[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mariano. Ośmiodniowy odpoczynek pozwolił mu uczestniczyć w wyprawie.
 Zostańcie tutaj  szepnął Sternau.  Upewnię się, czy jesteśmy bezpieczni.  Przeszukał
dokładnie cały cmentarz. Przekonawszy się, że wszystko w porządku, wrócił do towarzyszy.  Teraz
chodzcie za mną, ale zachowujcie się bardzo cicho.
Gdy doszli do grobowca, doktor pierwszy przesadził kratę. Po chwili wszyscy trzej stali przed
grubą płytą cynową, pokrywającą otwór budowli.
 Płytę trzeba odśrubować  rzekł Sternau. Obejrzał wszystko za dnia i postarał się o
odpowiednie narzędzia. Po wytężonej pracy, którą wykonywali w absolutnej ciszy, płyta wreszcie
puściła i można ją było podnieść. Wąskie schody prowadziły w dół grobowca. Zeszli po nich
gęsiego. Sternau szedł pierwszy. Szukając po omacku, trafił na trumnę.
 Unger  poprosił  niech pan zapali latarkę, ale ostrożnie, aby żaden promień światła nie
przedostał się na górę.
Unger spełnił polecenie. Zobaczyli teraz przy słabym blasku latarki kilka metalowych trumien. Na
jednej z nich, która stała tuż przy wejściu, złotymi literami wyryty był napis:
FERNANDO
hrabia de Rodriganda y Sevilla
Sternau wskazał ręką na napis i zaczął badać śruby, którymi przymocowano wieko.
 Co teraz zobaczymy?  spytał Mariano, drżąc cały.
 Albo nic, albo też zwłoki pańskiego stryja Fernanda  odparł Sternau.
 Strach mnie oblatuje. Pomyśleć tylko: porwany bratanek stoi przed trumną swego stryja.
 Nie porywamy przecież nieboszczyka, nie bezcześcimy zwłok. Zastępujemy niejako śledczego.
Za każdy uczynek możemy odpowiedzieć przed Bogiem i przed naszymi sumieniami. Teraz
otworzymy trumnę.
Kiedy puściły śruby, wykręcili je bez trudności. Wszyscy trzej stali w milczeniu.
 No, w imię Boże, odsłonimy wieko  rzekł Sternau.
Po tych słowach podniósł je, wypadło mu jednak z ręki i zatrzasnęło się na powrót, wydając
ciężki, ponury dzwięk.
 To umarły broni się przed zakłócaniem mu spokoju  szepnął Mariano.
 Nie będzie się z pewnością gniewał na nas. Chcemy się przecież tylko przekonać, czy nie
popełniono wobec niego jakiegoś łotrostwa  powiedział Sternau.
Ujął wieko z wielką ostrożnością, podniósł je i odłożył. Unger skierował latarkę ku otwartej
trumnie. Wszyscy trzej spojrzeli po sobie.
 Trumna jest pusta  stwierdził Mariano.
 Tak też przypuszczałem  przytaknął Sternau.
 Zwłoki nigdy w niej nie spoczywały  dodał Unger.
 Przeciwnie  Sternau wziął latarkę z rąk Ungera i oświetlił atłasowe poduszki, które leżały
w trumnie.
 Czy nie widzicie wgłębień pozostawionych przez ciało?
 W takim razie stryj umarł naprawdę  zmartwił się Mariano.
 Ale dlaczego zabrano ciało?
 Nie trupa zabrano, ale żywego człowieka  oświadczył doktor.  Po co by miano zabierać
zwłoki? Jeżeli jest trucizna, która powoduje szaleństwo, dlaczego nie można znalezć środka, który
pozornie uśmiercałby człowieka?
 A więc ten człowiek, którego wywieziono do Vera-cruz i sprzedano do Hararu, to istotnie don
Fernando de Rodriganda?
 Jestem o tym przekonany. No, a teraz trzeba starannie zamknąć trumnę i zatrzeć po sobie
wszystkie ślady.
Kiedy się z tym uporali, zgasili latarkę, weszli po schodach na górę i przyśrubowali z powrotem
cynową płytę. Przeskoczyli potem przez kratę i cicho, niepostrzeżenie opuścili cmentarz.
Lord Dryden z niecierpliwością oczekiwał ich w domu. Gdy Sternau i Mariano opowiedzieli mu,
co zobaczyli, wykrzyknął:
 Nie chciałem w to wierzyć. Co za podłość! Trzeba zawiadomić władze.
 To niczego nie zmieni. Nie mam zaufania do sprawiedliwości meksykańskiej.
 Zostanie zmuszona do wykonania swych obowiązków.
 Kto ją zmusi, milordzie?  zapytał Sternau.
 Ja  odparł Dryden zdecydowanie.
 Próżny to trud.
 Udowodnię panu, że dopnę swego.
 Mógłby sir jedynie udowodnić, że ciała nie ma w trumnie. Pozostałoby zagadką, gdzie się
podziało, czy człowieka tego pochowano żywcem oraz kto jest sprawcą zbrodni. Przez doniesienie
do władz obudzilibyśmy tylko czujność naszych wrogów.
 Ależ, doktorze, czy zbrodnia tej miary ma ujść bezkarnie?
 Zostanie ukarana, gdy odnajdziemy hrabiego Fernanda. Wtedy zaprowadzimy przestępców na
cmentarz i zażądamy od nich ciała. Ale dopiero wtedy, nie wcześniej.
 W tym celu chce się pan udać do Hararu?
 Oczywiście. Ale najpierw musimy pojechać do hacjendy del Erina, aby pomówić z Pedrem
Arbellezem. Ponadto powinniśmy odszukać Marię Hermoyes.
 O ile mi wiadomo, mieszka w hacjendzie del Erina.
 Trzeba wobec tego jechać tam jak najprędzej. Ale Mariano jest jeszcze zbyt osłabiony.
Prędzej niż za tydzień nie będzie mógł pomyśleć o takiej podróży konnej.
 Tydzień strawi także pan Unger na nauce jazdy na koniu  dodał lord z uśmiechem.  Kto
niepewnie siedzi na wierzchowcu, nie może zapuszczać się nad granicę indiańską.
Mariano znalazł najlepszego lekarza w osobie Amy. Leczyła go swoją miłością; niemal całe dni
spędzali razem. Lord udawał, że tego nie widzi.
W dwa dni pózniej lord Dryden i Sternau zaproszeni zostali na przyjęcie wydawane przez pewną
bogatą rodzinę. Wiedzieli, że zjawi się na nim Cortejo wraz z córką, Sternau był więc przygotowany
na spotkanie. Poszli tam z lordem wcześniej, chcieli bowiem przyjść przed Cortejami. Po
przywitaniu się z panią domu Sternau odłączył się od Drydena powiedziawszy mu, iż będzie czekać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl
  •