[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale ty mo\esz go przekonać, \eby mi zaufał.
Jak mogłabym to zrobić, jeśli sama ci nie ufam?
Przecie\ to ty ze mną zerwałaś.
Dopiero wtedy, gdy stało się jasne, \e nie ma dla mnie miejsca w twoim
\yciu.
To nie było tak zaprzeczył gwałtownie.
Właśnie tak. A ja nie mam zamiaru powtarzać starych błędów.
To dlatego postawiłaś na Freda, przyjacielskiego bankiera?
O tym rozmawialiśmy wczoraj wieczorem. Chwyciła ścierkę i zaczęła
od nowa wycierać kuchenny blat, na którym nie było najmniejszej plamki.
Nie rozumiem, jak mo\esz płaszczyć się przed takim...
Przed nikim się nie płaszczę! Ale wiem, o co ci chodzi. Odetchnęła
głęboko, \eby opanować gniew. Chcesz mnie sprowokować, doprowadzić do
szału, \eby wymknęło mi się coś, czego nie powinnam mówić.
Staram się odnalezć namiętną kobietę, która doprowadzała mnie w
łó\ku do szaleństwa. Kobietę, która w czasie burzy uwielbiała zlizywać sobie
krople deszczu z twarzy, w czasie kąpieli puszczała płyty Everly Brothers tak
głośno, \e słychać je było kilka ulic dalej. Dzisiaj, kiedy brała prysznic,
panowała grobowa cisza, \adnych Bye bye love ani Wake up little Susie .
Nie przypuszczał, \e mo\e go to a\ tak zaboleć. Kobietę, która zawsze
stawiała czoło przeciwnościom losu i miała odwagę robić to, co chciała.
Mówiłam ci ju\ przerwała mu stanowczo. Tej kobiety ju\ nie ma.
Spróbuj mnie przekonać. Błyskawicznie poderwał się z krzesła,
zamknął ją w swoich ramionach i pocałował.
ROZDZIAA CZWARTY
Przez wszystkie minione lata \yła jak uwięziona w lodowym pancerzu, a
Ryan zdołał go skruszyć. Uwolnił ją! Jego słowa sprawiły jej ból, ale smak
pocałunku był smakiem wolności. Niewiarygodne uczucie.
Kiedy ich wilgotne, gorące usta starły się w miłosnym pojedynku,
Courtney przylgnęła do Ryana mocniej, kurczowo zaciskając palce na jego
ramionach.
Bli\ej. Chciała być jeszcze bli\ej. Porwała ją fala gwałtownego
po\ądania, od której nie mogła ju\ uciec. Nie chciała uciekać.
Przesunęła dłońmi po miękkiej flanelowej koszuli, wyczuwając ciepło
jego skóry pod warstwami ubrania. Chwyciła pasek d\insów, \eby łatwiej go do
siebie przyciągnąć, tak jak to często robiła w przeszłości.
Tym razem jej dłonie natrafiły na coś obcego. Oszołomiona, wyrwała się
z jego objęć.
Nosisz przy sobie broń.
Zgadza się odpowiedział zdławionym głosem, ale dodał ju\ z lekką
kpiną: Trudno byłoby cię chronić, strzelając z procy.
Miał rację. Przekonał się, \e pod tymi wszystkimi be\ami ukrywała się
prawdziwa, gorąca Courtney. Ale co przez to udowodnił?
Czy to, \e pragnie jej bardziej ni\ jakiejkolwiek innej kobiety? śe kocha
całować jej usta? śe jej pocałunek potrafi go doprowadzić do punktu, od którego
nie ma odwrotu?
Wszystko prawda. Pozostawało pytanie, co na to poradzić.
Zatrzymaj swoje pocałunki i swoją broń dla siebie odezwała się
Courtney, jakby czytając w jego myślach.
Zdecydował się na jeszcze jedną próbę.
Ten Fred naprawdę nie jest dla ciebie, nie widzisz tego?
Nie, nie widzę.
On zabije w tobie prawdziwą naturę.
To niemo\liwe. Ty ju\ to zrobiłeś w Chicago.
Niezle poszło z zadowoleniem stwierdziła Muriel.
W końcu się jednak pocałowali. Tak czy nie? dodała, widząc, \e
Hattie kręci głową.
Nie słyszałaś, co powiedziała? śe zabił w niej prawdziwą naturę.
Ka\de słowo Hattie tchnęło smutkiem.
Courtney lubi przesadzać. Muriel wzruszyła ramionami.
Ona wcią\ cierpi.
A powinna dać sobie wreszcie spokój z tym rozdrapywaniem starych
ran. Słowo daję, ludzie są niemo\liwi. Wolałabym pracować ze zwierzętami, są
du\o rozsądniejsze.
Zaczynasz mówić jak Betty.
Niczym sobie nie zasłu\yłam na taką obrazę.
Słyszałam to! Ni stąd, ni zowąd pojawiła się Betty.
Kiedy wy się tu kłóciłyście, ja zło\yłam kontrolną wizytę braciom
Zopo. Wirus, który zainstalowałyśmy w ich komputerze, radzi sobie całkiem
dobrze.
Lubię kryminały jak ka\da normalna wró\ka, ale utrudnianie \ycia
kryminalistom nie nale\y chyba do zakresu naszych uprawnień. Muriel z
powagą zmarszczyła brwi.
Tak naprawdę nie mamy wyraznie określonego zakresu uprawnień
pospieszyła z wyjaśnieniem Hattie. Wcią\ nad tym pracujemy.
Po co tyle gadania. Betty wypięła dumnie pierś.
Co jak co, ale kryminały to mój konik, poza tym potrafię logicznie
myśleć i wyciągać wnioski, czyli dedukować. Zamiast dzielić włos na czworo,
skoncentrujmy się na zadaniu. Chyba zdajecie sobie sprawę, \e balansujemy na
bardzo cienkiej linie. Musimy połączyć Ryana z Courtney, a jednocześnie
ochronić wszystkie osoby wmieszane w tę sprawę przed braćmi Zopo.
Balansowanie nigdy nie było naszą mocną stroną przypomniała
Muriel. Właśnie dlatego mamy te wszystkie kłopoty...
Brutus stał w przestronnym, stylowo umeblowanym gabinecie swojego
brata. Gdzieś w tle rozbrzmiewała muzyka Wagnera, a on wycierał spocone
dłonie w workowate spodnie, które miał na sobie.
Dotarłem do kogoś, kto słyszał, jak Anton opowiadał o swojej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]