[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krępująca. Doktor z wdzięcznością spojrzał na niesiony przez panią Jadzię telefon.
Do pana, panie doktorze gosposia wręczyła lekarzowi słuchawkę i zniknęła tak
szybko, jak się pojawiła. Wawrzycki odszedł nieco na bok.
Tak? Tak, słucham panią. Tak. Temperatura? Aha, tak, tak, a biegunka? Tak, to
częste. Nie, nie. To nic poważnego. Nie. Tak, oczywiście. Oczywiście. Zaraz będę.
Doktor zbliżył się do stolika i odłożył słuchawkę.
Muszę jechać. Grypa. Nic poważnego, ludzie zawsze przesadzają. Olu, potem
odwiedzę jeszcze Romana, kamienie znowu mu dokuczają, biedak. Chyba trzeba go będzie
kroić.
Pani Wójcik będzie o szesnastej. Pamiętasz?
Oczywiście. Na razie. Poplotkujcie sobie dziewczęta.
Doktor wyszedł.
Napije się pani jeszcze?
Chętnie. I jestem Julia.
Jasne. Olga.
Dziewczyna wyszła, zabierając ze sobą słuchawkę. Julia pomyślała, że córka
Wawrzyckiego z pewnością miała nadzieję się jej pozbyć zaraz po wyjściu ojca. Pani
detektyw miała jednak inne plany. Wstała, by przejść się po patio. Przeciągnęła się. Basen
wyglądał kusząco, a dzień był upalny. Z przyjemnością by sobie popływała. Mocne słońce
dawało się we znaki, Julia podniosła dłoń do twarzy i potarła bliznę, która zawsze swędziała
w czasie takiej spiekoty. Mimochodem podeszła do szklanych drzwi. Dobiegły ją strzępki
rozmowy.
Muszę się z tobą zobaczyć... Och, proszę cię... Co się z tobą dzieje ostatnio? Od...
Bzdura nagle Olga podniosła głos. Dobrze, kurwa, wiesz, o co mi chodzi! Nie mogę tak
rozmawiać. Ta dziewczyna tu jest. Jak nie wiesz, to zapytaj mamusię, ona ci powie
ponownie ściszyła głos. Widziałam się z nim. To prawda. Sam poprosił o spotkanie.
Bynajmniej nie prywatne. Tamto jest nieważne. Nieważne. Więc jak? Och!
Julia lekko drgnęła na odgłos upadającej słuchawki, która najwidoczniej poszybowała,
by rozbić się o posadzkę gdzieś w głębi domu. Dziewczyna momentalnie znalazła się przy
basenie, ze wzrokiem wbitym w ogród. Po chwili na tarasie pojawiła się Olga. Julia usłyszała
jak stawia drinki na stole. Ręce córki doktora drżały. Tego była pewna. Uśmiechnęła się do
siebie z zadowoleniem. Z osób wzburzonych łatwiej było coś wyciągnąć.
Twoje martini usłyszała ponury głos.
Zamyśliłam się odpowiedziała Julia odwracając się. Wróciła do stolika i usiadła
udając, że nie widzi wzburzenia Olgi. Ta zaś siedziała niedbale ze spuszczonym wzrokiem.
Nie nudzi ci się tu samej? zaczęła niezobowiązująco Julia.
Nie.
Ja bym chyba oszalała. Nie mogłabym mieszkać na wsi. Bez znajomych. Bez
imprez, kin, rozrywek.
Nie zależy mi na tym mruknęła Olga. Zresztą mieszkam tu tylko w wakacje.
Studiuję w Krakowie.
No tak. Jasne. Ale to trochę dziwne. Całe wakacje w takim miejscu. Masz tu jakichś
znajomych?
Nie.
Nikogo? zdziwiła się Julia.
Mam chłopaka.
O, to już lepiej. Jest stąd?
Tak. To syn burmistrza Olga odpowiadała machinalnie. Jej myśli zaprzątało coś
innego.
A Agnieszka? Przyjazniłyście się?
Pierwszy raz Olga zrobiła się bardziej uważna. Spojrzała na Julię.
Palisz? wyciągnęła w jej kierunku paczkę papierosów.
Dzięki. Mam swoje.
Obie zapaliły.
Wiesz zaczęła Olga ciekawa jestem, na ile cię to naprawdę interesuje, a na ile to
twoja praca.
Lubię swoją pracę.
Wierzę. Pewnie musisz się dowiedzieć, jaka ona była i tak dalej, co?
To ważne, by poznać charakter ofiary, bo to jest często klucz do rozwiązania
zagadki.
Chyba nie w tym przypadku. To jakiś psychopata. Pewnie zabiłby każdego, kto by
akurat tamtędy przejeżdżał.
Możliwe. Ale ja jestem bardzo ciekawa, dlaczego ona przejeżdżała właśnie tamtędy.
Czy jest w tym coś dziwnego?
Dziwnego? Nie. Po prostu nie wiem, dlaczego tak postąpiła.
Olga zaśmiała się.
Ciężko się z tobą rozmawia. To pewnie choroba zawodowa detektywów. Powiedzą
dokładnie tyle ile chcą.
Julia nie odpowiedziała.
Dobra. Powiem ci, jaka była Olga podniosła głos i pochyliła się do przodu, patrząc
na rozmówczynię. To była głupia, nudna krowa.
Nawet jeśli ta charakterystyka była raczej niespodziewana, Julia nie pokazała po sobie
zdziwienia.
Przynajmniej jesteś szczera. Ale co z nigdy nie mów zle o zmarłych ?
W dupie to mam. Niby czemu? Nie była moją przyjaciółką i nigdy nie twierdziłam,
że jest inaczej. Nasi rodzice się przyjaznili. Tata poradził jej, żeby kupiła tu sobie dom. Aadna
okolica i nie tak daleko od miasta mówiła Olga z wyrazną złością. Więc przyjechała tu z
tym swoim nudziarzem.
Wojciechem Stańdo?
Tak. Tata prosił mnie, byśmy spędzili, ja i Robert, trochę czasu z nimi. Porażka.
Totalna porażka. Laska potwornie sobą zachwycona. Jej zdanie było tym jedynym słusznym.
Znam ludzi z prawa. Po jakimś czasie coś im się pierdoli w głowach.
To specyficzny kierunek.
Studiujesz to gówno?
Skąd. Studiowałam psychologię. Skończyłam dwa lata temu.
Wyglądasz młodziej. Niepozornie. Zwłaszcza jak na detektywa.
To mi często pomaga.
Julia poczuła, że Olga spogląda na jej bliznę.
Co jeszcze robiliście? spytała po chwili. Jakieś podwójne randki?
Coś w tym stylu. Chodziliśmy do Ratuszowej zaśmiała się Olga. Straszny syf.
Mnie to nie przeszkadza. Taki miejscowy folklor. Ale prawniczce i temu bufonowi to się nie
podobało. Co innego przyjęcie u burmistrza, takie rauty były widocznie w jej guście. Tata
Roberta to straszny snob. Naspraszał ważniaków, miejscowych i zamiejscowych. W sumie to
było nudno. Ten Wojtek, chłopak Agnieszki, pojechał do Krakowa w jakiejś ważnej sprawie.
Wiele nie stracił. Laski pokazały nowe kiecki. Kolesie się najebali. Wszędzie jest tak samo.
A wy jak się bawiliście?
Ja tak sobie. Ale było dużo alkoholu. Sporo wypiłam. Jak wszyscy. Julia czekała w
napięciu, udając obojętność.
Do której to trwało?
Och, nie wiem. Chyba do drugiej. Wtedy Agnieszka nagle zle się poczuła.
Dziewczyna nie miała mocnej głowy po chwili Olga dodała szybko: Robert odprowadził
ją do gospody.
A ty bawiłaś się dalej?
Nie było już raczej z kim. Jakieś typy snuły się chwiejnym krokiem po parkiecie.
Wyszłam zaraz po nich. Miałam czekać na Roberta, ale zmieniłam zdanie.
Po chwili milczenia Olga zapytała niespodziewanie:
Pewnie poznałaś sierżanta?
O tak! Niestety.
Wredny typ. Wiem. To dziwne, ale nigdy nie myślę o nim jak o człowieku.
Chyba wiem, o co ci chodzi. To nie człowiek, to sierżant!
Obie parsknęły śmiechem.
Czy on jest stąd?
Nie. Przyjechał tu rok temu. Chyba coś mu nie wyszło w Warszawie. Zdegradowali
go, czy jak to się u nich nazywa i wysłali na wiochę.
To ciekawe.
Bo ja wiem... Może.
Zawsze warto wiedzieć, z kim się współpracuje. Chociaż trudno to nazwać
współpracą. Powiedz mi jeszcze jedno: czy potem widziałaś się jeszcze z Agnieszką?
Nie. Więcej jej nie widziałam.
A twój chłopak?
Nie sądzę Olga patrzyła jej prosto w oczy z wyrazną wrogością. Słuchaj, mam
jeszcze parę spraw...
Dobra, rozumiem. Dzięki. Pójdę już.
Przypadkowe odwiedziny u doktora okazały się dla Julii bardziej owocne niż myślała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]