[ Pobierz całość w formacie PDF ]
(o ile właśnie jest na stanie).
Głos Nenka działa na mnie podprogowo. Jeszcze zanim on nabierze
porządnie powietrza w płuca, ja już jestem na nogach i biegnę, jakby to nie
płacz był, ale krew, którą trzeba błyskawicznie zatamować.
Wczoraj rozkrzyczał się akurat, gdy się z Pawiem kochaliśmy.
Chciałam się natychmiast zerwać, ale Paw jeszcze mocniej przydusił mnie
do tapczanu. Prawie nie mogłam oddychać. Czułam, z jaką nienawiścią
robi dalej to, co robił, a co miało być miłością. Jak by mnie bić chciał.
Wyrywam się, jadę do stolicy, bo dają mi nagrodę za wiersze. Za moje
dawne wiersze. Te wiersze gdzieś daleko na mnie pracowały, gdy
tymczasem ja od dawna nie pracuję już na żadne wiersze.
Przebrałam się wżyciu za kogoś całkiem innego, obracam się w
zupełnie innych dekoracjach. Gram rolę w przedstawieniu pod tytułem, na
przykład, Konfitura z estrogenów.
Tymczasem coś gdzieś się dalej kontynuuje, bez mej wiedzy i woli, i
dostaję wiadomość, wezwanie, na inny poziom istnienia...
Reżyser R, znajomy z poprzednich czasów, obiecał, że odbierze
mnie z dworca i dowiezie na uroczystości, bym nie błąkała się sama po
Warszawie, bo przecież mam mało czasu, bo muszę prędko do małego
dziecka wracać.
Reżyser R ma rudego psa i ten pies był częściowo rozwłóczony po
wnętrzu auta, którym jechałam po odbiór nagrody przez centrum stolicy
Auto reżysera, niebieski mały fiat, wyglądało w środku nie inaczej niż psia
buda: stare koce oblepione sierścią wyścielały siedzenia dobrze już
powgniatane; na podłodze szmaty, miska i plastikowe butelki do
obgryzania, szyby mętne, jakby ów pies jęzorem przez okna wyglądał. No
i ten odór kennelowy, rozpierający ciasną przestrzeń, odór tak mocno
obecny, że wydawało się, iż posiada osobowość i na dodatek zajmuje
wszystkie miejsca w samochodzie.
Jadąc ze mną do Pałacu Staszica (pies został w domu), reżyser R
wymusił pierwszeństwo na skrzyżowaniu Pięknej i Kruczej, w wyniku
czego gwałtownie wytraciliśmy prędkość i to z takim hałasem, jakbyśmy
się otarli o podwodną skałę, po czym z przerazliwym piskiem hamulców
zatrzymaliśmy się na środku ulicy. Drzwiczki od strony pasażera (czyli
mojej) otwarły się z impetem, jak w zegarze z kukułką, i tak już zostały.
Jak zawsze w takich razach najpierw są trzy minuty ciszy", no,
powiedzmy 45 sekund, na oprzytomnienie tych, co zobaczyli, a nie
uwierzyli", po czym do naszych nozdrzy dotarł charakterystyczny swąd
palonej gumy, a do uszu - dziki wrzask kierowcy białej syreny. Tenże
przyskoczył do nas (od strony pasażera, czyli mojej) i najgorsze wyrazy
wykrzykiwał po kilka razy":
- Cojest-dokurwynędzy! Jezdzić-nieumisz-niechcie-szlag! Po-
świeżym-lakierzeprzejechał-kurwajegomać! Pojebie-co-tak-sie-dzisz-
wtymrumplu! Wychodz-dokurwynędzy!
Reżyser R, co już miał pierwszy siwy włos na swojej skroni, nie na
darmo był ulubieńcem miejskiego ludu oraz inteligencji pracującej razem
wziętych, i nie na darmo wykonywał swój zawód z takim sukcesem
społecznym, że na jego film Rejs ludzie się na nocne emisje po domach
umawiali. Poczekał jeszcze troszeczkę, siedząc na swoim miejscu, aż
syreniarz wypieni się do końca, następnie wysiadł z auta i - przejął
dowodzenie.
Przemówił tym swoim szepczącym, lekko rwanym głosem trenera
piłkarskiego, co uspokaja zdenerwowanego zawodnika. W trakcie
przemowy poklepywał syreniarza po ramieniu, nawet na krótko zmniejszył
dystans, jakby się zwierzał z bólu zębów, po czym odchylił się i wyciągnął
portfel. I to był ten gest, który przesądził o zwrocie akcji. Syreniarz grał"
teraz ciszej i z widoczną ulgą, bo w końcu się okazało, że chociaż fiat jest
złom, to jednak wypłacalny, i się obejdzie bez milicji.
Pożegnali się męskim uściskiem, z kulturą, w którą tamten wskoczył
z ochotą, jak w kostium, który widział na szkolnym przedstawieniu. Za
nimi stały oba auta w półobrocie, z otwartymi drzwiami, jak w tańcu, w
ukłonie zatrzymane. Patrzyłam na tę scenę jak urzeczona i nagle
przypomniałam sobie, że siedzę w samochodzie reżysera R, który miał
wystawiać moją sztukę w Warszawie (napisałam sztukę, jeszcze w czasach
przedmałżeńskich, a reżyser się nią wstępnie zainteresował), ale oddał ją
innemu, mniej sławnemu, na prowincję, co się właśnie niedawno okazało,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]