[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Paganiniego, najsłynniejszego skrzypka, w filmie
Czarodziejski smyczek ze Stewartem Grangerem w roli
głównej... Opamiętałem się i zawołałem, A główną rolę
kobiecą grała Phyllis Calvert! Słusznie, rzekł pan Kakra,
ale kto tam grał księcia de Vermont? Nie wie pan, a to
wie każde małe dziecko, to był sam Henry Edwards...
Panie Kakra, mówię, żeby coś powiedzieć, pan jak
Aleksander wielki, ciągle w drodze, jego też opętała
żądza zobaczenia, co jest za horyzontem... No wie pan,
skarcił mnie pan Kakra, mało panu, że ten Aleksander
wymordował nie tylko prawie całą rodzinę, ale i swoich
przyjaciół...
A to wszystko za cenę opętania żądzą zobaczenia, co
jest za horyzontem? Panie, ja to mam już za sobą, mnie
też opętała taka żądza, cóż może być za horyzontem
ludzkiej wędrówki, odbyło się to kosztem tych tu nóg,
mnie też opętała żądza walki, ale już tylko samego ze
sobą, opętała mnie też żądza życia, wyłącznie na własny
rachunek i dlatego biorę tylko to, co mi ktoś daje, i nie
chcę niczego więcej, dostaję jedzenie i odzież po
zmarłych, a za to doglądam ludziom ogrodów, nakoszę
trawy, a teraz opętała mnie żądza mordu, chciałbym zabić
wszystko to, co jeszcze jest we mnie złego, ale
najbardziej opętała mnie żądza, żeby zmniejszyć zło,
którego na świecie jest zbyt dużo, i dlatego nikomu nie
szkodzę, a jeśli nawet, to tylko sam sobie, daj mi pan
spokój z Aleksandrem Wielkim... o, taki mały był, kiedy
umierał na zapalenie płuc, nie pomógł mu nawet Homer,
ten, co go mu podarował jego nauczyciel, Arystoteles...
wie pan, ludzie gadają o mnie, żem wariat, ale po
człowieczemu, to ja mam głowę w porządku... no, z
Bogiem, idę, opętała mnie żądza odwiedzenia pani
Jaruszkowej i narąbania jej drzewa... Pan Kakra
uśmiechnął się, szczęśliwy uśmiech pod gęstą baranicą
przystrzyżonych krótko włosów, które zachodziły mu aż
na pierwsze zmarszczki, błogosławiony, szczęśliwy
człowiek, powiedziałby jeden, a drugi by rzekł, nieborak,
biedak, wariat, lecz pan Kakra uśmiechał się, chociaż
czasem też i nad sobą płakał, nad światem, nad
marnościami dróg, którymi się włóczył, bo pan Kakra
wałęsał się, nie znajdował spokoju i sam od siebie
odchodził drogą, a ta droga zawsze go przechytrzyła, bo
wprawdzie oddalał się nią, ale im dłużej się od siebie
oddalał, tym bardziej się do siebie zbliżał, i kiedy
dochodził tam, skąd wyruszył, wtedy znów znajdywał
sam siebie, i z sobą musiał iść spać... Ludzie, u których
sypiał, opowiadali, że się wpierw w oborze umył, potem
na oknie kładł zapałki i nóż, i dopiero wtedy wymacywał
drabinę i wychodził na górkę, na siano, gdzie rozbierał
się, ściągał buty, to było najważniejsze, szczególnie kiedy
nadchodził mróz, żeby mu nie zmarzły nogi... i
zagrzebywał się przy ciepłym kominie w siano i
opowiadał sobie Płynne złoto z Clarkiem Gable,
Spencerem Tracy, Claudette Colbert i Heddy Lamarr, tę
Heddy Lamarr lubił najbardziej, z nią ponoć sypiał co
noc, bo zakochał się w niej w tym jej pierwszym filmie
Ekstaza, w którym kąpie się w leśnym jeziorku, cała
naga...
Tak samo znienacka jak na drogach zjawiał się pan
Kakra w gospodach. Do lokalu przynosił ze sobą kwaśny
zapach obory i siana. W swoim płaszczu, długiej kapocie
po zmarłym myśliwym wnosił do zadymionych
pomieszczeń zapach sosen i świerków, zapach łąk,
deszczu i śniegu. Zawsze też przynosił twarz czerwoną i
osmaganą, zarośniętą i wypełnioną uśmiechem, taki
uśmiech z drugiej strony biegu spraw i wydarzeń. Tę
kapotę pan Kakra dostał, i tym się chwalił, po forszterze
Szlaufie, który jak tylko zobaczył karabin czy strzelbę, to
tak długo się napraszał, aż mu dali strzelić, ten forszter to
lubił strzelać do zwierzyny, rzutków i do tarczy. A pan
Kakra chętnie opowiadał o ostatnim polowaniu forsztera
Szlaufa na bażanty, co strzał, bażant leciał w dół, a
forszter Szlauf łamał za każdym razem strzelbę i
wydmuchiwał trochę dymu, taki miał zwyczaj, i kiedy
znów strzelił i złamał strzelbę, nabrał powietrza jakoś tak
więcej niż zwykle i kiedy dmuchnął w lufę, to
jednocześnie wydmuchał swoją duszę i padł martwy,
ścięty przez apopleksję... W każdej gospodzie pan Kakra
zamawiał piwo i flaczki, czasem zjadał podwójne, a jak
mu ktoś postawił, wtedy zjadał i trzy porcje flaczków, a
pózniej parowało to wszystko z niego, bo pan Kakra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]