[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by nie zmieniła.
Jesteś gotowa? Rozległo się pukanie i tubalny głos Silyia.
Ależ oczywiście, stryju. Gotowa na wszystko. Zaśmiała się do siebie, otwierając
drzwi.
Wyglądasz wspaniale, wprost cudownie. Silyio ucałował ją w policzek i odsunął od
siebie, aby przyjrzeć się jej jeszcze raz. Pan młody oniemieje z zachwytu.
A wy ze złości mruknęła do siebie.
Co mówisz?
Nic takiego, ksiądz już jest?
Oczywiście. Thomas pojechał po niego do wsi z samego rana. Czekają na ciebie w
wielkiej sali. Porozmawiasz z wielebnym, a my pójdziemy po Reyana.
Tess zmilczała i odwróciła wzrok, patrząc tępo w przestrzeń. Marzyła, żeby zaszyć się
gdzieś w kącie i zwyczajnie popłakać w samotności. Azy na pewno by pomogły, ale i to
nie będzie jej dane. Musiała stawić czoło temu, co ją czekało. Ten dzień powinien być
najpiękniejszy w jej życiu, a będzie dniem klęski. Awantura będzie trwała bez końca. Stryj
nie da się łatwo przekonać, a Thomas też jej nie pomoże. Dziwiło ją tylko, że Silyio jest
taki spokojny i zadowolony. Czyżby nikt mu nie doniósł, że straże spały, a ptaszek
wymknął się z klatki? I w ogóle jakby nic się nie działo. Nie było jednak czasu na
zastanawianie się, bo oto stryj oddał ją w ręce księdza.
Wielebny opowie ci o obowiązkach dobrej żony. Wysłuchaj uważnie, myślę, że to ci się
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/
bardzo przyda, a ja znajdę Thomasa i pójdę z nim po Reyana.
Księżulo potraktował tę zapowiedz z całą powagą i z miejsca rozpoczął wykład o tym, co
przystoi, a co nie dobrej żonie. Tess słuchała tego z rosnącą irytacją. Złościła się, bo
przecież chciała zostać żoną, co jednak nie mogło się ziścić, a gdy ksiądz po raz nie
wiadomo który zaczął wychwalać cnotę małżeńskiego posłuszeństwa, przestała go
słuchać. Zerkała niecierpliwie na drzwi z żelaznymi okuciami, spodziewając się, że lada
moment otworzą się z hukiem i staną w nich rozwścieczeni krewni.
Panna młoda czeka oświadczył Silyio z błogim uśmiechem, potrząsając pękiem kluczy.
Jestem gotów odparł Reyan, strzepując niewidzialny pyłek z rękawa wspaniałego,
błękitnego kubraka, w który był odziany.
Idziemy! Silyio szarpnął za okratowane drzwi i ze 1 zdumieniem stwierdził, że są
zamknięte na klucz. Sam się zaniknąłeś?
A i owszem odparł niespeszony Reyan, patrząc na przyszłych krewnych. Uśmiechali
się dziwnie, oczy im błyszczały i Reyan z miejsca zrozumiał, że nic się przed nimi nie
ukryło. Ale nic nie powiedział, spytał tylko bo tak przystało panu młodemu jak się
ma panna młoda. Przyrzekł sobie w duchu, że pierwszy nie wspomni o wydarzeniach
minionej nocy.
Wygląda świetnie, a spięta jest jak agrafka.
Byłoby dziwne, gdyby było inaczej, pomyślał Reyan, ruszając przodem. Silyio dreptał
zaraz za nim, a Thomas zamykał orszak. Biedna Tess, spodziewa się, że lada moment
wybuchnie awantura, chyba że już się domyśla, a jeśli tak, to też jest cała w nerwach.
Tuż przed drzwiami wiodącymi do wielkiej sali Reyan zawahał się. Kolana mu zmiękły, a
serce przepełnił niepokój. A jeśli się mylił? Przecież namawiała go do ucieczki, może był w
tym ukryty cel? Może zwyczajnie i po prostu miała go dość i nie chciała wiązać z nim
życia.
Potrząsnął głową, jakby w ten sposób można było odpędzić złe myśli.
Miałeś, chłopcze, wolną drogę i wybrałeś, jak wybrałeś rzekł Silyio przyciszonym
głosem.
- Wiem, ale...
Ale?
Lęk mnie ogarnął szepnął Reyan.
No to nabierz powietrza i otwieraj te drzwi. Nie daj jej czekać. I tak już ma za swoje.
Kazałem księdzu pouczyć ją o cnotach małżeńskiego posłuszeństwa.
Jesteś tak okrutny jak Thurkettle. Reyan zaśmiał się.
- Już nie gadaj, tylko idz, jeszcze będziesz mi wdzięczny, bo lekcja bardzo jej się przyda.
Tak sądzisz? No to biegnę jej na ratunek. Reyan przyspieszył kroku, a Silyio i
Thomas, chichocząc, podążyli za nim.
Oniemiał, stając na progu wielkiej sali. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Stał i patrzył w
zachwycie. Tess wyglądała przecudnie. Suknia ze złotogłowiu podkreślała jej urodę, była
znakomicie dobrana do jej cery, to znaczy byłaby, gdyby dziewczyna nie zbladła i nie
zżółkła z wrażenia jak pergamin. Myśląc, że Tess mdleje i zaraz osunie się na podłogę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]