[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drukowaną w odcinku Popular Magazine". Kiedy napisał swemu dostawcy, \e po raz
pierwszy w \yciu nabrał obrzydzenia do noweli i nie wie, co zrobić z otrzymanym
od niego Biurem morderców, Lewis dumny, \e flja fach w ręku, udzielił Londonowi
dokładnych wskazówek, jak nale\y przerobić fabułę noweli, i nie za\ądał za to
specjalnej dopłaty.
Najwięcej serca okazywał Jack adeptom literatury, którzy atakowali go hurmą, a
ich rękopisy przesłaniały ^ niebo jak szarańcza. Nie było dnia, \eby Jack nie *J
rzymał manuskryptu od obiecującego autora, który * o ocenę, poprawienie i
sprzedanie jego dzieła, tedy rękopisy, od poematów na jednej kartce
333
do powieści i rozpraw na ośmiuset stronach, czytał ie bardzo pilnie, po czym
słał do autorów obszerne uwagi krytyczne ucząc ich rzemiosła pisarskiego, do
którego doszedł po wielu latach cię\kiej pracy. Z obcymi ludzmi dzielił się swym
największym bogactwem, nie szezę-dząc czasu i energii. Jeśli rzecz uwa\ał za
dobrą, starał się sprzedać ją któremuś magazynowi lub wydawcy; jeśli uznał ją za
kiepską, obszernie uzasadniał swą ocenę. Często jego uczciwa krytyka wywoływała
napastliwe repliki; świadomość, \e niemal na pewno zostanie obrzucony
wyzwiskami, nie powstrzymywała go jednak od wskazywania adeptom, co w ich
próbach jest złe, i jakby mo\na to poprawić. Raz Jack zwrócił pewnemu autorowi
rękopis, o który zresztą nie prosił, wraz z ostrą krytyką, na co tamten
odpowiedział szczególnie obel\ywym listem. Jack ślęczał do póznej nocy,
pozwalajÄ…c sobie tylko na trzy godziny snu, tak bardzo mu potrzebnego, nad
błyskotliwym i pełnym wyrozumiałości listem do kandydata na pisarza, listem na
siedem stron, czyli objętości noweli, za którą mógł dostać pięćset dolarów, po
to tylko, by wyło\yć jegomościowi, jak ma przyjmować krytyczne uwagi, jeśli chce
się czegoś nauczyć.
Gniewali go tylko tacy pisarze, którzy domagali się, by im wskazał najkrótszą
drogę do literackich sukcesów. Pisał wtedy: Człowiek, który marzy o sztuce, a
równocześnie uwa\a za konieczne, \eby ktoś udzielił mu lekcji, będzie zawsze
miernotą, na to nie ma rady. Jeśli ma Pan płodzić rzeczy naprawdę cenne, sam
musisz udzielić sobie lekcji. Uszy do góry! Zmiało! Nie bądz mazgajem! Przestań
jęczeć. Nie mów mi ani nikomu innemu, \e podoba Ci się to, coś napisał, i \e nie
gorzej Ci wyszło ni\ innym. Niechaj Twoja robota t zakasuje wszystko, \e nie
będziesz miał ani czasu, * głowy do porównywania jej z cudzymi wypocinami.' W
archiwum Londona mo\na znalezć listy niemal I wszystkich wybitnych pisarzy owych
czasów, którzy sali do niego, gdy czegoś potrzebowali, mieli kłopo
334
\y chwile rozterki. Ka\dego z nich Jack darzył ^patią, dodawał mu otuchy,
z sercem i zrozumieniem ał o ich pracach, podtrzymywał ich wiarę w siebie,
^teraturę i świat, który chcieli zrozumieć. Jeśli w fir-'e wydawniczej ktoś
zło\ył ksią\kę poruszającą pro-hlemy społeczne, przysyłano mu egzemplarz do
oceny; i ck czytał sumiennie i telegraficznie przekazywał entuzjastyczną opinię,
potrzebnÄ… do wydania ksiÄ…\ki.
W stosunkach handlowych z redakcjami i wydawcami postępował szlachetnie i
uczciwie. Był zawsze zwolennikiem załatwiania spraw w wielkim stylu" i
o-gromnie się martwił, \e ma do czynienia z kupcami o kramarskich nawykach. Był
łagodny, uprzejmy, łatwo mo\na się było z nim dogadać chyba \e doszedł do
wniosku, i\ ktoś go chce okpić lub popsuć mu jego robotę. Wówczas rzucał się na
winowajcę z wściekłością rozjuszonego niedzwiedzia.
Po roku 1910, w którym wyszedł Zloty Dzień, Jack zło\ył w firmie Macmillan"
sztukę pod tytułem Kradzie\, zbiór reporta\y z Mórz Południowych, czyli Podró\
Snarka", i cztery tomy nowel. śadna z tych ksią\ek nie szła dobrze w sprzeda\y.
Strona 132
Stone Irving - Zeglarz na koniu
Brett poinformował go, \e obecnie zbiory opowiadań wypierane są z rynku przez
tanie magazyny. PieniÄ… siÄ™ te magazyny jak grzyby po deszczu i drukujÄ… nowele
sprytnie naśladujące opowiadania Jacka, które dzięki \ywej akcji prz}rniQsły mu
sławę. Wydawca pisał dalej, \e nie czuje się na siłach czynić zadość ustawicznym
prośbom Jacka o zaliczki w wysokości rzadko poni\ej pięciu tysięcy dola-row.
London, po dziesięciu latach owocnej współpracy, rozstał się w roku 1912 z
Brettem i firmą Macmillan". Podpisał wówczas umowę z Century Company". Firma
te wydaÅ‚a Bellew ZawieruchÄ…, zbiór nowel pod tytuÅ‚em r°dzona z nocy i
Arcybestię, ale odmówiła sfinansowa-a Johna Barleycorna w postaci zaliczki,
wynoszącej *ZY tysiące dolarów, płatnej w trzech miesięcznych ra-^ch. Jack nigdy
nie był zadowolony z firmy Century",. Vlc*ząe, \e John Barleycorn zapowiada się
na pierwszy
335
jego wielki sukces w ciągu ostatnich trzech lat, pywał wydawnictwo
płomiennymi telegramami, tisis łując wyjednać sobie zwolnienie z kontraktu,
pragnął bowiem wrócić do Macmillana".
Wszyscy wydawcy zgodnie przyznają, \e. mo\ecie oddać Barleycorna innej firmie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]