[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nią.
S
R
Jej ramiona instynktownie zacisnęły się wokół drobnego ciałka dziewczynki,
którą trzymała na kolanach.
Dzieci są ważniejsze niż ściganie jakichś bezsensownych marzeń, pomyślała.
Nie uśmiechnęła się. Nie miała zamiaru dłużej udawać, że wszystko jest w po-
rządku. Angus jest dobrym człowiekiem, ale nie nałeży do jej świata.
Zauważyła, że uniósł głowę i odwrócił się w jej stronę. Wiedziała, że to, co
116 FIONA MCARTHUR
ich połączyło, było jedynie przebłyskiem słońca na zachmurzonym niebie. Prze-
żyła rozstanie z Markiem, a teraz będzie musiała przeżyć rozstanie z Angusem.
- Zasnęła - powiedziała do Emmy. - Wiesz co? Teraz będą robić ślubne foto-
grafie. Włożę Grace do wózka i zawiozę ją do domu. Co ty na to? Będziesz miała
czas, żeby pogratulować Nedowi i Louisie i zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Emma zawahała się.
- A jeśli Grace się rozpłacze?
-Poradzę sobie. Nie zapominaj, że jestem pielęgniarką. Położę ją do swojego
łóżka i przykryję prześcieradłem. Nie zostawię jej ani na chwilę. Zmierzę jej
temperaturę i w razie czego dam jakiś środek przeciw- gorączkowy. Wydaje mi
się, że jest coraz bardziej rozpalona.
- W takim razie połóżmy ją do wózka.
Emma popatrzyła z troską na córeczkę.
- Dzięki, Mia. Za pół godziny wrócę. Cieszę się, że mogłam z tobą o tym po-
rozmawiać. Odkąd mama zachorowała, tata cały czas się boi, że coś mogłoby
stać się Grace. Chciałam pójść z nią do lekarza, ale postanowiłam zrobić to po
ślubie.
- Bycie samotną matką nie jest łatwe. - Mia ścisnęła ją za ramię. - Spodzie-
wam się, że niedługo będę czuła to co ty.
Emma uśmiechnęła się na myśl o dziecku Mii. Przykryła córeczkę pieluszką.
-Kiedy będziesz rodzić, Montana wróci już do pracy. No i jest jeszcze Misty.
Muszę ostro wziąć się do nauki, żeby do nich dołączyć.
S
R
- Będziesz wspaniałą położną, a kto wie, może Grace w przyszłości pójdzie
w twoje ślady?
-Twoja córka być może też. Chyba że będziesz miała chłopca.
Uśmiechnęły się do siebie.
-Jeszcze raz dziękuję. Niedługo przyjdę. Poczekam tylko na sesję zdjęciową.
-Nie martw się, damy sobie radę.
OCALONA 117
Dziesięć minut pózniej nie była już tego taka pewna. Grace była coraz bar-
dziej czerwona, a na jej czole i rozpalonych policzkach pojawiły się kropelki po-
tu.
Mia przyspieszyła kroku i odwróciła wózek tak, by chłodna bryza wpadała do
środka. Dziewczynka musiała złapać jakiegoś wirusa. Małe dzieci podczas go-
rączki często miewają drgawki, a Grace najwyrazniej miała gorączkę, i to wyso-
ką.
Wiedziała, że jeśli sobie nie poradzi, zadzwoni do Angusa. Nie przyszło jej
do głowy, by zwrócić się o pomoc do Bena czy Andy'ego. Jeśli stan Grace się
pogorszy, zasięgnie opinii Angusa. Miała też numer komórkowy do Emmy.
Najpierw jednak trzeba zmierzyć małej temperaturę. Mia weszła do domu i
udała się z wózkiem prosto do gabinetu. Znalazła termometr i włożyła dziew-
czynce pod pachę.
Rozejrzała się dookoła. Postanowiła zrobić Grace wilgotny kompres, by ją
nieco schłodzić. Zmoczyła ręcznik w ciepłej wodzie i ułożyła go za główką
dziecka. Z doświadczenia wiedziała, że ciepłe okłady są skuteczniejsze niż zim-
ne, a poza tym nie powodują szoku.
Zwilżyła lekko buzię i szyję Grace. Mała jęknęła, ale nie otworzyła oczu.
Termometr piknął, dając sygnał, że pomiar został dokonany. Mia zamknęła na
chwilę oczy, wiedząc, czego może się spodziewać.
Trzydzieści dziewięć i pół stopnia.
S
R
Nic dziwnego, że dziecko jest czerwone jak piwonia. Mia sięgnęła po kluczyk
do szafki z lekami. Wyjęła paracetamol w syropie i strzykawkę, by go podać
Grace do ust. Nabrała leku, lekko uniosła główkę dziewczynki i zaczęła powoli
podawać jej lekarstwo, uważając, żeby się nie zakrztusiła.
Kiedy już się z tym uporała, zabrała butelkę i strzykawkę do swojej sypialni.
Drzwi do holu zostawiła otwarte, a w pokoju włączyła wentylator.
118 FIONA MCARTHUR
Nie wyjmowała Grace z wózka, bo tam było chłodniej niż u niej na rękach.
W pewnej chwili Grace zesztywniała i zaczęła drżeć. Mia odruchowo spojrza-
ła na zegarek, by odnotować w pamięci, o której godzinie ten epizod miał miej-
sce, a potem położyła Grace na boczek.
Zatęskniła nagle za Angusem. Sięgnęła po telefon i bez wahania wystukała
jego numer.
Wiedziała, że takie drgawki w przebiegu gorączki nie są niebezpieczne i za-
pewne wkrótce miną, ale to nie zmieniało faktu, że była przerażona.
- Angus?
- Mia? Co się stało? - Angus sprawiał wrażenie mocno zaniepokojonego.
- Jestem w domu z dwuletnią córeczką Emmy. Ma wysoką gorączkę i dostała
drgawek. Wiem, że to nie jest niebezpieczne, ale wolałabym, żebyś tu był. Jeśli
możesz, przywiez ze sobą Emmę.
- Już jadę.
Mia odetchnęła z ulgą. Ufała Angusowi. Niezależnie od tego, co zdecydował,
pojawi się przy niej wtedy, kiedy go będzie potrzebowała.
Po niecałej minucie ciało Grace gwałtownie się wyprężyło, po czym zwiot-
czało. Dziewczynka zapadła w głęboki sen. Mia zaprowadziła wózek do kuchni,
gdzie było więcej miejsca.
Wkrótce przyjechał Angus z Emmą.
Emma podbiegła do wózka i zajrzała do środka. Z ulgą spostrzegła, że jej
córka oddycha.
S
R
-Wszystko w porządku? Co się stało? Jestem złą matką. Nie powinnam jej zo-
stawiać.
Angus stanął za nią.
- Nic podobnego. Jesteś wspaniałą matką. Zostawienie chorego dziecka pod
opieką pielęgniarki nie jest niczym złym.
Emma złożyła ręce, nie przestając się przyglądać córce. Zupełnie jakby bała
OCALONA 119
się jej dotknąć.
-Zmiało - zachęcił ją Angus. - Gorączka zaczyna spadać, mała jest w dobrych
rękach.
Przeniósł wzrok na Mię, rozumiejąc stres, jakiemu została poddana. To jedno
spojrzenie wystarczyło, aby nabrała pewności siebie. Sama świadomość, że ją ro-
zumiał, stanowiła wielką pomoc.
Mia dotknęła lekko ramienia Emmy.
- Nic jej nie będzie, Emmo. Miała trzydzieści dziewięć stopni. Dałam jej para-
cetamol tuż przed tym, jak dostała drgawek. Wydaje mi się, że jest już chłod-
niejsza. Myślę, że temperatura spadła do trzydziestu ośmiu stopni. Wcale nie
wyglądało to tak dramatycznie. Nawet nie zsiniała.
Emma popatrzyła na Mię, potem na Angusa, i z powrotem przeniosła wzrok
na Mię.
-Całe szczęście, że z nią byłaś. Nie chcę myśleć, co by się działo, gdybym to
ja przyszła z nią do domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]