[ Pobierz całość w formacie PDF ]
których chciałem zapomnieć. Znam cię od niedawna, Lizo, ale w jakiś
sposób czuję się z tobą związany, jak z nikim innym od dawna. A potem
przyprowadzam cię tutaj, no i wszystko psuję. To naprawdę był błąd...
Myślałem, że też mnie pragniesz. Ale przyrzekam, że nie zbliżę się zbytnio
do ciebie, dopóki nie będę miał pewności, że ty też tego chcesz.
Norman zapalił papierosa i mocno się zaciągnął. Liza popatrzyła
najpierw na niego, a następnie w okno, w którym odbijał się księżyc. W jej
myślach panował istny chaos.
Pragnęła zostać. Nie chodziło o to, czy miała zaufanie do niego, lecz o to,
że nie wiedziała, czy mogła zaufać samej sobie! Norman wzbudził w niej
pragnienie rzucenia się w jego ramiona. Emanował z niego jakiś smutek i
Liza po prostu nie mogła uwierzyć, że mógł być bezdusznym draniem,
jakiego próbowała zrobić z niego Michelle. Okazał delikatność, którą Liza
rzadko spotykała u mężczyzn.
Norman podniósł się i podszedł do barku. Obserwowała, jak miesza
sobie martini. Jedwabny szlafrok ciasno opinał jego ciało i podkreślał
atletyczną sylwetkę.
RS
50
Był typem mężczyzny, jaki zawsze fascynował Lizę, od którego jednak
trzymała się z daleka.
Większość tak atrakcyjnych mężczyzn była bez charakteru. Takie
połączenie kojarzyło jej się jedynie ze smutkiem i rozczarowaniami.
Natomiast Norman był inny. Czuła to. Był podobny do mężczyzny, o
jakim zawsze marzyła i często czytała, którego jednak nigdy nie spotkała.
Wszystko w nim jest wręcz zbyt doskonałe, myślała. Gdzieś przecież
musi być haczyk".
Norman odwrócił się i zaskoczony zauważył, że Liza mu się przygląda.
Kosmyk włosów opadł mu na oko i przydał zawadiackiego wyglądu.
Liza uśmiechnęła się.
Lubię steki oznajmiła radosna, że wreszcie zdecydowała się zostać.
Po angielsku czy średnio wysmażone? zapytał Norman
uśmiechając się promiennie.
Zrednio. Czy mogę ci przy tym pomóc?
Nie powiem: nie.
Liza natychmiast wstała. Musisz mi tylko powiedzieć, co mam robić.
Norman wypił łyk martini, zanim jej odpowiedział.
Ta sprawa ze szpitalem naprawdę trochę mnie wyczerpała
powiedział.
Wszystko to przypomniało ci twoją narzeczoną, czy tak?
Tak, to było najgorsze wspomnienie mojego życia. Jane i ja znaliśmy
się od dziecka i było jasne, że się kiedyś pobierzemy. Myślę, że żadne z nas
nigdy nie zastanawiało się, czy rzeczywiście się kochamy. Mieliśmy do
siebie dużo zaufania i lubiliśmy przebywać ze sobą. Pewnego dnia
zatelefonowano do mnie do biura i dowiedziałem się, że Jane miała
wypadek. Pojechałem natychmiast na pogotowie, ale Jane umarła, zanim
tam dotarłem. Nawet nie... Głos mu się załamał, a na twarzy pojawił się
wyraz najgłębszego bólu.
Przykro mi, Norman. Nie powinnam była poruszać tego tematu.
Liza ścisnęła mu rękę ze współczuciem.
Norman wyprężył ramiona i odstawił kieliszek.
Jeżeli chcesz mi pomóc, to lepiej przewiąż sobie fartuch
zaproponował.
Liza poszła za nim do kuchni i przyglądała się, jak przyrządza steki.
Podał jej przyprawy do sałaty, którą ona zaczęła przygotowywać.
Od czasu do czasu uśmiechali się do siebie, ale prawie nie rozmawiali.
Norman zdawał się być tak pogrążony w swoich myślach, że Liza także
milczała.
RS
51
Myślała o jego narzeczonej i była ciekawa, jakim człowiekiem była Jane.
Dużo spraw przechodziło jej przez głowę, gdy tak wspólnie z Normanem
przygotowywali kolację.
Tego wieczoru Norman pociągał ją szczególnie silnie i była zadowolona,
że nie musi z nim rozmawiać. Miała więc czas, by stopniowo zrozumieć, co
się z nią działo: Norman stał się ważną częścią jej życia!
Była szczęśliwa, kiedy stali tak razem w kuchni i przygotowywali
kolację. Było tak, jak musiało się stać. To nowe odkrycie bardzo ją
zafrapowało. Postanowiła nie myśleć o Michelle. Istniała tylko ona i
Norman...
Liza dopijała jeszcze kawę, gdy Norman zaczął sprzątać naczynia ze
stołu po kolacji.
Napijesz się jeszcze wina? podniósł butelkę. Posiedzmy jeszcze
chwilę...
Nie, dziękuję. Muszę już jechać do domu.
Odwiedzisz mnie jutro w biurze? zapytał i usiadł obok niej na
sofie.
Jutro? powtórzyła zmieszana. Ale...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]