[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie ma sprawy.
Przyjrzała mu się, myśląc, jak bardzo okazał się romantyczny.
Nigdy by się nie przyznał, że Julia Alcott zapadła mu w serce, ale nie
zamierzał spocząć, dopóki nie zapewni jej bezpieczeństwa.
- Ja też się przejmuję - odezwał się Aaron, sprawiając wrażenie
poirytowanego.
79
RS
Dylan zignorował go. Wciąż się wpatrywał w Talię, która się
zastanawiała, jak Julia musiała się czuć, gdy ją uratował. Oczywiście
potem znikła, uciekając przed wszystkimi, Dylanem też.
- Czy SPEC ma ci zarezerwować lot? - zapytała.
- Nie. - Potrząsnął głową. - Pojadę do Vegas samochodem.
- Skontaktuj siÄ™, gdy tam dotrzesz.
- Dobrze.
Wstał i zatrzymał się na środku biura, przyglądając się jej i
Aaronowi. W końcu odezwał się do kuzyna, specjalnie go drażniąc, w
czym był szczególnie dobry.
- Znowu sypiasz z Talią. Aaron prychnął wściekle.
- Owszem, a co ciÄ™ to obchodzi?
- Nic. Po prostu powiedziałem, co widzę. Ale lepiej jej nie zrań.
Aaron zamilkł definitywnie, a Dylan pożegnał się z Talią. Kiedy
wyszedł, poczuła wdzięczność za jego komentarz, że romans z szefem
przestał być tajemnicą.
- Powinien pilnować własnego nosa - warknął Aaron.
- Dlatego - uniosła brwi - że próbuje mnie chronić?
- Bardziej prawdopodobne, że uwieść. Nigdy mu nie ufałem,
nawet gdy był dzieckiem.
- Jesteś zazdrosny. - Nie zdołała powstrzymać uśmiechu.
- I co z tego? - Pochylił się nad blatem, wbijając w nią wzrok. -
JesteÅ› mojÄ… kochankÄ….
Ani drgnęła, mimo kłębiących się w niej emocji, pragnienia, by
ją pocałował.
- Ale zostanę twoją żoną.
80
RS
- Owszem, zostaniesz. Wpadnę dziś wieczorem - zrobił znaczącą
pauzę - z pierścionkiem.
81
RS
ROZDZIAA ÓSMY
Talia, cała w nerwach, czekała na wizytę Aarona w swoim
domu. W uszach wciąż miała jego pożegnalne słowa o pierścionku.
Wiedziała, że to nie powinno mieć znaczenia, nie powinna się
przejmować. Ani bransoletka, ani dzielenie kamieni zodiakalnych z
jego rodzicami nic nie zmieniały. Wciąż była tą samą kobietą, która
odmówiła poślubienia go.
Diamenty czy rubiny niekoniecznie były najlepszymi
przyjaciółmi dziewczyny.
Rozbrzmiał dzwonek. Podeszła do drzwi. Choć było to głupie,
chciała wyglądać dla Aarona jak najlepiej. Włożyła elastyczną bluzkę,
odsłaniającą nieco rowka między piersiami, i obcisłe dżinsy z haftami
po bokach.
- Dobry wieczór - powiedział, kiedy go wpuściła.
- Cześć.
Też miał na sobie dżinsy. Tylko jego były bardziej zwyczajne i
znoszone.
- Gdzie mój pierścionek? - spytała, nie mogąc opanować
ciekawości.
- Wiedziałem, że będziesz niecierpliwa. - Uśmiechnął się.
- Po prostu chciałabym go zobaczyć.
- Nie ma sprawy. - Sięgnął do kieszeni i podał jej małe,
welwetowe pudełeczko.
Uniosła wieczko i aż westchnęła.
82
RS
Wielki jak w rodowych pierścieniach, owalny brylant o
poduszkowym szlifie i dwa przepiękne rubiny o okrągłym
fasetkowym szlifie stanowiły idealne uzupełnienie dla bransoletki.
- Jest niesamowity. - Podniosła wzrok. - Ale nie przyjmę go.
- Zanim mnie przepędzisz, daj mi się przynajmniej
wypowiedzieć.
- Strata czasu - odmówiła, choć aż płonęła z ciekawości, co miał
do powiedzenia.
- Wiesz, dlaczego wybrałem taki typ diamentu?
Potrząsnęła głową.
- Bo był popularny ponad wiek temu. Zaokrąglone rogi i
większe fasetki wzmacniają blask kamienia w świetle świec. -
Popatrzył jej w oczy. - A mnie zawsze fascynowały te wszystkie
świece, które trzymasz wokół siebie. Lubię też antyki w twoim
pokoju.
- Nie bierz mnie na romantyzm. - Skrzywiła się. Poprowadził ją
do salonu, gdzie wspomniane przez niego świece wypełniały
pomieszczenie swoim zapachem.
- Wcale nie chcę być romantyczny. Chodzi o zemstę. Wpatrzyła
siÄ™ w niego zdumiona.
- Chcę, żebyś przyjęła moje dziedzictwo - wyjaśnił -a ty chcesz,
żebym je porzucił. Czyli jeślibyśmy się pobrali przed podjęciem
decyzji, jak będzie, jedno z nas dostanie to, czego pragnie, a drugie
będzie musiało pójść na kompromis.
- No to o co ci chodzi? - zapytała. - Na czym polega twoja
zemsta?
83
RS
- Na zmienieniu ciebie. Nagięciu cię do mojej woli, do mojego
sposobu myślenia.
- A moja?
- Wyrównanie rachunków z moją rodziną.
Ponownie wpatrzyła się w niego.
- Ożeniłbyś się ze mną bez aprobaty rodziny?
- Tak.
Serce jej podskoczyło, bijąc nieregularnie. Jakaś jej część
pragnęła zostać jego żoną, przywołać przeszłość, dostać to, czego
zawsze chciała. I to tak, że jego rodzina nie mogłaby nic z tym zrobić.
Spojrzała na pierścionek.
- To niebezpieczne, Aaronie.
- Dlaczego? Bo chcesz się odegrać na mojej rodzinie?
Skinęła głową i usiadła na sofie. Kolana jej drżały.
- No to zrób to - rzucił jej wyzwanie. - Przyjmij moje
oświadczyny.
Dobry Boże, pomyślała. Jakimiż pokręconymi ludzmi jesteśmy?
On, że wpadł na taki pomysł, ona, że w ogóle coś takiego rozważa?
- Gdzie byśmy zamieszkali?
- Pomyślałem, że moglibyśmy razem coś kupić. Wystartować od
nowa. Oczywiście Danny byłby częścią naszego życia, jest moim
synem.
Znów ją zalała złość.
- Szkoda, że nie naszym, że przeszłość jest, jaka jest - przerwała,
żeby odetchnąć głęboko. - Co się zmieniło, Aaronie? Dlaczego teraz
nagle jesteś gotów się ze mną ożenić?
84
RS
- Poprzednio popełniłem błąd i skończyłem z niewłaściwą
dziewczynÄ….
- A teraz zamierzasz się ożenić z właściwą? Pomimo że wiesz,
że nie chce mieć nic wspólnego z twoją rodziną?
- Tak. - Usiadł tuż obok, trącając ją ramieniem. - Ale tylko
dlatego, że w końcu wszystko pójdzie po mojej myśli.
Zirytowała się.
- A jeśli nie?
- Pójdzie. Po ślubie się zmienisz.
O mało nie rzuciła w niego pierścionkiem, ale nie, mocno
ściskała pudełko. W końcu tego klejnotu pożądała długie lata.
- Stare rany długo się goją.
- To prawda. Ostatnim razem mnie zawiodłaś. Odeszłaś.
Zrujnowałaś mi życie.
I nawzajem, pomyślała.
Znalezli się w impasie. Patrzyli na siebie, mężczyzna i kobieta,
którzy poważnie się nawzajem zranili. To było niebezpieczne, nawet
gorzej. Nielogiczne. Przekraczało, cokolwiek potrafiła sobie
wyobrazić. Kręciło jej się w głowie.
Wziął pudełko, wyjął pierścionek i wsunął jej na palec. Pasował
idealnie.
- Powiedz tak", Talio.
Taka odpowiedz pchała jej się na usta. Sama się za to
nienawidziła.
- A jaką będziemy mieli ceremonię? Jaką przysięgę możemy
złożyć?
85
RS
- Pomyślałem, że moglibyśmy wrócić do Vegas, tylko tym
razem już nie jako Andy i Tina.
- Szybki ślub? - Z wiszącymi nad głową cieniami Andy'ego i
Tiny? Kiedy pochwycił jej spojrzenie, zdjęła pierścionek. - Odłóż go
w bezpieczne miejsce.
Pochylił się, by ją pocałować... i sprawić, by jeszcze mocniej
zakręciło jej się w głowie.
Następnego dnia, w trakcie przerwy na lunch, przechadzała się z
Carrie wzdłuż plaży, jedząc owinięte w papier hamburgery i popijając
je lemoniadą. Skręciły w chodnik, prowadzący do ciągu oryginalnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]