[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Eskimosi z Alaski zaprzęgają swoje psy umieszczając jednego za drugim, przy czym cały
rzÄ…d ustawia siÄ™ prosto w kierunku jazdy. Jest to niewÄ…tpliwie najlepsza metoda
użytkowania siły pociągowej psów. W czasie naszej podróży sankami po lodowcu
postanowiłem zastosować taki właśnie rodzaj zaprzęgu. W ten sposób, niezależnie od
pełnego wyzyskania siły pociągowej psów, zmniejsza się znacznie niebezpieczeństwo
wpadnięcia do szczeliny, ponieważ zwierzęta przechodzą przez nią pojedynczo. Dla
psów uprząż alaskijska jest ponadto wygodniejsza od grenlandzkiej.
Uprząż alaskijska ma cienki, miękko wypchany pierścień szyjny, który zakłada się
przez głowę, tak że główny ciężar spoczywa na barkach zwierzęcia; uprząż grenlandzka
natomiast uciska piersi. Rany z zatarcia, bardzo częste przy tym typie uprzęży, przy
uprzęży alaskijskiej prawie się nie zdarzają. Uprząż wykonana została w całości w
warsztatach marynarki wojennej. Po długotrwałym użyciu była ona równie dobra jak
na poczÄ…tku.
Z przyrządów i aparatów do zabrania w podróż sankami przewidziano dwa sekstansy,
trzy sztuczne horyzonty dwa szklane z cienkim szkłem i jeden rtęciowy jak
również cztery kompasy z mieszanką spirytusową. Były to doskonałe małe kompasy,
których, niestety, nie mogliśmy używać przy wielkim mrozie, ponieważ płyn zamarzał,
kiedy temperatura spadała poniżej minus czterdziestu stopni C. Już z góry zwracałem
producentom uwagę na tę okoliczność i prosiłem ich, aby użyli do produkcji tak
czystego alkoholu, jaki tylko da się uzyskać. Nie znam ich poglądu na tę sprawę, ale
użyty przez nich spirytus okazał się mocno rozwodniony; płyn w kompasach zamarzał
szybciej niż wódka w butelce. Oczywiście wynikły stąd różne nieprzyjemności.
Qprócz wymienionych kompasów mieliśmy zwyczajny mały kompas kieszonkowy,
dwie lornetki, jednÄ… Zeissa i jednÄ… Görtza, oraz okulary przeciwÅ›nieżne dra Schanza.
Mieliśmy także różnokolorowe szkła, które można było zmieniać, jeśli komu sprzykrzył
się jeden kolor. Ja sam podczas pobytu na lodowcu nosiłem zwykłe okulary ze szkłami
zabarwionymi lekko na żółto. Dzięki zastosowaniu odpowiedniego procesu
chemicznego zatrzymywały one szkodliwe kolory widma słonecznego. W ciągu całej
wyprawy do bieguna nie cierpiałem ani razu na ślepotę śniegową, choć okulary były
zupełnie otwarte i światło przedostawało się ze wszystkich stron tak były doskonałe.
Można by wprawdzie powiedzieć, że może nie mam skłonności do ślepoty śniegowej,
wcale jednak tak nie jest, ponieważ dawniej cierpiałem na nią niejednokrotnie.
Poza tym mieliśmy dwa aparaty fotograficzne, termometr, aneroid z podziałką
wysokościową do czterech i pół tysiąca metrów oraz dwa hipsometry.
Wyposażenie medyczne, dostosowane do podróży sankami, ofiarowała nam pewna
firma z Londynu. Już sam sposób opakowania mówił wiele o jakości. Ani jedna plamka
rdzy nie pokazała się na igłach, nożach i nożyczkach, choć były one narażone na wielką
wilgoć. Nasz własny sprzęt medyczny, kupiony w Christianii i według opinii
sprzedawcy idealnie opakowany, został w krótkim czasie zupełnie zniszczony przez
wilgoć.
Muszę jeszcze powiedzieć kilka słów o zapasach żywności, które mieliśmy zabrać w
podróż sankami do bieguna. Nigdy nie uważałem za właściwe wożenia ze sobą całego
sklepu kolonialnego. Proste a pożywne oto hasło, którym się kieruję. Bogaty,
zmieniający się wciąż jadłospis dobry jest dla ludzi, którzy nie mają nic do roboty.
Oprócz pemikanu zabraliśmy ze sobą suchary, mleko w proszku i czekoladę.
Suchary, dar pewnej dużej norweskiej fabryki, przynoszą prawdziwy zaszczyt
ofiarodawcy. Były to owsiane sucharki z niewielkim dodatkiem cukru i mleka w
proszku, sporządzone specjalnie dla nas. Okazały się nadzwyczaj pożywne, a przy tym
bardzo smaczne. Dzięki starannemu opakowaniu były przez cały czas świeże i
chrupkie.
Mleko w proszku stanowiło dla nas artykuł stosunkowo nowy, zasługiwało jednak w
zupełności na to, aby się z nim zapoznać. Ani upał, ani mróz, ani wilgoć, ani susza nie
miały nań żadnego wpływu. Woziliśmy ze sobą duże ilości tego mleka w małych,
cienkich woreczkach lnianych, podróżowaliśmy z nim we wszelkich możliwych
warunkach atmosferycznych, proszek zaÅ› od pierwszego do ostatniego dnia
wyprawy pozostał jednakowo dobry. Mieliśmy także mleko w proszku, które
zawierało dodatek słodu i cukru; moim zdaniem było ono również wyśmienite przez
cały czas wyprawy doskonale się przechowywało.
Wszystkim ofiarodawcom, którzy przyczynili się do wyposażenia naszej wyprawy,
przywiezliśmy w podzięce za okazaną nam pomoc próbki ich towarów, które odbyły z
nami drogę na biegun południowy i z powrotem.
KONIEC WERSJI DEMO
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siÄ™ jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym BezKartek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]