[ Pobierz całość w formacie PDF ]
urozmaicone mieliśmy posiłki, ale trudno było o to wnosić pretensję do panny
Wierzchoń. Skromne były także nasze zasoby finansowe. Zresztą, czyż to miało
znaczenie wobec poczucia podwójnej klęski, jakie w sobie nosiłem?
Nagle uderzyłem dłonią w stół:
A jednak ten dwór posiada tajemnicę! I ja ją wykryję!
90
Zaskoczyła ich gwałtowność, z jaką złożyłem to oświadczenie. Dopiero po chwili
panna Wierzchoń powiedziała:
Został pan kustoszem, ale zamiast myśleć, w jaki sposób zorganizować
muzeum, wypełnił pan dwór niesamowitymi zjawami, którym wypowiedział pan
walkę. Lecz jak do tej pory, zjawy są górą.
Pani kpi sobie ze mnie. Ale przecież musi pani przyznać, że nie zjawy i du
chy zaprosiły nas do Aodzi, opłaciły hotel i bilety do teatru. Nie zjawa sfałszowała
depeszę.
Wzruszyła ramionami.
Przypuszczam, że wkrótce cała ta sprawa znajdzie proste i realne uzasad
nienie. W naszym dworze znajduje się trochę cennych przedmiotów zabytkowych,
ale mimo że zjawa odwiedza nas co noc, nic nie zginęło. Więc dajmy zjawie spo
kój.
A piąty rozdział z katalogu Czerskiego?
Już wielokroć o tym dyskutowaliśmy i bez rezultatu. Co zaś się tyczy wczo
rajszego zaproszenia do teatru, to jeśli mi pan pozwoli, wyjadę jutro do Aodzi
i postaram się wyjaśnić te zagadkę. Dowiem się w hotelu, kto wynajmował dla
nas pokój.
Potrafi pani to zrobić? ucieszyłem się. Więc jednak pragnie mi pani
pomóc?
Nie. Chcę panu udowodnić, że zaproszenie do Aodzi nie ma nic wspólnego
z groznymi zjawami, którymi pan zaludnił nasz dwór. Gotowa jestem jechać do
Aodzi, aby przekonać pana, że pańskie podejrzenia są bezzasadne. Pojadę więc,
aby działać przeciw panu. Czy w tej sytuacji pozwoli mi pan wyjechać?
Tak odparłem. Autobus odchodzi rano z Janowa.
Albowiem bardzo byłem ciekaw, kto opłacił nasz pobyt w hotelu i bilety do teatru.
Ta historia naprawdę wymagała wyjaśnień. Chciałem nawet w tej sprawie sam jechać do
Aodzi, ale przerażała mnie konieczność opuszczenia dworu. Propozycja panny
Wierzchoń była mi niezwykle na rękę.
A pan, panie kolego? zwróciłem się do Bigosa. Czy nie zechce mi
pan pomóc w walce ze zjawami?
Bigos brzdąknął w struny czerwonej gitary, którą przyniósł ze sobą do kuchni, i rzekł
ze śmiertelną powagą:
Dam panu dobrą radę, panie kustoszu. Ze zjawami najlepiej walczyć przy
pomocy innych zjaw. Wszelkie środki materialne okazują się zawodne w walce
z istotami pozaziemskimi. Będziemy dzisiaj wywoływać duchy. Czy nie warto
zapytać ich o tajemnicę naszego dworu?
Znów brzdąknął w struny gitary i zaśpiewał pieśń własnej kompozycji:
Noc ciemna i głucha, za oknem
wiatr dmucha
91
i stuka okiennicaaami... Plucha na
dworze, a w strasznym dworze toczy się
walka z duchaaami...
W tym momencie usłyszeliśmy stukanie okiennicy w kuchni. Po chwili za szybą
pojawiła się jakaś twarz.
O, Boże! jęknęła panna Wierzchoń.
Ale to była panna Marysia. Dawała nam przez szybę znaki, żeby jej otworzyć drzwi.
Bigos rzucił natychmiast gitarę i pobiegł do sieni. Wrócił w towarzystwie panny
Marysi, pięknej, jak nigdy dotąd. Na jej jasnych włosach i na kołnierzu palta topniały
duże gwiazdki śniegu. Dziewczyna wyglądała tak, jakby ją ktoś obsypał białym confetti.
Znieg pada powiedziała uśmiechając się. Pierwszy śnieg w tym roku.
W ręku miała rulon owinięty w gazetę. Rozwinęła go i zobaczyliśmy, że jest
to duży karton papieru. Czarnym flamastrem było na nim wyrysowane duże koło,
podzielone na tyle części, ile jest liter w alfabecie. Wszystkie litery zostały wypisane na
brzegu koła. W rogach kartonu widniały znaki zodiaku.
To posłuży nam do porozumiewania się z duchami wyjaśniła z tajemni
czym półuśmiechem.
Jak widać, jest pani specjalistką w tej dziedzinie zauważyłem.
Trochę się na tym znam. Moja starsza siostra urządzała kilkakrotnie seanse
spirytystyczne. Do rozmowy z duchami trzeba będzie jeszcze wyszukać odpo
wiedni pokój, bo nie do każdego pomieszczenia one przychodzą. Poza tym musi
my mieć świecę i talerzyk, na którym zaznaczę punkcik. Talerzyk będzie się kręcił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]