła piersi i wysunęła prawe biodro. - Cześć,
ważniaku. Brak mi ciebie. Nie widzieliśmy się od tylu godzin.
- Zapomnij o Mae West. Nie jesteś do niej podobna - zaśmiał się
Joe.
- Nie? A jak ci się to podoba?
Przekradła się chyłkiem za jego biurko, odchyliła do tyłu oparcie
obrotowego krzesła i spojrzała z góry na jego znieruchomiała
twarz/Nachyliła się, muskając włosami jego policzek, a potem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]