[ Pobierz całość w formacie PDF ]
maczam w tym palce?
- Na pewno nie. Znam cię i wiem, że wcale nie
jesteś wredna, ale może trochę przegięłaś? Ellen
była zdruzgotana.
- Ale też szczęśliwa jak skowronek, gdy twój
brat odciągnął ją od nas. Wiem, że nie pozwoliłby
dłużej jej dogryzać. Ross może nie jest doskonały,
ale jest dżentelmenem. Wasi rodzice dobrze go
wychowali.
- Byli niewzruszeni na punkcie dobrych ma
nier i takich rzeczy. Sorry, że zmieniam temat, ale
czy mamy zarezerwowany stolik? Jeśli tak, to albo
ty, albo Ross musicie zapłacić rachunek, bo mnie
i Ellen na to nie stać.
- Zamówiłam stolik na cztery osoby, a gdy
Millie Criswell
335
Ross poszedł do łazienki, odpowiednio przemówi
łam do kierownika sali. Dostał swoje i nie piśnie
słowa. Wszystko jest jak trzeba, nic się nie martw.
Jeśli nam się poszczęści, to Ross się szarpnie
i zapłaci, by zrobić wrażenie na Ellen.
- Mam się nie martwić? - Samanta popatrzyła
na Patty jak na osobę niespełna rozumu. - Czy ty
mówisz poważnie? Szczęście Ellen jest w moich
rękach, nie wspominając już o Rossie. Jeśli coś
pójdzie nie po naszej myśli...
- Nie ma takiej możliwości. Chodźmy już.
Poszukajmy twojego braciszka, który lada moment
zostanie narzeczonym, i jego ukochanej. Stolik
powinien już na nas czekać.
Patty, jak zwykle, nie pomyliła się. Przez cały
wieczór Ross nie odrywał oczu od Ellen, pijąc z jej
ust każde słowo, nawet gdy opowiadała o swoich
uczniach, co jeszcze nie tak dawno śmiertelnie go
nudziło.
Kiedy postawiono przed nimi desery, Ross
zwrócił się do Ellen:
- Może jutro ja oprowadzę cię po mieście?
Samanta na pewno z chęcią sobie trochę odpocz
nie, a Patty przez cały dzień jest zajęta w sądzie.
Moglibyśmy mieć jutrzejszy dzień dla siebie.
- Ho, ale się zapowiada. Ciekawe jak flaki
z olejem - prychnęła Patty, przywołując gestem
kelnera.
336
Bez zobowiązań
- Proszę wódkę z martini - zamówiła sobie
drinka. - Potrzeba mi jakiejś odskoczni od tego
przynudzania.
Ross otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć
- z pewnością przygadać Patty - ale Samanta
donośnie klasnęła w dłonie i nie dala mu dojść do
głosu.
- Dzięki za inicjatywę, braciszku. Sama już
chciałam ci to podsunąć, bo chyba jeszcze nie
całkiem doszłam do siebie. A Jack gotów wściec
się na mnie, jeśli się przeforsuję. On jest strasznie
apodyktyczny.
- Za to bardzo przystojny - zareplikowała
Patty, przesuwając językiem po oliwce w kielisz
ku. - Naprawdę dużo tracisz, nie sypiając z nim.
Gdybym to ja była na twoim miejscu...
- Ale nie jesteś, więc daj sobie spokój - parsk
nął Ross. - To, co łączy moją siostrę z Jackiem, to
nie twoja sprawa.
- Twoja też nie - z uprzejmym uśmiechem
uściśliła Samanta. - Bardzo sobie cenię wasze
rady, lecz życiowe decyzje podejmuję samodziel
nie. Jasne?
- I bardzo mądrze robisz, Samanto. Uważam,
że wszystkie kobiety powinny kierować się tą
zasadą. Dlatego - ciągnęła Ellen, ku zaskoczeniu
wszystkich, łącznie z Rossem - nie zostanę dłużej
w Nowym Jorku. Wracam do Rhinebeck, bo tam
jest moje miejsce.
Millie Criswell
- Ale miałem oprowadzić cię po mieście - z za
wodem w głosie rzekł Ross.
- Może innym razem. Muszę wracać, czekają
na mnie moje zajęcia. Było miło, ale czas na mnie.
- Popatrzyła na Samantę i uśmiechnęła się.
- Będzie mi smutno, Ellen - rzekła Samanta.
- Ale w zupełności cię rozumiem. Twoi uczniowie
są na pierwszym miejscu.
Ross aż zaniemówił ze zdumienia.
- Ale...
Patty uśmiechnęła się jadowicie.
- Ross, opanuj się. Jakoś to przeżyjesz. Mamy
tu różne swoje przyjemności, kochanie.
Ross w milczeniu patrzył na siedzące na wprost
niego kobiety: swą najnowszą zdobycz i tę, z którą
był związany od ponad dwóch lat, i na jego twarzy
malowało się wyraźne niezdecydowanie. Nie mi
nie dużo czasu, a oczy mu się otworzą, stwierdziła
w duchu Samanta. Wreszcie zrozumie, co traci.
337
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI
Ellen nie zmieniła zdania. Wyjechała z samego
rana, wylewnie podziękowawszy Samancie za
wszystko, co dla niej zrobiła. Wyjaśniła, że nie
chce udawać kogoś, kim naprawdę nie jest, nawet
gdyby w ten sposób mogła odzyskać Rossa.
Dodała jeszcze, że skoro Ross wybiera kogoś
takiego jak Patty, to tylko znaczy, że nie jest
mężczyzną, jakiego ona szuka. Trudno było z tym
dyskutować.
Dwie godziny po jej wyjeździe w mieszkaniu
Samanty pojawił się Ross.
Ledwie wszedł, od razu zaczął się rozglądać.
Szukał Ellen. Pewnie miał nadzieję, że ją tu
zastanie. W ogóle nie zwrócił uwagi na biednego
Jake'a, który nie mógł mu tego darować. Domaga
jąc się zainteresowania, ujadał i szarpał go zabaw
nie za nogawkę.
Millie Criswell
- Nie zastałem jej? Spóźniłem się? - zapytał
z niepokojem Ross, daremnie próbując strząsnąć
z nogi psiaka. Jake nie był z tych, co łatwo się
poddają.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]