[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nich się nie odezwało. JJ skupiła się na zbieraniu kwiatów.
-Jutro wyjeżdżam - odezwał się wreszcie Dylan. -Chciałbym cię
zabrać ze sobą do Kalifornii.
- Nie mogę z tobą pojechać. Nie po tym wszystkim, co zaszło
między nami.
Nie próbował jej przekonać do zmiany zdania. Wyjął z kieszeni
bilet, który dla niej kupił, oraz zaproszenie na wesele Thundera i
Carrie, z ręcznie wypisanym jej nazwiskiem.
- Mimo wszystko zostawiam ci to - powiedział, kładąc kartoniki
na komodzie. - Na wypadek gdybyś zmieniła zdanie.
Potem spojrzał na pęk skromnych, uroczych niezapominajek.
- Gdyby to był nasz ślub, szłabyś do ołtarza z takim bukietem. A
ja czekałbym na ciebie z niezapominajką wpiętą w butonierkę.
135
RS
Zamrugała, by powstrzymać łzy. Dylan zrobił krok w jej stronę,
ale nie dotknął jej.
- Będę czekał na ciebie do końca życia - wyznał z mocą. - Jeśli
mnie zechcesz, będę twój. Ale więcej tu nie przyjadę. Chyba że sama
mnie o to poprosisz.
A więc nie zamierzał się poddać, pomyślała. Ale w dalszym
ciągu nie doczekała się od niego wyznania miłości. Nie mógł znalezć
właściwych słów? A może nie chciał powiedzieć, że ją kocha, bo tak
nie było?
Aż do bólu pragnęła pocałować go na do widzenia. Dotknąć
ustami jego ust jeszcze jeden, ostatni raz. Ale wiedziała, że to tylko
utrudni sytuację, więc się cofnęła, uciekając poza zasięg jego ramion.
Rzucił jej ostatnie spojrzenie i wyszedł.
Kiedy się obudziła następnego ranka, już go nie było.
136
RS
ROZDZIAA TRZYNASTY
Biała kaplica stała na szczycie wzgórza wznoszącego się nad
samym oceanem.
To tutaj Carrie i Thunder mieli ślubować sobie miłość aż do
śmierci, na dobre i na złe. Początkowo chcieli, by ich ślub odbył się na
plaży, w blasku południa, ale ostatecznie zdecydowali się na
wieczorną ceremonię w kaplicy, przy świecach.
Dylan przyszedł na wzgórze o poranku, już uroczyście ubrany i
gotowy do swojej roli drużby. Był zbyt niespokojny, by wytrzymać w
pokoju hotelowym choć chwilę dłużej.
O tej porze kaplica była zamknięta, a na wzgórzu poza nim nie
było nikogo. Usiadł na drewnianych stopniach prowadzących do
wejścia i zapatrzył się na morze.
Jakiś czas pózniej na mały parking zajechał samochód, z którego
wysiadły Carrie i Talia. Nie miały jeszcze na sobie uroczystych
strojów. Zaczęły wypakowywać z bagażnika bukiety zdobione
perłami i muszlami, którymi chciały przystroić wnętrze kościółka.
Kiedy Dylan podszedł do nich, Carrie podniosła głowę i
spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Hej - odezwała się. - Co ty tu robisz? Zlub jest dopiero o
siódmej. Pomyliły ci się godziny?
Pokręcił głową z uśmiechem.
- Dobrze wiem, o której wychodzisz za mąż.
- Specjalnie przyszedłeś tak wcześnie?
137
RS
-Tak.
Carrie rzuciła Talii porozumiewawcze spojrzenie, jedno z tych,
za pomocą których kobiety przekazują sobie niedostępne dla
mężczyzn informacje. Dylan nie chciał, by wypróbowywały na nim
kobiece sztuczki. Nie chciał ich współczucia.
- Uznałem, że nie ma sensu się nudzić w hotelu - powiedział
dziarsko. - Wolałem przyjechać tu i trochę wam pomóc.
- To super. - Carrie obdarzyła go siostrzanym uśmiechem. -
Mógłbyś to wziąć ode mnie?
Podała mu wielką, plastikową torbę.
- Będę ostrożny - obiecał, domyślając się, że w środku jest jej
ślubna suknia.
Zaprowadziły go do niedużej sali przylegającej do kaplicy, która
miała posłużyć za garderobę.
- Zostawię was - powiedział, umieszczając torbę na wieszaku. W
środku mógł dojrzeć gąszcz śnieżnobiałych koronek, wśród których
lśniły kryształowe ozdoby. - Cieszę się, że znów wychodzisz za
mojego brata - dodał, uśmiechając się do Carrie.
Rzuciła mu się na szyję, śmiejąc się ze szczęścia.
- Ja też się cieszę. I to bardzo.
Następne godziny spędził, spacerując po wzgórzu i wpatrując się
w ocean w poszukiwaniu ukojenia.
Nerwy miał w strzępach, a naprawdę nie chciał zepsuć ślubu
własnego brata.
Po jakimś czasie przyjechał Thunder w towarzystwie Aarona.
Dylan pogratulował panu młodemu, swojemu starszemu bratu,
138
RS
którego zawsze podziwiał. I któremu zazdrościł. Nigdy mu o tym nie
mówił i tym bardziej nie zamierzał robić tego teraz, ale przypuszczał,
że w głębi duszy Thunder dobrze wiedział, co czuje jego młodszy
brat.
W milczeniu długo patrzyli sobie w oczy. Czasami spojrzenie
mówi o wiele więcej niż słowa.
Thunder ożeni się dzisiaj z Carrie. Z kobietą, którą zdobył
ponownie po dwudziestu latach rozłąki. A on? Ubrany w uroczysty
smoking będzie mu towarzyszył jako drużba i czekał na kobietę,
której prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy.
Na kobietę, która była miłością jego życia.
Ta ostatnia myśl była jak grom z jasnego nieba. Jak objawienie.
Kochał Julię. Nareszcie wiedział, czym jest miłość, którą przeżywali
jego brat i kuzyn. Tylko że oni kochali szczęśliwie, z wzajemnością, a
on... Czuł się tak, jakby jego serce przygniatał wielotonowy ciężar.
Chciał rzucić wszystko i pojechać do niej, łamiąc obietnicę, którą jej
dał, gdy się rozstawali. Ale wiedział, że to bezcelowe. Mógł tylko
czekać, zdany na jej łaskę.
Wieczorem, kiedy niebo zabarwiło się łuną zachodu, goście
wypełnili kaplicę. W blasku świec Carrie i Thunder uroczyście
wypowiadali słowa małżeńskiej przysięgi. Ale nawet wtedy Dylan
zerkał co chwilę w stronę drzwi, w nadziei, że nagle uchylą się cicho i
zobaczy w nich Julię. Nie doczekał się.
Zciskając zaproszenie w wilgotnych od potu dłoniach, JJ weszła
do sali bankietowej, gdzie połączone rodziny państwa młodych
wyprawiały wesele.
139
RS
Goście siedzieli przy suto zastawionych stołach, tańczyli i
rozmawiali na przylegającym do sali, przystrojonym bukietami
lawendy, tarasie z widokiem na ocean.
Stanęła w wejściu i szukała wzrokiem Dylana, ale nie mogła go
dojrzeć w tłumie rozbawionych weselników. Państwo młodzi byli na
parkiecie. Thunder, postawny, ubrany w tradycyjny, czarny smoking,
prowadził w tańcu żonę, której białą suknię uszyto tak, by ładnie
podkreślała zaokrąglony brzuszek. Carrie nie upięła włosów, które
opadały jej na plecy wspaniałą gęstą grzywą, lecz tego dnia wplotła w
nie srebrną wstążkę i lśniące ozdoby w kształcie morskich muszli.
JJ zrobiła kilka kroków w stronę młodej pary i wtedy zobaczyła
Dylana. Tańczył z kobietą, której w pierwszej chwili nie poznała, ale
kiedy zrobili obrót, zobaczyła, że była to jego matka. Margaret Trueno
patrzyła na swojego najmłodszego syna ze wzruszeniem, podczas gdy
on, zamyślony, jakby nieobecny, płynnie prowadził ją w takt
klasycznej melodii Sinatry.
Kiedy piosenka się skończyła, odprowadził mamę do stolika. A
potem spojrzał przez całą salę, wprost na drzwi wejściowe. I zamarł,
widząc stojącą w nich Julię.
Jej serce zaczęło bić w szaleńczym rytmie.
Dylan zamknął oczy, otworzył je i potrząsnął głową jak
człowiek, który się obawia, że ma halucynacje. A potem ruszył w jej
kierunku, wpatrzony w nią, jakby się bał, że jeśli odwróci wzrok
choćby na chwilę, Julia zniknie.
140
RS
JJ nawet nie próbowała pójść mu na spotkanie. Nogi miała jak z
waty. Im bardziej Dylan się do niej zbliżał, tym większy ogarniał ją
lęk.
Czy postąpiła właściwie?
Kiedy Dylan stanął przed nią, w sali rozbrzmiały pierwsze takty
piosenki Love Me Tender" Presleya.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]