[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powali mnie to na twarz - powiedziała kręcąc głową. - Gdzie jest
Marcella?
- Jakieś dziesięć minut temu wyrzuciła mnie z kuchni - odparł z
uśmiechem. - Czy Sam cię złapał?
- Tak. Liczy, że zdąży na deser.
- Och, teraz tak się to nazywa?
- Daj spokój Marco, chciał mnie tylko podwiezć tutaj. Marco wysoko
podniósł brwi.
- Wiem, że ty byś tego nie przepuścił - dodała wyciągając rękę po
kieliszek.
- Taittinger z osiemdziesiątego szóstego - oznajmił dumnie. Musiała
przyznać, że szampan był wyśmienity. Tuż obok wyrósł niski mężczyzna z
kozią bródką.
- Cóż to za egzotyczna osóbka? - zapytał.
- Peter, ty skurczybyku! - wykrzyknął Marco. - Lepiej pozwól mi
operować pana Calena, albo pozostanie mu kostnica.
Tamten zaśmiał się, ale Rae widziała, że jego oczy pozostawały poważne.
- Rae Duprey - wyciągnęła do niego dłoń.
- Doktor Rae Duprey - podkreślił Marco. - Zastępca ordynatora naszego
oddziału ginekologiczno-położniczego.
- Wspaniale. Peter Horn, ordynator kardiologii. Słyszałem już wcześniej
pani imię, ale to RAY mnie zwiodło i byłem przekonany, że zastępca
ordynatora to mężczyzna.
- Ona ma jaja, jeżeli to masz na myśli - wtrącił się Marco.
- Bardzo ci dziękuję - rzekła Rae. - Jestem pewna, że mogę powiedzieć to
samo o tobie.
- No nie - skrzywił się Horn. Podoba mi się pani, doktor Duprey.
- Peter, jesteś żonaty - przypomniał mu Marco.
- Hm, to żadna przeszkoda. - Jego oczy wlepione były w nią. - Zgodzi się
pani ze mną, prawda?
Rae też wpatrzyła się w jego oczy. Miała dwie drogi: powiedzieć, żeby się
odczepił... albo namówić go do przejścia na jej stronę. Uznała, że spróbuje
tego drugiego.
Marco przeprosił i odszedł, a Rae pozwoliła sobie na krótką pogawędkę o
niczym, podjadając kanapki z kawiorem ze srebrnej tacy. Cały czas
uśmiechała się do Horna i popijała szampana.
- Pani jest mężatką, doktor Duprey?
- To żadna przeszkoda - zaśmiała się Rae.
125
Czy to znaczy tak, czy nie? - pytał Peter, nie spuszczając z niej
oczu.
- Och, wystarczy już o mnie - odparła. Miała to, co chciała: zawładnęła
całą jego uwagą. - Lepiej skupmy się na panu. Jako szefie kardiologii. Czy
nie sądzi pan, że w naszym szpitalu jest wystarczająco miejsca dla nas
dwojga? To znaczy, kardiologii i porodówki?
- Oczywiście, że tak. Tak jak w sypialnianym łożu, mówiąc ogólnie.
- Mówiąc ogólnie - powtórzyła Rae.
Peter zbliżył się o krok. Czuła na twarzy jego przesiąknięty już alkoholem
oddech. Cofnęła się lekko. Może pozwoliła sobie za dużo w stosunku do
niego. Zdecydowała, że Peter Horn może być dla niej bardziej kłopotliwy
niż pomocny.
- A może pogadamy przy jakimś drinku po tej kolacji? - Przysunął się
jeszcze bliżej.
- Tu już mogłaby wystąpić przeszkoda - uśmiechnęła się.
Dalszą rozmowę przerwał im dzwięk znajomego głosu dochodzący z
foyer. Ubrany w elegancki czarny smoking stał tam Bo Michaels,
zapatrzony na nią i Petera Horna. Kiedy oddał płaszcz pokojówce, ruszył
prosto do nich.
- Witaj, Bo - odezwał się pierwszy Peter.
- Nie wiedziałem, że się znacie - odezwał się Bo.
- Spokojnie, ja dopiero próbuję ją poderwać - odezwał się Peter. - Czekaj,
zanim zapomnę, mamy jutro pole o ósmej. Damien powiedział, że
przyjdzie.
- A kto będzie czwarty? - zapytał Bo. Chociaż pytanie było skierowane do
Petera, patrzył na Rae, jakby oczekiwał, że to właśnie ona będzie tą
czwartą.
- Aadny smoking - odezwała się, nie chcąc wprowadzać złej atmosfery.
Czuła się zawiedzona. Gdyby wiedziała, że Peter jest kompanem Bo przy
grze w golfa, nie traciłaby czasu na rozmowę z nim. Czuła się
wystrychnięta na dudka, takie zagrywki nie były w jej stylu.
- Arnie Driver - odpowiedział na pytanie Peter. - Czy pani wie, jak się gra
w golfa, doktor Duprey?
- Od kiedy znajomość gry w golfa jest potrzebna przy samej grze? -
zapytała niewinnie.
- Podano do stołu - zaanonsował głośno Marco. Ubrany w kucharski
fartuch i kucharską czapkę.
Rae nie mogła się powstrzymać od szczerego uśmiechu na ten widok. I
zadowolona była, że wybawił ją z tej kłopotliwej sytuacji.
- Idziemy, panowie? - zapytała.
126
Ruszyła przed nimi do jadalni. Przygotuj się Rae, pomyślała. Pamiętaj, że
takie rzeczy jak darmowy obiad już nie istnieją.
W jadalni, olbrzymi szklany stół, który z łatwością mógł pomieścić
trzydzieści osób, zastawiony był chińską porcelaną, kryształami i srebrem.
Pośrodku stała duża waza wypełniona kiściami ciemnych winogron -
delikatne skórki błyszczały i mieniły się pod wpływem światła z
wiszącego nad nimi złotego żyrandola. Zwiatło z żyrandola odbijało się w
oprawionym w złoconą ramę dużym lustrze i rozpraszało po jadalni
delikatne błyski. Wyglądało to wszystko jak wyszukany wystrój rodem z
Hollywood. O co zapewne Marco chodziło, uznała Rae.
Kartka z imieniem Rae leżała przy zastawie z Wedgewood, mniej więcej
pośrodku długości stołu. Marco zdjął już fartuch i czapkę i zajął miejsce
na szczycie stołu. Bo usiadł prawie naprzeciwko niej, obok Petera. Krzesło
z jej prawej strony zajął kardiolog David Parks. Słyszała, że w wolnych
chwilach pisze wiersze. To jej wystarczyło; ciekawsze było to, czego
zdążyła się już dowiedzieć o Peterze Hornie. Jego żona, jak sam mówił,
oczekuje rozwiązania za dwa miesiące i została dzisiaj w domu z ich
dwuletnim dzieckiem.
Przy stole zasiadły też żony kilku zaproszonych kardiologów. Ubrane w
eleganckie suknie wieczorowe i obwieszone biżuterią, która była w pewien
sposób wykładnikiem zarobków ich mężów. Niewiele się odzywały. Z jej
lewej strony krzesło było puste. Na kartce leżącej obok zastawy podano:
Sam Hartman. Tak samo puste było krzesło naprzeciw miejsca Sama.
Pokojówki rozniosły przystawki z pociętych w płatki pomidorów, bazylii i,
zaprawionego delikatnym olejem z oliwek, sera mozzarella. Przez chwilę
Rae rozmawiała z siedzącym obok Davidem. Jednak głos Petera stawał się
coraz donioślejszy i zagłuszał ciche rozmowy. W pewnym momencie
umilkł, co było według Rae oznaką czwartego już kieliszka dosyć
mocnego wina.
Bo udawał, że słucha tego, co mówił Peter, ale bardziej zainteresowany był
rozmową Rae z Davidem. Zanim drugie danie zostało sprzątnięte ze stołu,
Rae wyjawiła już swoją sprawę Davidowi. Ten zaś w głównej mierze
przyznał jej rację - również uważał, że kardiologia i porodówka mogą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]